Seks, transseksualiści i bycze jądra. Tak się robi telewizję w XXI wieku!

żurnalista

Miłośnik muzycznych festiwali, folk metalu, ale muzyki filmowej i nieco spokojnejszej. Student Łódzkiej Szkoły Filmowej i przyszły kierownik produkcji (i oby producent!). Pasjonat nowinek telewizyjnych oraz filmowych, a do tego fan polskiego kina i animacji. Prywatnie fan internetowych wpisów Magdy Gessler i imprezowy wodzirej. Redaktor tvnfakty.pl, a teraz również Today.pl. Łodzianin z energią i ciekawymi pomysłami.

 5 min. czytania
 0
 49
 17 stycznia 2016
fot. Pixabay
Jednym zdaniem: Jak zaskoczyć widza XXI wieku?

Szok, zaskoczenie, niedowierzanie. Telewizja od lat stara się przyciągać naszą uwagę coraz bardziej zdumiewającymi formami przekazu. Słynna scena seksu w wannie w „Big Brotherze” przez długi okres uznawana była za maksimum tego, co może pokazać telewizja. Dziś wiemy już, że można o wiele więcej.

Już na początku pojawienia się „Big Brothera” w Polsce show budziło kontrowersje, a wiele osób zastanawiało się, czy naruszane zostały zasady obyczajowe. Nieważne, jak wiele złego można było mówić o tym reality-show – polscy widzowie byli spragnieni tego typu rozrywki. Żaden inny program w historii TVN-u nie osiągnął takiej oglądalności – finał obejrzało bowiem ponad dziewięć milionów osób. O popularności niedługo później przekonali się uczestnicy show, którzy stali się celebrytami i zaczęli występować w wielu nowych programach.

Jednak dopiero rok później, podczas trwania trzeciej odsłony „Big Brothera” doszło do słynnej sceny w wannie. Agnieszka Frykowska i Łukasz Wiewiórski, czyli Frytyka i Ken mieli uprawiać tam seks. Mimo że zainteresowani później zaprzeczali jakoby doszło do stosunku płciowego, nagrania pozostały i każdy może sam wyrazić opinię na ten temat. Sytuacja wywołała medialną burzę na temat wolności przekazu w telewizji.

Temat szybko podchwycono. Polacy pokochali reality-show, podglądanie ludzi w nietypowych sytuacjach i śledzenie każdego ich ruchu. Polsat przez kilka lat nadawał podobny formułą do „Big Brothera” – „Bar”, w którym zresztą również dwukrotnie pojawiła się Frykowska. W 2004 roku postawiono w TVN na bardziej odważny gatunek, wysyłając kilkanaście osób na bezludną wyspę, na której musieli przetrwać przez dwa miesiące („Wyprawa Robinson”).

Nagranie Frytki i Kena z „Big Brothera”

Mimo iż nie była to polska produkcja, „Wszystko o Miriam” zainteresowało miliony Polaków. Formuła show była prosta i do złudzenia przypominała dzisiaj emitowane randkowe programy pokroju „Kto poślubi mojego syna?”. Kilku mężczyzn przez dwa tygodnie rywalizowało o względy modelki Miriam, która finalnie miała wybrać dla siebie jednego kandydata. Nikt z nich nie wiedział jednak, że Meksykanka urodziła się jako mężczyzna i nadal nie poddała się operacji usunięcia męskich genitaliów. Po zakończeniu show uczestnicy podali nawet producentów do sądu, a krytycy przez lata nazywali eksperyment najokrutniejszym pomysłem w historii reality-show.

W Polsce programy podobne w założeniach, jak „Randka w ciemno” czy późniejszy „Rolnik szuka żony” nie szokowały jednak aż tak bardzo. Polacy tymczasem przez kolejne lata podglądali życie zwykłych, ale i znanych ludzi chociażby w „Supernianii”, „Perfekcyjnej Pani Domu”, „Jestem jaki jestem” z Michałem Wiśniewskim, kolejnych edycjach „Big Brothera” w TV4 czy „Zamieńmy się żonami”. Swego czasu sporą popularnością cieszył się nadawany w Polsacie show „Nieustraszeni”, który doczekał się nawet jednego polskiego sezonu. Jednak to oryginalny produkt amerykański sprzedawał się najlepiej. Zadania, polegające na tym, że uczestnicy musieli zjeść jądra renifera, krowie mózgi, skorpiony czy gąsienice, przyciągały najliczniejszą widownię.

Na fali popularności zagranicznych serii „Ekip z Newcastle”, „Ekip z New Jersey” i „Ekip z Cardiff” w 2013 roku MTV Polska pokazała pierwszy sezon „Warsaw Shore: Ekipy z Warszawy”, który jeszcze przed emisją wzbudzał spore kontrowersje. Emitowany w niedziele po dwudziestej trzeciej reality-show już w pierwszym odcinku pokazał to, na co większość czekała – imprezy, seks, imprezy i seks. Formuła oparta na tych dwóch fundamentach sprawdza się jednak doskonale – na wiosnę planowana jest piąta odsłona show, a w trakcie przerw stacja emituje programy, w których uczestnicy oglądają i komentują odcinki ze swoim udziałem.

Ostatnim wydarzeniem, które wywołało szeroką dyskusję na temat granicy obyczajowości, było pojawienie się strony internetowej, w której rodzina transmitowała swoje życie na żywo. W domu zamontowano kilka kamer, a internauci mogli wybierać pokój i osobnika, z którym chcą spędzić czas. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie udział dzieci w projekcie. Sąd zareagował, a rodzina Dzikowskich wyłączyła kamery w pokojach najmłodszych. Relacja na żywo z pozostałych pomieszczeń nadal jest prowadzona.

Mimo że w rodzimej telewizji pokazano już naprawdę wiele, daleko nam jeszcze do innych krajów. Chociażby w Holandii furorę robi reality-show „Utopia”, w którym grupa kilkudziesięciu osób przez rok ma stworzyć państwo od podstaw. Daleko nam też do Pakistanu, w którym jedną z nagród w teleturnieju było... dziecko. Tradycyjny kuferek z „Jakiej to melodii” sprawdza się u nas znaczenie lepiej.

Udostępnij na  (49)Skomentuj