Krótki metraż jest dość specyficznym gatunkiem – z jednej strony dość prosty, bo nie potrzeba rozbudowanej, wielowątkowej fabuły, można skrócić ją do minimum. I często to jest właśnie problemem – jak skrócić historię do minimum, przekazując maksimum treści? Oto 5 moim zdaniem najciekawszych filmów krótkometrażowych, w których odnajdziemy wszystko: porywającą historię z morałem, piękny obraz i zachwycający dźwięk. Każdy z nich trwa mniej niż 20 minut. Uwaga: przyda się znajomość podstaw języka angielskiego! Kamera – akcja!
5.„Me&You”, reż. Jack Tew Wlk. Brytania 2015, 7 minut
Film prosty w treści i formie. Krótka historia związku, z którą chyba każdy może się utożsamić. Chociaż pokazana jest tu monotonia i codzienność, to dostrzegamy w niej coś pięknego, coś dającego nam poczucie bezpieczeństwa i coś, czego potrzebujemy. Co mnie w nim zachwyciło najbardziej? Forma. Będę do niego jeszcze wracać.
4.„Silo”, reż. David Soll USA 2014, 12 minut
Absurd goni absurd. Czarna komedia ukazująca losy „strażnika”, który pewnego dnia w tajemniczych okolicznościach traci swój najcenniejszy skarb. Świetnie pokazane jest, jak często skupiamy się na pozorach i samej idei czegoś, zamiast na rzeczywistości. Dlaczego polecam obejrzeć? Chociażby dla lokacji, do której w realnym życiu dostęp mają tylko nieliczni.
3.„Kismet Diner”, reż. Mark Nunneley USA 2014, 9 minut
„Każdy chce być kochany. I każdy chce być zakochany. Ale czy wierzysz, że znajdziesz kiedyś miłość?”, słyszymy na początku słowa wypowiadane przez Narratora. Kim On jest? Aniołem Stróżem? Kupidynem? To historia o miłości, jakich wiele, ale przy tym tak bardzo niezwykła! Miło się ogląda, miło się słucha i jeszcze milsze jest zakończenie. Polecam na rozgrzanie, ba, roztopienie serca.
2.„Aspirational”, reż. Matthew Frost USA 2014, 2 minuty
Trochę w krzywym zwierciadle przedstawione zostało dzisiejsze pokolenie, przyklejone do telefonu, niewidzące nic poza czubkiem swojego... smartfona.
1.„Skhizein”, reż. Jeremy Clapin Francja 2011, 14 minut
Słodko-gorzka wizja reżysera na temat schizofrenii. Chociaż sama nie jestem fanką animacji, ten film dogłębnie mnie poruszył. Pokazuje jest historię człowieka, który powoli traci samego siebie, oddala się, najpierw tylko trochę, aby następnie zupełnie „utonąć” w chorobie. Wzruszający, dający do myślenia, a przede wszystkim WAŻNY film.
Filmy krótkometrażowe są jak studnia bez dna. Na mnie działają jak czekolada – o, fajny film, tylko sześć minut, obejrzę, a później włączam następny i następny. Właśnie dlatego są tak potężne – każdy może znaleźć na nie czas.