Zadeklarowanych uczestników akcji jest tylu, ilu mieszkańców Brzeska, Bytowa, Garwolina czy Konstancina-Jeziornej (17 tysięcy). Zainteresowani (26 tysięcy) zastąpiliby ludzi żyjących w Pszczynie, Świeciu lub Wałczu. Zaproszeni (21 tysięcy) zajęliby Lubań, Opoczno, Działdowo, względnie Wieliczkę. Lubiących i komentujących nie sposób zliczyć.
Od kilku dni na Facebooku furorę robi wydarzenie „Znajdę męża w 2016 roku”. Swoje anonse publikują tam nie tylko kobiety. I to nie tylko takie stanu wolnego. Ogłaszają się mężatki. Ogłaszają się mężczyźni. Niektórzy chcą nawet coś sprzedać: samochód, opony... Są też członkowie rodziny, przyjaciele i znajomi, którzy deklarują, że piszą w imieniu kandydatów. Wyręczają ich z życzliwości, bo ci się krępują. Prawdziwa miłosna fala. Ale czy na pewno?
W środę zamieszczam na stronie wydarzenia ogłoszenie. Proszę, żeby osoby, które chcą mi pomóc w napisaniu tekstu o akcji, zgłosiły się w komentarzach lub wysłały mi prywatną wiadomość.
Zero odzewu. Mimo że wpis opatrzyłam zdjęciem Kota ze „Shreka”.
Zaczynam żałować, że nie dałam cycków. I wysyłam wiadomości do ludzi, którzy opublikowali wpisy na stronie. W sumie 21 (do 12 mężczyzn i 9 kobiet). Odpowiada mi pięciu panów i jedna dziewczyna.
Uśmiech na twarzach samotnych kobiet
Pierwszy (już po 9 minutach) odzywa się Michał (czarno-białe zdjęcie profilowe, pociągła twarz, smutna mina). Pisze jedno słowo: „niestety”. Nie odpowie na moje pytania o swój udział w wydarzeniu. Życzy mi miłego dnia, udanego artykułu i przesyła pozdrowienia. Po dwóch dniach od naszej rozmowy Michał zdjęcia profilowego już nie ma.
Krzysztof (na profilówce tylko twarz; blondyn, broda, oczy zamknięte, chyba leży na trawie, na koniec rozmowy dowiaduję się, że chroni swoją prywatność i naprawdę ma na imię Adam) najpierw odpowiada: – Na stronie wydarzenia spędziłem około 2 minut i nie traktuję go zbyt poważnie. Obawiam się, że nie będę w stanie Pani pomóc w czymkolwiek. Potem udaje mi się dowiedzieć, że post opublikował, bo zobaczył, że jego kolega bierze udział w akcji i że zrobił to dla żartu.
Bartosza (zamiast zdjęcia profilowego zabawna grafika) do udziału skłoniła nuda. Bartłomiej (profilówka to selfie w lustrze, na niej gość w białej czapce i czarnym T-shircie napina biceps) chciał przyozdobić uśmiechem twarze samotnych kobiet, które autentycznie szukają tam kogoś i tych, które oczekują zabawnego kontentu. Piotr (ma koszulę w kratkę i trzyma aparat, w tle szyld z napisem „Las Vegas”) po prostu dołączył do zabawy.
– Koleżanka wysłała mi zaproszenie do wydarzenia i namówiła, żeby dla żartów napisać post – tak jak zrobiła to reszta ludzi tam, no bo „co Ci szkodzi, a może znajdziesz sobie kogoś” – odpisuje Agata (blondynka, długie włosy, na powiekach kreska à la Amy Winehouse).
Szukanie drugiej połówki w Internecie to dzisiaj standard. Według danych z Megapanelu PBI/Gemius w styczniu tego roku najpopularniejszy portal randkowy – Sympatia.onet.pl odwiedziło ponad milion użytkowników. Z badań z jesieni ubiegłego roku wynika, że z takich serwisów korzysta miesięcznie nawet 3,5 miliona Polaków.
Internet jest odpowiedzią na wszystkie pytania
Po opublikowaniu wpisu na stronie „Znajdę męża w 2016 roku” Bartłomiej dostał trzy zaproszenia do znajomych i dwie wiadomości od obcych kobiet (nie licząc tej ode mnie). – Ciężko nazwać to propozycjami matrymonialnymi. To jakieś luźne formacje słowne składające się na nic więcej jak „cześć, chciałam zagadać” – wyjaśnia. Piotr też dostał kilka nowych zaproszeń do znajomych i wiadomości od kobiet (jedna zarzuciła mu brak skromności, bo na stronie wydarzenia napisał m.in., że ma luksusowe samochody i wille w Saint-Tropez, a żony nie szuka, tylko chciał się pochwalić). Do Agaty odezwali się za to dwaj chłopacy, których co prawda zna, ale z którymi nie miała kontaktu od kilku lat. – Nie padły żadne propozycje, ale nie wiadomo, co będzie dalej – opowiada.
