Mają cztery łapy, futro i słodki pyszczek. Mimo tego często nie zaznają szczęścia. Zwierzęta to jedyne istoty, które obdarzają człowieka bezinteresownym uczuciem. Akceptują jego najgorsze wady i przyzwyczajenia, pragnąc tylko jednego: miłości.
Mamy XXI wiek, jesteśmy społeczeństwem, które ciągle się rozwija. Jesteśmy dobrze wykształceni, żyjemy w godziwych warunkach. Więc czemu coraz częściej nasza najbardziej brutalna natura bierze górę nad mądrością? Dla zabawy, ze złości czy dla zabicia nudy sprawiamy ból czworonogom, które wcześniej zobowiązaliśmy się chronić. A one nie mogą prosić o pomoc, często nawet nie mają okazji.
Dlaczego mnie ranisz?
Psy to jedne z najbardziej lojalnych zwierząt. Kochają bez granic. Na swojego właściciela czekają godzinami, wpatrując się w drzwi wejściowe. Gdy ten się pojawia, radośnie szczekają i popiskują, by przywitać domownika. Lecz zamiast pogłaskania po głowie czy podrapania po brzuchu dostają solidnego kopa. I mimo że zwijają się z bólu, wciąż swymi psimi oczami widzą ukochanego człowieka. A on bez mrugnięcia okiem rani ich raz za razem. Poobijane, ze złamanymi łapkami, często zagłodzone wciąż oczekują pomocy od ludzi. Lecz strach, ból, porzucenie i samotność to jedyne, czego zaznają, nim umrą.
Swą barbarzyńską naturę pokazali trzej mieszkańcy Orawy. Zimą w 2011 roku, będąc pod wpływem alkoholu, mężczyźni przywiązali psa linką holowniczą do samochodu. Następnie ruszyli w morderczą (dla zwierzęcia) drogę. Skończyło się tragicznie. Psu życia nikt nie zwróci, jedyne, co można zrobić, to ukarać winnych. Sprawcy zostali osądzeni i trafili na dwa lata do więzienia. Czy kiedyś dotrze do nich to, co naprawdę zrobili?
Zwierzę jest jak dziecko.Trenerzy psów sami podkreślają, że mentalność naszego milusińskiego zbliżona jest do tej, jaką posiada pięciolatek. Innymi słowy: kiedy go krzywdzimy, to zupełnie tak samo, jak gdybyśmy bili dziecko. Czy podnieślibyście rękę na własną pociechę?
Prezent, a potem magia znika
Święta to także, wbrew pozorom, trudny okres dla zwierząt. Kornelia pisała o tym w artykule „Nie kupuj kota w mikołajkowym worku. Zwierzę nie jest prezentem”. To smutne, że ludzie wykorzystują święta jako pretekst do zakupu czworonoga. Już wtedy nie jest on nowym członkiem rodziny, lecz zwykłą rzeczą z określonym terminem ważności. Gdy ten upłynie, w najlepszym przypadku zwierzak wyląduje w schronisku, w najgorszym – ojciec jako głowa rodziny wywiezie zwierzę do lasu, przywiąże do drzewa i pozostawi na pastwę losu. Nie wzruszy go stęskniony wzrok pupila, który nie rozumie, dlaczego jego pan zostawia go samego. Mijają dni, a pies siedzi i czeka, wypatrując powrotu swego żywiciela. W końcu widzi światło, lecz ono prowadzi już do innego (lepszego) świata.
