Czy warto szukać porady medycznej w Internecie?

adept

Na co dzień studentka fizjoterapii, która czerpie dzikąsatysfakcjęz ucisku punktów spustowych. Po godzinach wielbicielka i częsta bywalczyni koncertów i festiwali muzycznych. Zazwyczaj ją nosi, przepełnia pozytywna energia i cechuje spory dystans do siebie. Uwielbia dobrą zabawę, modę i alternatywnego rocka. Propaguje zdrowy styl życia, chociażsamej zdarza jej się niekiedy zgrzeszyć. Lubi zdrowo gotować i dzielić się ze znajomymi swoimi wiktuałami, tak jak i muzycznymi perełkami znalezionymi w odmętach Internetu. Chwile zawiera w hashtagach, momenty uchwycąna kolorowych fotografiach, z prędkościąświatła podłapuje internetowe żarty, które z łatwościąwplata w życie codzienne. Pasjonatka podróży, kultury koreańskiej i szalonych imprez, bo życie ma się tylko jedno i dobrze przeżyćje najpełniej.

 6 min. czytania
 0
 2
 17 grudnia 2015
Jednym zdaniem: Czy przeszukanie całego Internetu po to, aby się zdiagnozować, ma sens?

Istnieje przekonanie, że studenci medycyny, nasłuchawszy się na zajęciach o licznych chorobach, widzą od razu wszystkie ich objawy u siebie. Tymczasem w dobie Internetu, gdy każdy może znaleźć poradę niemal od ręki, rośnie im niemała konkurencja. Tworzy się bowiem grono ludzi, którzy sami stawiają sobie diagnozę na podstawie znalezionych w sieci rozpoznań i pasujących do opisu objawów. I tak z ręką na sercu: przyznajcie się, czy sami tego nie próbowaliście.

W porównaniu ze staniem godzinami w kolejkach do lekarza pierwszego kontaktu, to znacznie prostszy i szybszy sposób. Tylko jaki pożytek z tych rozpoznań, gdy bazują one wyłącznie na wiedzy zaczerpniętej z zasobów informacji powszechnie dostępnych, nie są zaś poparte żadnymi specjalistycznymi badaniami czy zebranym przez lekarza wywiadem? Taka diagnoza nie może być trafna i kompletna.

"A więc jednak rak."

Posted by Medyczne pociski on 8 grudnia 2015

Dr Google i ciocia Wikipedia, jak Bochenek i Orłowski razem wzięci

Adam Bochenek to autor klasycznego podręcznika anatomii, Witold Orłowski to zmora dla uczących się o chorobach wewnętrznych. Po co jednak szukać czegoś w pracach profesorów, gdy wystarczy otworzyć komputer, następnie przeglądarkę i wpisać żądane hasło – w tym przypadku naszą dolegliwość. Po sekundzie, ewentualnie kilku, wspaniały ekspert – dr Google postawi rozpoznanie, a raczej wiele jego możliwości. Wtedy już tylko od nas zależy, jak zinterpretujemy nasze objawy i do jakiego schorzenia je dopasujemy. Rozbieżności w takich sytuacjach mogą być kolosalne, a postawiona przez nas samych diagnoza zatrważająca.

Gdy problem zaczyna się wcześniej, już przy zinterpretowaniu, co w zasadzie nas boli i co może być tego przyczyną, nie musimy nawet znać podstaw anatomii. W tej kwestii przychodzi z pomocą ciocia Wikipedia. Wystarczy tylko dobrze zadać pytanie, by zaraz wiedzieć, gdzie znajduje się żołądek, jak zbudowane oraz gdzie dokładnie umiejscowione jest serce czy z jakich elementów tak naprawdę składa się kręgosłup.

Hipochondryk a ignorant

Porady w internetowej, medycznej bazie wiedzy szukają przede wszystkim dwa typy ludzi: tacy, którzy na podstawie podanych objawów znajdą najgorszą z możliwych dolegliwości (prym tutaj wiodą guzy i wszelkiej maści raki oraz schorzenia śmiertelne) i tacy, którzy zaczerpną informacji, by symptomy choroby zbagatelizować. Ani jedno, ani drugie podejście nie jest wskazane. Objawy, jakiekolwiek by nie były, należy skonsultować z lekarzem. Niemniej, dzieje się tak niezwykle rzadko. Bardzo często pojawiają się za to tragikomiczne rozpoznania pacjenta.

Najczęściej odwiedzanymi stronami w celu znalezienia odpowiedzi na nurtujące w kwestii zdrowia zagadnienia są m.in. abczdrowie.pl, poradyzdrowie.pl, medyczka.pl. Pytania tam zadawane, niekiedy są równie absurdalne i śmieszne, jak i odpowiedzi które pod nimi padają. Przykład: Na pytanie „Ile dziennie muszę być na spacerze by nie dostawać od płuc pryszczy?” padła odpowiedź „Rozumiem.” Podobnych tematów jest wiele, wystarczy poszukać. Mnie jednak zaintrygowała pani, która po opisie objawów sugerujących ostrą niewydolność serca zadała kluczowe pytanie - „co to może być?”, zupełnie, jakby tak naprawdę nic jej nie groziło. Inne perełki, do których udało mi się dotrzeć, to pan, który po obejrzeniu odcinka serialu o doktorze Housie totalnie się załamał. Po wizycie u neurologa, która nie wskazała nic niepokojącego, zauważył minimalne drżenia języka i stwierdził, że na pewno ma SLA (stwardnienie zanikowe boczne - chorobę znaną światu za sprawą Stephena Hawkinga). Kolejne odkrycie, to ból palca wskazującego i niewielkie problemy z jego zgięciem, które pani zinterpretowała jako początek choroby reumatycznej.

