Od aktorstwa do reżyserii. Przypadek czy powołanie?

żurnalista

Miłośnik muzycznych festiwali, folk metalu, ale muzyki filmowej i nieco spokojnejszej. Student Łódzkiej Szkoły Filmowej i przyszły kierownik produkcji (i oby producent!). Pasjonat nowinek telewizyjnych oraz filmowych, a do tego fan polskiego kina i animacji. Prywatnie fan internetowych wpisów Magdy Gessler i imprezowy wodzirej. Redaktor tvnfakty.pl, a teraz również Today.pl. Łodzianin z energią i ciekawymi pomysłami.

 6 min. czytania
 0
 49
 14 stycznia 2016
fot. YouTube
Jednym zdaniem: O reżyserskich poczynaniach gwiazd kina na całym świecie.

Oscarowe produkcje, pokazy na cenionych festiwalach i wielomilionowa publiczność. Choć często są związani z filmem, na reżyserską karierę decydują się w późniejszych latach swojej kariery. Komu stanie po drugiej stronie kamery wyszło lepiej, a komu gorzej?

Clint Eastwood

Zdecydowanie reżyserem, ale i aktorem z przypadku został Clint Eastwood, który początkowo planował karierę sportową. Dorywcza praca jako aktor przyniosła niespodziewanie role w spaghetti westernach Sergio Leone. Po nich świat filmu stał dla Clinta otworem. Reżyserią Eastwood zajął się dość szybko, bo już siedem lat po roli w „Za garść dolarów”. Do dzisiaj na swoim koncie ma blisko czterdzieści reżyserskich produkcji, z czego wiele na stałe zapisało się już w historii kina. W ciągu kilkudziesięciu lat zdobył trzy Złote Globy za reżyserię („Za wszelką cenę”, „Bird” i „Bez przebaczenia”), przy czym za aktorstwo nie otrzymał nigdy nawet nominacji.

Angelina Jolie

Coraz częściej po drugiej stronie kamery pojawia się Angelina Jolie. Choć warto nadmienić, że w wieku czternastu lat młoda Jolie zajęła się reżyserią... ceremonii pogrzebowych. Aktorka póki co ma na swoim koncie już trzy pełnometrażowe produkcje kinowe. O ile pierwsza z 2011 roku („Kraina miodu i krwi”) przeszła raczej bez echa, tak o kolejnych dwóch mówiło się już dużo więcej. „Niezłomny” doczekał się trzech nominacji do Oscara, przynosząc też 160 milionów dolarów zysku ze sprzedaży biletów (przy 60 milionach w budżecie). O ostatnim dziele Jolie „Nad morzem” dobrego słowa powiedzieć już nie można, a całości bliżej jest do „Rejsu w nieznane”, dziesięciokrotnie nominowanego do Złotych Malin niż oscarowej produkcji.

Ryan Gosling

Po aktorskich sukcesach na reżyserię zdecydował się też Ryan Gosling. I choć „Lost River” powstało zapewne jedynie ze względu na nazwisko aktora, produkcję ogląda się naprawdę dobrze. Widać wizualne odniesienia do „Twin Peaks” i tym samym do Davida Lyncha, co działa jedynie na korzyść Goslinga. Więcej takich debiutów!

Tom Hanks

Sporadycznie za kamerą staje też Tom Hanks. Jego największym sukcesem pozostaje na razie „Larry Crowne – uśmiech losu”, w którym również zagrał. Oprócz wspomnianej komedii aktor ma na swoim reżyserskim koncie między innymi „Szaleństwa młodości” czy seriale: „Kompania braci” i „Upadłe anioły”. Na ten rok zaplanowana jest jego kolejna pełnometrażowa produkcja „A Wilderness of Monkeys”.

