Przez kilka tygodni przeglądałem czaty erotyczne, udając kobietę, zwiedzałem portale z grami erotycznymi, testowałem bramki z sex (i nie tylko) SMS-ami, wykonywałem telefony reklamowane z możliwością posłuchania orgazmu. Na obrzydliwsze środowisko chyba nigdy w życiu nie uda mi się trafić.
Pokój erotyczny w portalach posiadających czaty (pozornie – w dobie komunikatorów – starocie, ale jakimś cudem każdej nocy odwiedza je nawet tysiąc użytkowników) uważam za najbezpieczniejszą tego typu rozrywkę. Przynajmniej nie zdziera pieniędzy z biednych desperatów poszukujących taniej podniety.
Figurowałem jako cyb.rudeloki. Cyb to skrót od słowa cyber, oznacza, że ukrywający się pod takim nickiem użytkownik poszukuje rozrywki znanej jako cybersex, polegającej na opisywaniu wzajemnie podejmowanych czynności seksualnych. Wystarczyło, bym się zalogował, od razu odzywało się nawet dziesięciu facetów. Najczęściej wyróżniał ich przerażający poziom posługiwania się rodzimym językiem, rzadko trafiały się osoby, które określić można było oczytanymi czy choćby obytymi. Proponowali spełnianie ich najskrytszych fantazji erotycznych, których prawdopodobnie nie zdecydowaliby się realizować w prawdziwym życiu. Ich wiadomości kipiały podnieceniem i absolutnym niezrozumieniem tego, na czym polega kontakt seksualny. Zasadniczo, jeśli kobieta pisała ciągiem kilkadziesiąt liter „a”, to jej rozmówcy wychodzili już z założenia, że są królami życia i erotyka nie ma przed nimi żadnych tajemnic. Smutne i tak naprawdę pogłębiające kompleksy, które ci mężczyźni mogą mieć w prawdziwym życiu.
Czat pozwala im być cichymi, twardymi nieznajomymi, dominatorami, ale niestety równie często „obleśnymi tatuśkami”. Często zadawałem sobie pytanie, jak wielu pedofilów ukrywa się w takich miejscach, rozładowując swoje seksualne napięcie w możliwie nieszkodliwy sposób. Oczywiście często też trafiają się perwersyjni panowie proponujący paniom zmianę sposobu komunikacji: przejście na Skype’a. Z wiadomych przyczyn tej strefy świata wirtualnego seksu nie mogłem już eksplorować.
Bardzo drogie wiadomości
Telefonia komórkowa to już prawdziwe królestwo dla tych, którzy pragną obłowić się na zdesperowanych naiwniakach. Czasopisma erotyczne pękają w szwach od fałszywych anonsów, które prowadzą chętnych na seks (względnie rozmowę, bądź nawet związek – sic!) wprost w objęcia zblazowanych pracowników wystukujących treści. Jedynym zadaniem tych ludzi jest zaangażować użytkownika do wysłania jak największej liczby wiadomości. Za SMS-y te trzeba zapłacić horrendalne kwoty.
Postanowiłem przeciągnąć na jakiś czas tak zawartą znajomość (z prawdopodobnie całym stadem dorabiających studentek). Udało mi się wejść w związek na odległość. Oczywiście raczej nigdy nie zakończyłby on się konsumpcją czy choćby spotkaniem w kawiarni. Przerwałem relację z tą jedyną (której na imię było Legion), gdyż nawet wirtualna miłość nie jest warta pewnych sum. Pisano mi, co chciałem. O seksie – proszę bardzo. Miłosne wyznania? Jak najbardziej – dostępne w pakiecie. Polecenie mi ciekawego filmu? Raczej mieliśmy rozbieżne gusta, poza tym ona codziennie miała inne, ale niech będzie, odhaczone. Mógłbym się z nią zaprzyjaźnić, gdyby tylko była prawdziwa. Są ludzie, którzy mimo to, zaczynają coś do tych wirtualnych sylwetek czuć. Oni raczej nie zrezygnują ze swoich „partnerek” ot tak, z dnia na dzień.
