Żyjemy w czasach, w których trudno sobie wyobrazić przedmiot pozbawiony funkcji elektronicznych. Przyzwyczailiśmy się już, że każdy nasz sprzęt, nawet ten najmniejszy, jest tak naprawdę plątaniną kabli w niewielkim pudełeczku. Jeżeli wyjęlibyśmy wszystkie przewody z wnętrza naszych małych urządzeń i przenieśli się na nieco bardziej mechaniczne gadżety, czy wtedy również moglibyśmy funkcjonować jak do tej pory?
Najnowsza minikamera, bezprzewodowy głośnik z bluetoothem z funkcją odbierania rozmów, latające i nurkujące drony – wszystkie te wynalazki naszych czasów mają pewne zastosowanie, mają ułatwiać życie. Zdjęcie zrobione aparatem z lotu ptaka już nie przynosi efektu wow, bo jego wykonanie nie stanowi większego problemu. Wystarczy posiadać latający sprzęt, a tych na aukcjach internetowych jest coraz więcej. Zamiast korzystania z ogólnie dostępnych dróg na skróty, warto czasem sprawdzić swoje umiejętności posługiwania się mechanicznymi przedmiotami. Nie zawsze na pastwisku lub polu pszenicy mamy idealny zasięg. Czy bez przenośnego gniazdka dalibyśmy radę odnaleźć drogę, która przyszliśmy?
Zegarek słoneczny. Z jednej strony przeżytek i eksponat muzealny, a z drugiej efektywna odskocznia od mainstreamu. Niewiele jest osób, które go dzisiaj noszą na ręku. Chyba nikt go nie nosi. Czemu by tego nie zmienić? Nie chodzi jednak o to, aby paradować z litym kamieniem na nadgarstku. Liczy się projekt i nieco większe dostosowanie do naszych czasów. Fajnie też jest, gdy sunwatche mają wbudowany kompas. Nie musimy się wtedy zastanawiać, czy dobrze stoimy, żeby sprawdzić kierunki. Może powinniśmy się odwrócić? Przekręcić się? W sunwatchu trzeba na tarczy postawić trójkątną wskazówkę i ustawić się plecami do południa (stąd wymagany kompas lub zaawansowany zmysł obserwacji) i odczytać na słupkach godzin i minut odpowiedni czas. Prawdziwy problem może być, gdy światło słoneczne występuje w śladowych ilościach.
Mechaniczne gadżety zazwyczaj dobrze wyglądają, są vintage, można je nosić na ręku. Tak samo jak główki śrubokrętów, mininożyki w bezpiecznym etui oraz niewielkie główki kluczy, na przykład francuskich. Taki zbiór męskich zabawek może występować w formie charakternej bransolety, na której na każdym odcinku stali jest dyskretnie schowane mikrourządzenie. W nieco innej postaci występują także pojedyncze narzędzia, z doczepionym kółeczkiem. Mogą one wtedy albo wzbogacić pęk kluczy albo kobiecą bransoletkę, bo wyglądem nie będą się wyróżniać od pozostałych zawieszek przyczepionych na bransoletce.
Mechanika mechaniką, powerbanki powerbankami, ale dla osób, które mają dość wiecznego ładowania wszystkiego, co jest smart (smartfon, smartkosiarka, smartodkurzacz), istnieje pewna alternatywa. Korbka. Na niektórych filmach lub bajkach jest taka sytuacja, że przedstawiciel płci męskiej wysiada na chwilę z wozu, wyjmuje metalowy pręt z jakże pojemnej kieszeni i nakręca z przodu samochód. Nowoczesne korbki stosuje się dzisiaj nieco inaczej. Wyglądem potrafią przypominać bardziej rozbudowane temperówki i mają wejście USB na kabelek z doczepianymi końcówkami. Przy krótszych ładowarkach to nie problem, posiadają już one z jednej strony zwykłe zakończenie, a z drugiej wejście na sprzęt. Jednak przy nieco starszych modelach telefonów jak Nokia 3310 będziemy musieli postarać się o zakup specjalnego łącznika.
Ciągłe podążanie za nowoczesnymi rozwiązaniami swoją drogą, ale nie warto wszystkiego ślepo akceptować. Wystarczy czasem zerwana linia wysokiego napięcia lub też rozładowany sprzęt, aby nasz dzień zamienił się w wegetację, w oczekiwanie na powrót utęsknionego prądu. Warto przygotować się na taki moment i zaopatrzyć się w pewne alternatywy, które będą czekały na użycie.