W jego filmach śmierć obecna jest na każdym kroku. Obsesyjnie przybliża ją widzowi, pozostawiając miejsce na refleksje. Marcin Koszałka, operator filmowy i reżyser filmów dokumentalnych, zadebiutował niedawno w roli reżysera filmu fabularnego „Czerwony pająk”. Ale zacznijmy od początku.
Jest absolwentem, a obecnie wykładowcą katowickiej szkoły filmowej. Jego pasją jest film dokumentalny – jak mówi – z sentymentu do Krzysztofa Kieślowskiego. Dwukrotnie zdobył Złote Lwy na Festiwalu w Gdyni za najlepsze zdjęcia (2004 – „Pręgi” Magdaleny Piekorz; 2009 – „Rewers” Borysa Lankosza) i Brązowej Żaby na Camerimage (2009 – „Rewers”).
Jak podkreśla Tadeusz Sobolewski, Marcin Koszałka, zakwestionował prawdomówność dokumentu i wykorzystał go do pewnego rodzaju autoterapii. W rozmowie z Katarzyną Bielas wyznał: „Moja obsesja śmierci wynika z nerwicy, której nabawiłem się w domu, gdzie miałem konflikty i duże ciśnienie. Nie mam czasu jej leczyć, bo jestem zajęty. Poza tym boję się, że gdybym nerwicę wyleczył, to nie miałbym tylu pomysłów. Myślę, że lepszą terapią są dla mnie filmy.”*
„Takiego pięknego syna urodziłam”
Jego debiut był głośny. Pod opieką Andrzeja Fidyka zrealizował krótkometrażowy dokument portretujący rodzinę, skupiając się przede wszystkim na matce. „Ładnym był dzieckiem, kiedy się urodził. (..) A teraz? Jest kretynem, miernotą bez wyobraźni, półgłówkiem, idiotą, draniem, szubrawcem, pieprzonym szmaciarzem, beztalenciem, wiecznym studentem. (...) Teraz jest zasranym operatorem z bożej łaski. Z braku wyobraźni łazi z kamerą po domu, wciska ją w każdy kąt i nie daje spokoju” – szczery monolog rodzicielki skierowany do syna wzbudził duże emocje, ale też i kontrowersje. Koszałka przecież obnażył ich wzajemne relacje i prywatny świat rodziny, niczym w reality-show. Czy prawdziwy? Nie do końca wiadomo. Bo przecież sprowokował rodziców, umieszczając kamerę w mieszkaniu. Uznany polski dokumentalista, Marcel Łoziński, zarzucił mu, że porzucił kamerę na rzecz karabinu i zastrzelił nim własną matkę.
„Czerwony pająk”
6 lipca 2015 na Festiwalu w Karlowych Warach miała miejsce światowa premiera filmu „Czerwony pająk” – debiutu fabularnego Koszałki. Jest to uniwersalna opowieść o fascynacji złem i odkrywaniu przez człowieka w sobie ciemnej strony. Czy „Czerwony pająk” istniał naprawdę, czy to tylko miejska legenda? Lucjan Staniak podobno wielbił morderstwo, był precyzyjny jak Kuba Rozpruwacz, zamordował łącznie 20 kobiet – mówi Koszałka, pytany o natchnienie. Możliwe, że żyje do dziś w zakładzie psychiatrycznym. Film też w pewnym stopniu inspirowany jest historią innego mordercy, Karola Kota, znanego jako „Wampir z Krakowa”, który w latach 60. wzbudzał panikę w mieście. Kot nienawidził ludzi, kochał Hitlera. Wokół swojej osoby stworzył medialny show niczym celebryta.
Synteza tych dwóch postaci dała życie tytułowemu Czerwonemu pająkowi. Ale to nie o nim jest ten film. Kamera przez większość czasu towarzyszy Karolowi Kremerowi (Filip Pławiak), dobrze zapowiadającemu się pływakowi. Życie młodego chłopaka zmienia się w momencie, gdy staje się świadkiem zbrodni. Dręczony obrazem umierającego człowieka, pragnie dowiedzieć się, kim jest nieuchwytny morderca. Ciekawość i podziw pozwoliły mu nawiązać relacje ze sprawcą (Adam Woronowicz), a zarazem z jego mistrzem.
Choć sporo jest tutaj z kina gatunkowego, nie jest to kryminał ani tym bardziej biografia. Koszałkę interesuje legenda, jaką zostali owiani Kot i Staniak, i która w pewnym sensie przyczyniła się do ich nieśmiertelności.
Za punkt wyjścia obiera obraz. Prezentowana wizualność miasta współgra z postaciami bohaterów. Kraków jest miastem szarym i smutnym. Umarłym światem, w którym nawet wesołe miasteczko nie daje chwili szczęścia. Ale jest to także Kraków mocno ukryty dla widza. Bo to czego nie widać, intryguje najbardziej.
Zabójca z lubieżności
Tematyka morderstwa nie jest obca Koszałce. Dokument „Zabójca z lubieżności” z 2012 roku przedstawia historię spotkania Joachima Knychały – seryjnego mordercy kobiet, skazanego w 1985 roku na karę śmierci przez powieszenie, zwanego „Wampirem z Bytomia” bądź „Frankensteinem ”– z Edwardem Kozakiem, byłym dziennikarzem telewizyjnym. W latach 80. Kozak napisał książkę „Pamiętnik wampira – szczera rozmowa ze śląskim wampirem”.
Marcin Koszałka zdecydowanie lubi pozostawiać widzowi filmowe niedopowiedzenia. Bo to, co ukryte, jest dużo bardziej interesujące. Obecność śmierci w popkulturze nadal wywołuje niepokój i stanowi temat tabu. On próbuje się z nią zmierzyć.