Sylvester Stallone

Sylvestra Stallone każdy z nas zna z przynajmniej dwóch ról – Rambo i Rocky’ego. Po sukcesie pierwszych części produkcji, w których wcielał się w te postaci, Stallone postanowił sam wyreżyserować kolejne. W „Rocky 2”, „Rocky 3”, „Rocky 4”, „Rocky Balboa”, a także w „Johnie Rambo” mogliśmy oglądać Sylvestra nie tylko jako aktora, ale i poznać jego reżyserskie zdolności. Dodatkowo gwiazdor wyreżyserował też pierwszą część „Niezniszczalnych” i dramat muzyczny „Pozostać żywym”. W 2016 do kin wejdzie „Rambo 5”, w którym Stallone oczywiście nie tylko zagra.

Ben Affleck

Spore reżyserskie nadzieje wiele osób widzi w Benie Afflecku, który za „Operację Argo” otrzymał Złoty Glob za reżyserię i Oscara za najlepszy film. Mimo regularnych nominacji do Złotych Malin, Affleck stopniowo udowadniał, że jest lepszym reżyserem niż aktorem. Choć wcześniejsze jego produkcje „Miasto złodziei” i „Gdzie jesteś, Amando” raczej do hitów nie należały, to 2012 rok i premiera „Argo” przyniosła mu nawet Złotą Malinę jako Nagrodę Odkupienia. Warto wspomnieć, że w 1998 roku wraz z Mattem Damonem zostali nagrodzeni Oscarem za najlepszy scenariusz oryginalny do filmu „Buntownik z wyboru”. Już w tym roku kolejna reżyserska produkcja Afflecka „Live By Night” na podstawie powieści Dennisa Lehane’a, którego dzieła były już ekranizowane („Wyspa tajemnic”, „Rzeka tajemnic”).

George Clooney

Reżyserskie kroki stawia także George Clooney. Największą popularnością cieszyły się jego „Idy marcowe”, w których również zagrał oraz dramat „Good Night and Good Luck”, który zdobył sześć nominacji do Nagród Akademii. „Obrońców skarbów” i „Niebezpiecznego umysłu” do udanych dzieł Clooneya zaliczyć już raczej nie można. Rok 2017 przynosi nam jednak spore nadzieje. Aktor planuje wspólnie z braćmi Coen zrealizowanie czarnej komedii kryminalnej „Suburbicon”, w której zagrać mieliby Matt Damon i Julianne Moore.

Mel Gibson

Filmowy „Mad Max”, czyli Mel Gibson także kilkukrotnie wybrał reżyserską ścieżkę kariery. O ile o jego debiucie „Człowiek bez twarzy” mało kto dziś pamięta, kolejne filmy: „Braveheart”, „Pasja” i „Apocalypto” to jedne z bardziej znanych dzieł ostatnich lat. W tym roku planowana jest premiera kolejnej produkcji Gibsona „Hacksaw Ridge”, w której zagrają Sam Worthington i Andrew Garfield.

Kevin Costner

Najbardziej spektakularnie swoją reżyserską przygodę rozpoczął niewątpliwie Kevin Costner, którego „Tańczący z wilkami” w 1990 roku zgarnął aż dwanaście nominacji do Oscara, z czego siedem zamieniło się w statuetki dla westernu z Costnerem w roli głównej (w tym za najlepszą reżyserię). Sytuacja zaskakuje tym bardziej, że aktor skończył studia na wydziale biznesu i marketingu i tym się zresztą na początku zajmował. Kolejne produkcje, które aktor reżyserował, odnosiły już umiarkowany sukces („Wodny świat”, „Wysłannik przyszłości”). Od 2003 roku („Bezprawie”) Costner nie wyreżyserował już żadnego filmu.

Nie każdy reżyserem musi zostać. Jak wspomniał kilka dni temu Leonardo Di Caprio praca reżysera wydaje się mu zbyt skomplikowana, dlatego nigdy się na nią nie zdecyduje. Pozostaje tylko życzyć Leo szczęścia na tegorocznym rozdaniu Oscarów – może wreszcie – za rolę w „Zjawie” zdobędzie upragnioną statuetkę.

Udostępnij na  (49)Skomentuj