Prawda o Kubusiu Puchatku, która zniszczy Twoje dzieciństwo

żurnalista

Jako kilkuletnia dziewczynka bała się ludzi (nawet członków rodziny, którzy przychodzili w odwiedziny), więc kiedy dorosła, postanowiła zawodowo się z ludźmi kontaktować i studiować dziennikarstwo. Interesuje się sportem, zwłaszcza siatkówką. Kiedyś potrafiła nawet wymienić daty urodzenia siatkarzy, którzy w 2006 roku zostali wicemistrzami świata. Wciąż obiecuje sobie, że obejrzy wszystkie filmy z pierwszej setki rankingu Filmwebu i zapisze się na kurs tańca. Dużo czyta (w szczególności literaturę faktu) i jeszcze więcej mówi (nawet niepytana). Choleryczka. Można ją udobruchać sernikiem i wszystkim, co ma w sobie jabłka.

 3 min. czytania
 2
 8
 14 grudnia 2015
fot. Pixabay
Jednym zdaniem: Zdradzamy mało znane fakty o jednej z najpopularniejszej postaci literatury dla dzieci.

Jeśli chcesz ocalić pielęgnowane latami wspomnienia o niezbyt rozgarniętym misiu uwielbiającym miód i jego przyjaciołach ze Stumilowego Lasu, czym prędzej przerwij czytanie. Uprzedzam, bo nie mam zamiaru brać odpowiedzialności za Twoje łzy i nieprzespane z żalu noce.

Postać, którą w Polsce znamy jako Kubusia Puchatka, różni się od bohatera opisanego przez Alana Alexandra Milne'a. W oryginale miś ma na imię Winnie-the-Pooh. Tłumacząca powieść z angielskiego Irena Tuwim (siostra znanego poety Juliana) stworzyła mu nową tożsamość. Wszystko ponoć dlatego, że nie znała okoliczności napisania książki. A i angielskim nie władała wcale tak fantastycznie, jak to na wskazuje wykonywana profesja.

Kupię tego niedźwiedzia!

Pierwowzorem postaci z powieści jest prawdziwa niedźwiedzica Winnie, która w 1914 roku trafiła do londyńskiego zoo. Zostawił ją tam jej opiekun – kanadyjski oficer Harry Colebourn. Chłopak uczył się weterynarii w collegu w Ontario. Został dołączony do 34. Pułku Kawalerii i wraz z nim miał dołączyć do Drugiej Kanadyjskiej Brygady Piechoty. Po drodze, w White River Colebourn kupił małą niedźwiedzicę. Sprzedającym był myśliwy, który zastrzelił jej matkę. Porucznik nazwał zwierzaka Winnie – na wspomnienie swojego rodzinnego miasta – Winnipeg. Winnie została maskotką całej brygady. Towarzyszyła żołnierzom nawet w czasie obozu, który odbywał się w Anglii – na Równinie Salisbury.

Wojacy musieli się jednak ze swoją ulubienicą rozstać. Wszystko dlatego, że zostali wysłani do Francji – trwała I wojna światowa.

Harry Colebourne i Winniefot. Wikipedia

Porucznik Colebourn przeżył wojnę i w 1919 roku wraz z Winnie oficjalnie prezentował londyńskie zoo. Niedźwiedzica stała się wielką atrakcją ogrodu. To właśnie tam zobaczyli ją Alan Alexander Milne i jego czteroletni syn Christopher Robin. Chłopiec bardzo polubił zwierzaka. Tak bardzo, że maskotkę, którą dostał na swoje pierwsze urodziny, postanowił nazwać Winnie-the-Pooh. Drugi człon imienia miś zawdzięcza... łabędziowi. Christopher lubił bowiem karmić pewnego łabędzia, a że ten nie chciał czasami do niego podpływać, chłopiec odwracał się i udawał, że wcale mu na tym nie zależy, mówiąc przy tym właśnie „Pooh” (Milne opisuje to w jednym z wierszy ze zbioru „When We Were Very Young”).

Irena Tuwim zrobiła z Winnie-the-Pooh Kubusia Puchatka. Trzeba jednak przyznać, że imię jest faktycznie nieprzetłumaczalne. Mimo to Monika Adamczyk-Garbowska podjęła próbę przekładu wierniejszego oryginałowi i nazwała misia... Fredzia Phi-Phi.

Zresztą, imię to niejedyna nieścisłość w tłumaczeniu Tuwim. Kubuś nie grzeszy u niej mądrością. Tymczasem u Milne'a nie jest ani głupiutki, ani infantylny, tylko po prostu na swój sposób ironiczny. Krzyś w oryginale to Christopher, a nie Chris (pierwowzór tej postaci to oczywiście syn autora), który był chłopcem, ale chciał, żeby traktować go jak dorosłego – stąd używanie pełnej wersji imienia. Mama Kangurzyca to po prostu Kanga, a Maleństwo – Roo. To świetna gra słów –„kangaroo” po angielsku znaczy „kangur”. Chodziło o to, że imiona miały podkreślać nierozerwalną więź matki i dziecka. Jak uzyskać taki efekt w języku polskim?

Bo fantazja jest od tego, aby bawić się na całego

Ogólnie tłumaczenie Tuwim uchodzi za świetne pod względem literackim, ale jest to raczej adaptacja książki Milne'a niż przekład. Wierniejsza oryginałowi praca Adamczyk-Garbowskiej jednak się u nas nie przyjęła (a nawet wywołała lawinę krytyki fanów dokonania Tuwim).

Cóż, literatura ma swoje prawa. We wstępie do oryginału Milne pisze, że w zoo widzieli wraz z Christopherem niedźwiedzia polarnego. Winnie naprawdę była niedźwiedziem brunatnym. Swoje prawa ma też dzieciństwo. Winnie to imię żeńskie. Syn pisarza nazwał tak tymczasem maskotkę, która – jak podkreślał – była rodzaju męskiego.

Zabawki chłopca stały się zresztą inspiracją do stworzenia także innych bohaterów książki: Prosiaczka, Kłopouchego, Kangurzycy i Maleństwa oraz Tygryska. Tylko Sowę i Królika wymyślił sam Milne (a narysował ilustrator całości Ernest Shepard).

Tak wyglądały zabawki Christophera Milne'afot. Wikipedia

A teraz możecie już płakać, walić głową w ścianę i wyzywać mnie od najgorszych. Możecie też sięgnąć po oryginał Kubusia Puchatka. E, po tłumaczenie zresztą też :). Pamiętacie ten cytat?

– A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? – spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. – Co wtedy? – Nic wielkiego – zapewnił go Puchatek. – Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.
* P. P. Reszka, „Awantura o płeć Kubusia. Dlaczego Puchatek został Fredzią Phi-Phi?” (14.12.2015). * M. Woźniak, „Puchatka przepustka do sławy. Pochwała Ireny Tuwim”, „Przekładaniec”, nr 26/2012, s. 115–134. * The Origins of the Name „Winnie” (14.12.2015. * The Adventures of the REAL Winnie-the-Pooh (14.12.2015).
Udostępnij na  (8)Zobacz komentarze (2)