Interaktywne porno
Pamiętacie serię gier „Larry” albo przygodowe gry erotyczne reklamowane na początku XXI wieku na tylnych okładkach czasopism? Ta branża również nie umarła, a że żyjemy w epoce 3D... Tu chyba nie muszę bardziej dopieszczać wyobraźni czytelnika.
Gra sprowadza się zazwyczaj do poderwania i dopieszczenia wirtualnej dziewczyny na tyle skutecznie, by ta zgodziła się na stosunek. Co w telegraficznym skrócie prowadzi do oglądania mało ambitnego animowanego porno. I naprawdę pół biedy, jeśli producent zarobił tylko na tym, że pogapiłeś się na milion kolorowych reklam zanim udało ci się włączyć „Randkę z Becky” czy innego „Analnego wykładowcę”. Pełna bieda jest wtedy, gdy musisz się rejestrować, przy okazji podając numer karty płatniczej albo z miejsca płacąc Pay Palem. Nieźle. W pakiecie zyskujesz: tę samą postać przy każdym logowaniu i nieskończoną ilość kiepskiej, animowanej pornografii 3D w różnych konfiguracjach! Takie „The Sims”. Tylko o seksie. Oczywiście wszystkie kobiety w tych grach są chętne. Wirtualny świat nie może być tak skomplikowany, jak ten prawdziwy.
Wnikliwy poszukiwacz odnajdzie też gry, które właściwie są po prostu filmami porno. Tylko od czasu do czasu trzeba wybrać jedną z możliwych scen, która może się rozegrać. Płaci się za nie wirtualnymi monetami. Im bardziej wyuzdana akcja, tym więcej monet. Wirtualne monety kupuje się oczywiście za jak najprawdziwsze amerykańskie dolary.
Burdel XXI wieku
Rozmowa ze stręczycielem Ivanem to przeżytek godny wyłącznie filmów akcji z lat 90. Dziś spragniony doznań mężczyzna załatwia je sam, przy okazji oglądając panienki robiące różne rzeczy, na żywo, przed internetowymi kamerkami. Niespodzianka! Podobnie jak w przypadku interaktywnych filmów o seksie, tu też możemy prosić je o to, by robiły jakieś wyuzdane rzeczy (o które wstydzilibyśmy się poprosić nawet własną żonę). I daje im się za to napiwki. Rzecz jasna: wirtualnymi monetami. Kupowanymi za prawdziwe dolary.
Posłuchaj jak jęczę
Zadzwoniłem raz. Sex telefon to jedna z droższych rozrywek tego typu. Połączenie kosztuje mniej więcej dychę z VAT-em, a zanim kobieta odbierze, musisz przez dwie minuty słuchać irytującej melodyjki „na czekanie”. Rozmowa była krótka:
Ja: Hej. Ona: (namiętnym głosem) No hej. Ja: ... Ona: Co robisz? Ja: Jem kanapkę i piję kawę. Ona: A może chcesz wylizać mi cipkę? Ja: (opluwając monitor kawą) A może nie tak z grubej rury? Ona: ...
W tym momencie zerknąłem na stoper i odłożyłem słuchawkę.
Cybernetyczny seks wydaje się kiepską namiastką dla naiwnych grup. Dlaczego więc wciąż cieszy się w męskim gronie taką popularnością? Kobiety również korzystają z podobnej rozrywki. Jest ich jednak mniej, a ich intencje nie sprowadzają się do zaspokajania fizycznych potrzeb.
Nie można też uważać powyższych „zabaw” za przeżytek. Firmy wciąż się z tego utrzymują, a przez czat w ciągu godziny potrafi się przewinąć nawet setka napalonych facetów. Dlatego warto w końcu zacząć zadawać właściwe pytania dotyczące świadomości seksualnej polskiego mężczyzny.