Na stronie furorę robią dwa wpisy. Kamil – kucharz, miłośnik muzyki i prac domowych zebrał na razie blisko 19 tys. lajków, ponad 1,2 tys. komentarzy i 174 udostępnienia. Ogłoszenie Magdy, która wybaczy mężczyźnie wszystkie wady, a do jej głównych zalet zaliczyć można m.in. urodę – szczególnie widoczną przy wyłączonym świetle, lubi 17,5 tys. osób, a udostępnia ponad 250. Do tego dochodzi ponad 750 komentarzy. Ani Kamil, ani Magda nie odpisali na moją wiadomość.
Darek (na profilówce krótko ostrzyżony blondyn w ciemnoniebieskim T-shircie) polubił moją prośbę o pomoc na stronie wydarzenia. Wątpi, żeby miało ono służyć publikacji prawdziwych ofert matrymonialnych. – Wydaje mi się, że w zamierzeniach to raczej pewna forma wyrażenia w luźny sposób dążenia do uzyskania stabilizacji sytuacji życiowej. Każdy przecież do tego dąży. Z innej strony to też kolejna z wielu przestrzeni do prześmiewczego wyrażania się o aspekcie życia, jakim jest małżeństwo czy poszukiwanie drugiej połowy, czego wynikiem jest powstały spory już facebookowy trolling – pisze Darek. I dodaje: – Wielu ludzi wyraża się żartobliwie, ironicznie, ale też nie wiadomo, jaka motywacja podyktowała takie wypowiedzi. Czy celem było zażartowanie, czy zaznaczenie swojej obecności w tym wątku? Bo „a może ktoś zauważy, spodobam się i napisze do mnie”. Niektóre posty wyglądają zupełnie poważnie i zastanawiam się, jakiego efektu oczekują osoby, które je udostępniają.
– Niestety nastały takie czasy, że faktycznie trudno jest znaleźć na stałe kogoś, kto by odpowiadał naszym wymaganiom. I nikt już nie czeka na tę spontaniczną miłość od pierwszego wejrzenia, na ten grom z nieba. Skoro w internecie szukamy odpowiedzi na wszystkie pytania, to czemu nie poszukać tam miłości? – pisze Krzysztof, starając się wyjaśnić fenomen wydarzenia „Znajdę męża w 2016 roku”. Agata uważa wręcz, że znalezienie drugiej połówki na Facebooku jest łatwiejsze niż w realnym życiu. – Człowiek jest bardziej śmiały i otwarty na nowe znajomości – tłumaczy. – W realu się boi? – dopytuję. – Może bardziej boi się reakcji drugiej osoby na to, co powie lub jak się zachowa, a przy komunikowaniu się przez internet można przemyśleć i przeanalizować swoją wypowiedź – precyzuje Agata. Bartłomiej wątpi, że ktoś dzięki akcji znajdzie miłość. – Aczkolwiek może ktoś będzie miał na tyle szczęście, że mu się uda – pisze.
Czego wciąż mi brak?
Wydarzenie „Znajdę męża w 2016 roku” zorganizowała Aleksandra. Na profilowym zdjęciu blondynka, długie włosy spięte w kucyk, duże oczy, wydatne usta. W opisie akcji: „DLA TYCH, KTÓRYM NIE UDAŁO SIĘ WZIĄĆ UDZIAŁU W WYDARZENIU W 2015 ROKU. ROK 2016 BĘDZIE LEPSZY!!!”. Aleksandra publikuje jeszcze na stronie swój opis (zaznaczając, że został stworzony przez „życzliwych” facebookowiczów) i zaprasza do wzięcia udziału w wydarzeniu „Zwierzęta też chcą mieć święta!”. Na moją wiadomość prywatną nie odpowiada.
Na Facebooku można tymczasem dołączyć do pokrewnych akcji: „Znajdę żonę w 2016 roku” (cztery takie wydarzenia), „Znajdę męża / żonę w 2016 roku” (jedno wydarzenie dla całego świata, jedno dla Kielc i jedno dla Stargardu Szczecińskiego), „Znajdę MIŁOŚĆ w 2016 roku”, a nawet „Znajdę węża w 2016 roku” (w opisie czytamy: „Wydarzenie dla tych, którzy nie szukają męża w 2016 roku ale czegoś wciąż im brak...”).
W najpopularniejszej akcji „Znajdę męża w 2015 roku” uczestniczy 11 tys. osób – to tak, jakby partnera szukali wszyscy mieszkańcy np. Drawska Pomorskiego albo Góry Kalwarii.