Młodzi, energiczni, bezkompromisowi i do bólu nonkonformistyczni. Partia Razem zawojowała ostatnie wybory parlamentarne, pokazując Polsce, że w kraju istnieje alternatywa dla starego, dobrze nam znanego SLD (w kwestiach gospodarczych) czy Ruchu Palikota (w kwestiach społecznych). Wszyscy spodziewali się ujrzeć jej przywódców na czele Komitetu Obrony Demokracji, ramię w ramię z liderami parlamentarnej opozycji. Nie doczekali się.
W ostatnich dniach, gdy „KOD” toczy walkę z rządzącą partią Prawo i Sprawiedliwość media brutalnie skrytykowały Razem za brak oficjalnego przystania do tej inicjatywy. Marcelina Zawisza, członek zarządu partii opublikowała na swojej stronie na Facebooku oświadczenie, w którym wyjaśnia, dlaczego Razem nie stanie „ramię w ramię z neoliberalnymi politykami chcącymi zachować status quo”.
Wiele komentarzy pod jej postem wyraża zadowolenie elektoratu partii z jej uczciwości, konsekwencji w wyznawaniu promowanych przez siebie wartości i sugeruje, że zachowanie czystych rąk jest dobrym posunięciem wizerunkowym. Warto jednak zauważyć, że polityka nie jest dyscypliną, którą można uprawiać, zachowując czyste dłonie. Nie jest również dyscypliną, którą można zacięcie praktykować w oparciu o bezkompromisowość. W końcu kompromisy to codzienność dorosłego świata, każda podejmowana przez nas decyzja jest kompromisem społecznym, musi bowiem uwzględniać prawa i potrzeby innych ludzi, żyjących wokół nas. Odrzucenie ich to miałki, typowy dla wieku nastoletniego bunt, wynikający z pragnienia życia w utopijnym świecie.
Nie jest moim celem podejmowanie dyskusji z programowymi postulatami partii Razem, a jedynie wskazanie na to, że postawiła ona sobie wyjątkowo idealistyczny, a co za tym idzie – niemal niemożliwy do realizacji cel. Zamierza toczyć walkę na dwa fronty. Próbuje zwalczać PiS, również z ich punktu widzenia dokonujący zamachu na demokrację, równocześnie jednak nie zamierza zawierać sojuszy, z punktu widzenia ich programu dość niewygodnych. Warto zwrócić uwagę na to, że na początku swojej parlamentarnej kariery bardzo podobną taktykę przyjęli politycy z list wyborczych Kukiza. Zamierzali głosować nie stronniczo, a w zgodzie z wyznawanymi przez siebie zasadami. Koniec końców część społeczeństwa zaczęła ich postrzegać jako nieliczną, komiczną grupę płynącą na fali PiS-u i funkcjonującą jako podnóżek tej partii. Choć dziś robią wszystko, by pozbyć się tej metki, będzie to wyjątkowo trudnym zadaniem.
Nikt nie oczekuje, że Razem przybije sobie piątkę z PO i .Nowoczesną i pod neoliberalnym sztandarem ruszy do boju o polską demokrację. Czy jednak nie postąpiłoby słuszniej, godząc się na niewygodny, czasowy sojusz, by zgodnie z zasadami logiki toczyć walkę z jednym politycznym przeciwnikiem na raz? Czy udział w KOD-zie nie zwiększyłby społecznej sympatii żywionej do tej partii? Sami, jeszcze bardziej rozbijając już i tak krytycznie podzielone polskie społeczeństwo, nie przyłączając się do koalicji antyPiSowskiej i wciąż tocząc swoją walkę z „wyzyskiem” (trudne do zdefiniowania słowo – dla jednych wiąże się z umową bez kompletu świadczeń, dla innych z niską płacą, dla jeszcze innych z brakiem zasiłku), nierozerwalnie połączonym z pojęciem III RP, na pewno nie odniosą żadnego zwycięstwa.
Można być nonkonformistą, można mieć własny pomysł na kraj, w którym się żyje. Właśnie oni to pokazali, mimo przeciwności stojących im na drodze. Teraz Razem mogłoby również pokazać, że dla realizowania swojego programu, okazania sprzeciwu wobec czegoś, co sami nazywają „zamachem na demokrację” czy najprościej rzecz ujmując – w walce o wolność – powinno się czasem porzucić swoją bezkompromisowość i działać wspólnie z dotychczasowymi przeciwnikami.
Polskie media są wyjątkowo brutalne i wciąż bardzo łatwo będzie im przychodzić równanie młodziutkiej partii z PiS-em. Cytując słynną, antysystemową pieśń Kaczmarskiego:
Kto sam, ten nasz najgorszy wróg