Pacjenci lubią przesadzać, zasięgnąwszy wiedzy u znajomego, w Internecie czy w czasopismach. I tak, zwykły ból głowy i obniżenie koncentracji, najczęściej wynikające ze zmęczenia, najchętniej kojarzone są z guzem płata czołowego mózgu; obniżony apetyt i bóle brzucha na pewno oznaczają raka jelita albo tasiemca. Bóle w okolicy klatki piersiowej z zasady identyfikowane są tylko z możliwością zawału, choć przyczyn można doszukiwać się wszędzie; zaś ból w dolnym odcinku kręgosłupa to musi być rwa kulszowa, innej opcji nie ma.

Należy jednak wykazać się szacunkiem do wielu odpowiedzi na stronach z poradnictwem medycznym, gdy od razu pada stwierdzenie „proszę udać się do lekarza”, a nawet konkretnego specjalisty. Rzadko problem traktowany jest z dystansem. Często jednak odpowiedzi udzielają zwykli ludzie, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami, albo problem bagatelizując, albo sugerując specjalistyczne poradnictwo. Niekiedy z postawioną w podobnych okolicznościach diagnozą pacjent zjawia się u specjalisty i często nie chce przyjąć do wiadomości zupełnie innego stanu rzeczy. Bo przecież wie lepiej - przeczytał, sprawdził.

Lek na wyciągniecie ręki

Wraz z postawieniem diagnozy i rozpoznaniem schorzenia należy wdrożyć leczenie. Najlepiej, by było ono farmakologiczne, natychmiastowe i nie powodowało większej ingerencji w życie niż przyjęcie jednej lub kilku pigułek dziennie. Gdy boli nas brzuch, sięgamy po tabletki, o których słyszeliśmy wieczorem w jednej z reklam, gdzieś pomiędzy wiadomościami a prognozą pogody. Jeśli pani ze szklanego ekranu przekona nas, że to najprawdopodobniej kwestia jelit, nie będziemy nawet sprawdzać. Wystarczy krótki opis z medycznym słownictwem, by utwierdzić nas w przekonaniu o skuteczności leku. W razie wątpliwości ostatecznie zachęci nas cena albo kolor opakowania. W dodatku kupimy go najprawdopodobniej „przy okazji”, wkładając do koszyka w najbliższym supermarkecie, nie idąc nawet do apteki.

Najlepiej gdybyśmy wdrożyli też profilaktykę, łącząc kilka leków na raz, tak na wszelki wypadek, dla lepszego działania. Jakieś przeciwwskazania, efekty uboczne? Nonsens. Z dziecinną łatwością przychodzi nam faszerowanie się toną substancji, które są wokoło. Niesteroidowe leki przeciwzapalne, czyli pierwsze w kolejności, po które sięgamy w razie wszelkiej maści bólów, przeziębień i innych dolegliwości (m.in. Aspiryna, Ibuprom, Nurofen, Ketonal, Fastum) kupimy w pierwszym lepszym kiosku czy sklepiku osiedlowym. A każda kolejna reklama będzie nam wmawiać, co jest lepsze na katar, jak poradzić sobie z każdym rodzajem kaszlu czy zniwelować bóle brzucha bądź głowy.

Niebanalny humor medyczny :DHttp://www.medycznezarciki.pl/

Posted by MedyczneŻarciki.pl on 28 lutego 2014

Wyedukowany chory, to partner do dyskusji z lekarzem

Pacjenci powinni szukać informacji na temat swojej choroby, bo wyedukowani chorzy są partnerami do dyskusji z lekarzem. Natomiast „dr Google” na pewno nie postawi prawidłowej diagnozy. U każdego pacjenta ta sama choroba może mieć różne objawy. Dla „dr Google’a” każdy z nas jest taki sam. powiedziała prof. Ewa Czarnobilska w wywiadzie dla „Gazety Krakowskiej”

Świadomość własnej choroby jest zatem wiedzą niebywałe wartościową. Należy mieć jednak pewność, że to osoba uprawniona do jej zdiagnozowania nam o niej powiedziała, nie zaś doszliśmy do tego sami. Gdy wiemy, co nam dolega, szukanie informacji na temat schorzenia i dalszej edukacji w tej kwestii, ma sens. Samemu z kolei nie warto ryzykować, tylko dlatego że przeraża nas konfrontacja z białym kitlem czy to, co możemy usłyszeć z ust lekarza.

Mało kto z nas wie, jak działają na siebie nawzajem przyjmowane jednocześnie substancje. Z zasady nie zdajemy sobie również sprawy, że od każdego z leków jesteśmy w stanie się uzależnić, a także wykształcić na niego tolerancję. Nie warto dlatego sugerować się poradami zwykłych ludzi, wypowiadających się na forach medycznych. Zalecony im lek nie musi pomóc i nam ani działać w sposób podobny do przedstawionego przez internetowego doradcę. A co, jeśli zaszkodzi?

Udostępnij na  (2)Skomentuj