Zobacz świat oczami zwierzęcia
Pierwsze, co zobaczyłem to jasne, wręcz rażące światło. Potem po raz pierwszy ujrzałem mamę. Była śliczna, miała długie brązowe futro i piwne mądre oczy. Od pierwszych dni opiekowała się mną i pozostałą czwórką mojego rodzeństwa. Gdy tylko byłem na tyle duży, by sam chodzić i jeść, okazało się, że muszę ją opuścić. Starsi państwo, którzy się nami opiekowali, nie byli w stanie utrzymać całej piątki, dlatego postanowili oddać nas w dobre ręce. Pierwsi dom opuścili moi dwaj bracia, potem kolej przyszła na mnie. Byłem taki przerażony. Zupełnie obcy człowiek zabiera mnie w nieznane miejsce. Nawet nie wiem, czy kiedykolwiek znów zobaczę mamę i tych państwa. Na pożegnanie starsza pani głaszcze mnie po łebku, życząc powodzenia.
Od momentu, w którym zamieszkałem z moją nową rodziną, minęło już pięć lat. Pierwsze miesiące były istnym rajem, ale teraz to już co innego. Gdy tylko widzę cień przypominający ludzką postać, zaczynam się bać. Lęk jest tak ogromny, że często nie panuję nad własnym pęcherzem. W miejscu, w którym stoję, pojawia się kałuża moczu. Mojego pana bardzo to denerwuje. Najpierw chwyta mnie za głowę i tarza po ziemi, a potem ciska o ścianę. Nie mam jak się bronić. Jest znacznie większy i silniejszy. Poza tym jak kiedyś próbowałem, było tylko gorzej. Złamał mi łapę, a w dodatku przez dwa tygodnie nie dostałem jedzenia. Z apetytem patrzyłem wtedy na kury biegające na podwórku sąsiada. To była straszna pokusa – której uległem. Potem okupiłem ją jeszcze większym cierpieniem.
Czym jest moje życie? – zastanawiam się nad tym bezustannie. Chcę powiedzieć mojej rodzinie: „Kocham was! Nie bijcie mnie proszę!”, ale oni mnie nie rozumieją. Leżę na dworze w błocie, z posklejaną od krwi sierścią. Na całym ciele mam dużo blizn i siniaków. Nawet nie chcę patrzeć na swoje odbicie. W przeszłości raz, przez przypadek, zobaczyłem je w kałuży. Przeraziłem się. Ta istota ledwo stała na cienkich łapach. W ślepiach widać było tylko pustkę, sierść wypadała garściami, a na dodatek wszystkie żebra odznaczały się na wychudzonym ciele. Wtedy zrozumiałem, że jestem tylko cieniem psa, którym kiedyś byłem. Nie mogę uciec, bo przywiązano mnie łańcuchem do ściany. Mam ograniczony obszar, po jakim mogę swobodnie się poruszać. Z tego powodu siedzę we własnych odchodach. Od czasu do czasu dostanę resztki z pańskiego stołu. To ostatni akt dobroci, o ile nie narozrabiam.
Czy nienawidzę mojej rodziny? – chyba powinienem, ale nie potrafię. Kocham ich mimo wszystko. Nieważne, jak bardzo mnie skrzywdzą, jak wiele razy mnie pobiją, jak długo będą mnie głodzić.
Pies nie doczekał już następnego dnia.
Smutna prawda o nas
W internecie pojawia się coraz więcej filmików pokazujących bestialskie traktowanie zwierząt. Co gorsza, ich oprawcy to często dzieci lub nastolatkowie. Według naszych przepisów osobom niepełnoletnim (poniżej 15. roku życia) grozi za takie traktowanie czworonogów jedynie nadzór kuratora. Nasze prawo pozwala na to, by znęcać się nad istotami, które są zdane na naszą łaskę. Przez takie niezrozumiałe akty przemocy stajemy się niejednokrotnie gorsi od zwierząt. Bo te atakują tylko w obronie lub z głodu, nigdy dla zabawy. A człowiek może zabić bez powodu. Pamiętajmy o jeszcze jednej rzeczy. Ten, kto bez wahania odebrał życie niewinnej istocie, jaką jest zwierzę, może także z łatwością zabić człowieka. Gdy raz przekroczy się granicę, odwrotu już nie ma.
Autorka tekstu jest również autorką rysunku ilustrującego ten artykuł.