„Chyba chciałabym mieć siłę i miłość...”. Taneczny świat Piny Bausch

żurnalista

Trzy osoby wcale (nie)boskie: Magda (NIE Magdalena), Marianna i Mangie (dla znajomych). Skończyła studiować dziennikarstwo radiowe, animuje, recytuje oraz imprezuje z dziećmi w wieku przedszkolnym. Namiętnie czyta nowości na rynku wydawniczym i chadza do teatru. Oprócz pracy w projekcie „Today” próbuje wydłużyć swoją dobę o parę dodatkowych godzin oraz uniezależnić się od kawy. Nie słodzi, więc nie miesza. Ma skłonności do nierzeczywistości.

 4 min. czytania
 3
 304
 17 stycznia 2016
fot. materiały prasowe
Jednym zdaniem: Wyjątkowa Pina Bausch. Opisujemy magię jej talentu.

Jedna z najważniejszych tancerek i choreografek XX wieku. Wzbudzała kontrowersję, myślała i pracowała nieszablonowo. Swoją ciężką pracą zyskała duży rozgłos, a o jej spektaklach mówi się do dziś. Panie i Panowie, przedstawiamy Pine Bausch!

Początki

Pina (1940–2009) była niemiecką tancerką oraz choreografką, specjalizującą się głównie w balecie. Jako dziecko była wychowywana w swobodnej atmosferze, wiele było jej wolno, dlatego nie raz stawiała cały dom na głowie.

Już pierwsze trenerki Piny wróżyły jej wielki sukces. Jej talent był widoczny niemal na każdym kroku, a urok, który dopełniał całą jej osobę, potęgował dodatkowo to wrażenie. Jej kariera nabrała rozmachu na większą skalę po przedstawieniu „The Fairy Queen”, w którym zagrała rolę nimfy, jednak prawdziwy początek kariery wiąże się z przyjęciem do Julliard School of Music w Nowym Jorku.

Kadr z filmu PINAfot. materiały prasowe

Dwa obozy

W 1968 roku Pina została choreografem baletu w Wuppertalu. Jej kompozycje taneczne wzbudzały skrajne opinie wśród krytyków sztuki baletowej; jedni podziwiali jej bezkompromisowe podejście do tematu, inni natomiast szykanowali jej metody pracy, a twórczość uważali za zbyt prowokującą, nawet pozbawioną smaku. Początkowo Pina bardzo niepewnie i lękliwie odpowiadała na wszelkie „zaczepki” dziennikarzy, którzy próbowali wypytać ją o szczegóły pracy, a także o ustosunkowanie się do krytyki na jej temat. Bausch zdawała się mieć niskie poczucie własnej wartości, co, patrząc na poziom jej pracy, nie było proporcjonalne do wielkiego talentu.

„Wiem, że wszystko idzie i będzie szło po mojej myśli”

Okres niepewności co do własnego talentu odszedł na szczęście w zapomnienie, co świetnie wykorzystał Arno Wostenhofer, który odkrył Pinę – choreografkę. Wierzył w nią niemal od samego początku, a to zaowocowało tym, że powierzył jej funkcję dyrektorki baletu w „Wuppertal Opera Ballet”, nazwanego później „Tanztheater Wuppertal Pina Bausch”.

Właściwie zawsze chciałam zrobić coś dla siebie, jakiś spektakl, który pozwoli mi tańczyć, w którym mogę się wyrazić. Ale nawet nie śniłam o tym, żeby zostać choreografem.
Kadr z filmu PINAfot. materiały prasowe

Pierwsze spektakle Piny podczas jej „rządów” w Operze to między innymi „Fritz” – wieczór taneczny, „Frühlingsopfer” („Ofiara Wiosny”), „Kontakthof” („Punkt Kontaktowy”).

Nie będę tańczyć tak, jak mi zagracie!

Co wyróżniało pracę Piny? Jej tancerze mogli na scenie mówić, chodzić, poruszać się tak, jak to robią w życiu codziennym. Muzykę poważną mieszała np. z tangiem, sama robiła swoiste „kolaże muzyczne”, których następnie używała w swoich spektaklach. Czerpała inspirację z ludzi, to oni byli jej motorem napędowym, pomagali w kreacji jej tanecznego świata.

Pokrywała scenę trawą, na której umieszczała żywą sarnę, używała piasku, wody, ziemi. W jednym z „show” pojawił się starszy mężczyzna w roli gimnastyka, w innym tancerz w konwulsyjnych ruchach zachęcał publiczność do zażycia kąpieli słonecznych. Pina non stop łamała konwencje, a jej spektakle przemieniały się w grę, w której każdy mógł zwyciężyć. Artystka niejednokrotnie przebierała swoich aktorów w stroje nieadekwatne do ich płci biologicznej. Chciała w ten sposób przekazać, że w każdym z nas istnieje pierwiastek zarówno męski, jak i żeński.

Pina na scenie używała wielu absurdów i niesztampowych rozwiązań. Innym przykładem takich działań było to, że tancerze kroili cebulę, a następnie pocierali nią sobie oczy i... płakali. Choreografka chciała w ten sposób pokazać walkę męskości z kobiecością, którą, według niej, trudno im uzewnętrznić. Inna scena pokazuje nagą kobietę biegającą po scenie w szpilkach, z przywieszonym na szyi akordeonem.

Kadr z filmu PINAfot. materiały prasowe

Codzienność pokazana w przerysowany sposób to kwintesencja wielu spektakli Piny. Choreografka pokazała rytuał picia kawy, zażywania kąpieli, jedzenia spaghetti, czytania gazety. Niektóre sceny były zabawne, inne miały w sobie coś złowrogiego i niepokojącego.

Kolacja z Piną

Dziennikarz Paweł Matyja w jednym ze swoich tekstów wspomina artystkę. Miał możliwość porozmawiać z nią na żywo jeszcze w 2001 roku, w Niemczech, po jej powrocie z tanecznego tournee:

A więc siedzi przede mną kobieta, która potrafi przemienić ponurą salę teatralną w pastelowe pole goździków.

To, co sobą reprezentowała ta niemiecka artystka, sprawiło, że pojawiło się wiele publikacji na temat jej życia i pracy. Po śmierci Piny przyjaciele i tancerze z nią współpracujący wspominają to, jaką osobą była i co jej zawdzięczają. Uwieńczeniem tych wypowiedzi jest film „PINA”, który miał swoją premierę w 2011 roku.

Udostępnij na  (304)Zobacz komentarze (3)