Jeszcze do niedawna zakładaliśmy sukienki i garnitury, by w spokoju celebrować nową sztukę w teatrze. A teraz? Wystarczy t-shirt, klimatyczny bar i 10 zł w kieszeni. Czym są teatry improwizowane i co wnoszą do polskiej kultury?
Impro pojawiło się w angielskich i amerykańskich teatrach w latach 60. XX wieku, ale obecnie jest już popularne na całym świecie. Czym jest? Jest jedną z form teatralnych, która... nie opiera się na scenariuszu. To jest właśnie podstawowa różnica pomiędzy teatrem tradycyjnym a improwizowanym. Tutaj wszystkie chwyty są dozwolone, bo aktorzy wymyślają tekst na oczach widzów, wiec o żadnych dublach nie ma mowy. TI wykorzystuje różne formy improwizacji, techniki, struktury pantomimiczne oraz formy pantomimiczne.
Improwizacja sceniczna rządzi się jednak swoimi prawami. O czym trzeba pamiętać skupiając się na tej sztuce? Według Dominiki Winnikow, psychologa z Krakowa, fundamentem improwizacji jest przyjmowanie wszystkich ofert, jakie narzuca nam otoczenie: ubiór partnera, jego nastrój, sugestia publiczności. Negowanie pomysłów innych jest tym, co blokuje improwizację i z góry skazuje scenkę na niepowodzenie. Jedną z technik, która uczy przyjmowania ofert jest gra „Freeze”. Polega na tym, że dwie osoby wychodzą na scenę i po późniejszych sugestiach od publiczności zaczynają improwizować. W dogodnym dla siebie momencie reszta osób z grupy może krzyknąć „Freeze”, po czym następuję zatrzymanie akcji dziejącej się na scenie. Osoba, która zatrzymała grę, klepie w ramię wybranego aktora, przyjmuje pozę, w której zastygł, po czym adekwatnie do tej pozy proponuje inną scenkę tak, aby rozmowa potoczyła się w zupełnie innym kierunku. Ważne jest, aby być spontanicznym, nie bać się tego, że coś może nam nie wyjść, a przede wszystkim nie starać się być na siłę zabawnym, bo zwykle przynosi do odmienny rezultat.
21-letnia Emilia mieszkająca w Gdańsku przygodę z improwizacją rozpoczęła ok. 2 lat temu.
Magda Sierocińska: Jak długo jesteś członkiem Teatru Improwizowanego?
Emilia Szydłowska: Założyliśmy grupę w marcu 2015 roku. A więc nieco ponad pół roku.
MS: Co skłoniło Cię do dołączenia do zespołu?
ESz: Wtedy już półtora roku chodziłam na warsztaty teatru improwizacji, prowadzone przez Małgorzatę Różalską w Akademickim Centrum Kultury przy Uniwersytecie Gdańskim. Tam poznałam pozostałych członków grupy MOVIEmy. Wszyscy mieliśmy ogromne parcie na założenie własnej grupy. Najśmieszniejsze jest to, że z większością znałam się dopiero parę miesięcy. Ta myśl nie dojrzewała w nas latami, nie znaliśmy siebie na wylot, nie wiedzieliśmy o sobie wiele. Twór powstał nieco sztucznie, nie wiedzieliśmy, czy to wypali, czy będziemy do siebie pasować. Jednakże zaryzykowaliśmy. Wypaliło, i to bardzo.
MS: Jakie formy, techniki improwizacji są ci najbliższe i dlaczego?
ESz: Na początku poznałam krótkie formy – tzw. gry. Są one śmieszne, szybkie, gagowe, rozluźniające. Kiedy jednak zobaczyłam prawdziwe, półtoragodzinne przedstawienia improwizowane na festiwalu „Podaj Wiosło” – uznałam, że to dopiero jest sztuka. Więc do tego dążymy. Do tego, by umieć improwizować spektakle. Tworzyć zwarte, spójne, emocjonujące, ciekawe historie. Co do technik improwizacji – jest ich naprawdę wiele. Trzeba regularnie spotykać się i ćwiczyć warsztat. To jest bardzo istotne.
MS: Jakie korzyści można czerpać jako członek takiego zespołu?
ESz: Zyskujesz grono przyjaciół, znajomych, lubisz się z nimi spotykać, dużo się śmiejesz, spędzasz ciekawie czas, gdy nie masz co robić wieczorem – szukasz jakichś sztuk improwizowanych w swoim mieście bądź oglądasz takowe na YouTubie. Stajesz się pewniejszy siebie, bardziej otwarty, wyluzowany. A co najważniejsze – odkrywasz pasję.
MS: A jaką rolę odgrywa w tym wszystkim widz? Czy TI może im zaproponować coś, czego wcześniej nie doświadczyli?
ESz: Według mnie, kwintesencją improwizacji jest uczynienie z niej prawdziwej sztuki teatralnej. Bardzo chciałabym, żeby ludzie traktowali wyjście na impro jak wyjście do teatru, ale w dobrym tego słowa znaczeniu (nie w znaczeniu teatru jako starych sztuk dramatycznych typu „Makbet” czy „Nie-boska komedia” i niczego nowego). Chciałabym, żeby nie mylili impro z kabaretem, którego jakość bardzo podupadła ostatnimi czasy. Marzę o tym, aby impro stawało się coraz bardziej popularne. Gdy oglądasz dobrze zrobione show – po prostu świetnie się bawisz. Jest śmiesznie, jest dramatycznie, jest interesująco. W naszym środowisku powiada się, że największym komplementem, który improwizator może usłyszeć po sztuce to: „Okej, okej, fajnie... ale powiedz mi, stary... mieliście to przygotowane, co?”
MS: Czego nauczył cię teatr impro?
ESz: Słuchania, śmiania się, błyskotliwości, kreatywności, pracowitości, FUNU :).
Improwizacja w Czasach Totalnej Kontroli, to dobra forma na oderwanie się od codzienności i wrzucenie na luz. Czasem trudno jest niczego nie planować i dać się ponieść wirowi wydarzeń, ale Teatry Impro pokazują, że warto raz na jakiś czas zaimprowizować życie. To co? 3, 2, 1... Impro! ;)