Wszyscy ci, którzy uwierzyli w łagodną i dobroduszną twarz Prawa i Sprawiedliwości, muszą czuć się rozczarowani, widząc skład rządu ułożony przez nadpremiera Jarosława Kaczyńskiego. Zamiast umiarkowanych „gołębi” w fotelach ministrów zasiądą „jastrzębie” kojarzeni jednoznacznie z IV RP.
Mroczne oblicze PiS-u ujawnione
Nowy rząd tworzą przede wszystkim twardogłowi i wierni żołnierze Jarosława Kaczyńskiego. To właśnie ci ludzie obsadzili najważniejsze resorty. Ministerstwem obrony narodowej pokieruje Antoni Macierewicz, choć przed wyborami awizowano na to stanowisko Jarosława Gowina. Ta nominacja wzbudza bodaj najwięcej emocji. Głównie dlatego, że Macierewicz słynie z kontrowersyjnych wypowiedzi i działań. Pokazywał to choćby wtedy, gdy kierował zespołem parlamentarnym badającym przyczyny katastrofy smoleńskiej. Jego wybór może okazać się dla PiS-u strzałem w kolano, ponieważ media dostały pożywkę i będą bacznie śledzić wszystkie działania nowego szefa MON-u.
Zbigniew Ziobro definitywnie przeprosił się z Jarosławem Kaczyńskim i w wielkim stylu wraca do wielkiej polityki. Po 8 latach znów zajmie fotel ministra sprawiedliwości. I zapewne znów będzie wzbudzał wielkie kontrowersje. Za swoje działania w latach 2005-2007 wytoczono mu procesy, ledwo uniknął też Trybunału Stanu. Dla sympatyków PiS-u był bezpardonowym szeryfem walczącym z patologiami i korupcją. Przez przeciwników ugrupowania Kaczyńskiego został zapamiętany jako ponura twarz IV RP. Podobnie zresztą jak Mariusz Kamiński. Były szef CBA w nowym rządzie będzie koordynatorem ds. służb specjalnych. Stanie się tak, mimo że na Kamińskim ciąży nieprawomocny wyrok. Dla Beaty Szydło nie jest to jednak problem.
Ministrem spraw wewnętrznych i administracji zostanie dotychczasowy szef klubu parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak. On też zalicza się do grona najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego. Błaszczak nie wzbudza negatywnych skojarzeń, ale jego konfrontacyjny styl działania pokazuje, że zmiana tego trendu może okazać się kwestią czasu. Dobrej prasy nie ma też przyszły szef dyplomacji Witold Waszczykowski. Zwłaszcza po tym, jak stwierdził, że na szczycie Rady Europejskiej może reprezentować nas ambasador. W rządzie Jarosława Kaczyńskiego odpowiadał za negocjacje ws. tarczy antyrakietowej. Zasłynął wtedy ujawnieniem tajnych szczegółów, za co ABW zablokowało mu dostęp do informacji niejawnych. Jednak o tym epizodzie niewielu zdaje się pamiętać. Warto dodać, że w nowym rządzie Waszczykowski część kompetencji będzie musiał oddać Konradowi Szymańskiemu, który w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów będzie zajmował się sprawami europejskimi. To nowość, bo dotychczas te kwestie leżały w gestii MSZ.
Nowi z szansami na sukces
Jednak wbrew powszechnemu oburzeniu nie wszyscy w nowym rządzie PiS-u przypominają o czasach IV RP. Całkiem zręcznie udało się obsadzić resorty gospodarcze. Zwłaszcza nominacja Mateusza Morawieckiego na fotel wicepremiera i ministra rozwoju zasługuje na uwagę. Jego atutem jest nie tylko młody wiek (47 lat), ale też to,że Morawiecki jest w polityce nową postacią. Dodatkowo nie brakuje mu doświadczenia. W ostatnich latach pracował jako prezes Banku Zachodniego WBK. Zasłynął wówczas obniżeniem swojej pensji, a także działaniami na rzecz promocji polskiej historii i kultury. Niewątpliwie młody bankowiec ma szansę stać się gwiazdą nowego rządu. Pytanie tylko, czy będzie potrafił to wykorzystać. Przykład Mateusza Szczurka pokazuje, że to nie takie proste. Nie wiadomo też, czy Morawiecki nie będzie chciał za bardzo wybijać się na niepodległość, co w przypadku PiS-u nie jest cechą pożądaną.
Szansę na sukces ma też Paweł Szałamacha, który pokieruje resortem finansów. Podobnie jak Morawiecki jest młody i dynamiczny. W latach 2005-2007 był wiceministrem skarbu. Przez jedną kadencję był też posłem. W tym roku do Sejmu nie udało mu się dostać. Jednak w porównaniu do Morawieckiego przypadnie mu w udziale bardzo niewdzięczna rola szukania pieniędzy. Będzie więc pod ciągłą presją. Zwłaszcza, że PiS złożyło bardzo wiele wyborczych obietnic.
Kolejnym młodym w rządzie będzie Dawid Jackiewicz, który pokieruje ministerstwem skarbu. W roku 2007 przez kilka tygodni pracował jako sekretarz stanu w tym resorcie. Jackiewicz w latach 2005-2014 był posłem, z kolei od zeszłego roku zasiada w Parlamencie Europejskim. W środowisku uchodzi za fachowca, co dobrze mu wróży. Trzeba jednak dodać, że przychodzi do ministerstwa, które w ostatnich latach kojarzyło się raczej z aferami.
Ciekawych nazwisk w rządzie jest nieco więcej. To także na przykład Anna Streżyńska, która pokieruje ministerstwem cyfryzacji czy Witold Bańka, przyszły minister sportu. Niespodzianką jest za to powierzenie nowo powstałego ministerstwa energetyki Krzysztofowi Tchórzewskiemu. Wcześniej jako murowanego faworyta na to stanowisko wskazywano Piotra Naimskiego.
Na kulturę zwrot?
W rządzie jest trzech wicepremierów. Poza Mateuszem Morawieckim są to Jarosław Gowin i Piotr Gliński. Lider Polski Razem wbrew przedwyborczym zapowiedziom pokieruje ministerstwem nauki i szkolnictwa wyższego. Dla Gowina nie jest to pewnie wymarzona posada, ale wydaje się, że świadomie zgodził się na to zesłanie w zamian za tekę wicepremiera. Dodatkowo jego obecność w tym resorcie nie może wzbudzić żadnych kontrowersji, ponieważ kompetencji trudno mu odmówić. Gowin przez lata pracował jako pracownik naukowy, był też rektorem Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera.
Znakiem zapytania jest Piotr Gliński, który pokieruje ministerstwem kultury i dziedzictwa narodowego. Dwukrotny kandydat PiS na premiera technicznego dotychczas nie był związany z tą branżą. Jednak wbrew pozorom w tym resorcie nie czeka go sielanka. Po pierwsze po bardzo udanych rządach Bogdana Zdrojewskiego i Małgorzaty Omilanowskiej poprzeczka zawieszona jest wysoko. Po drugie pomysły PiS na kulturę i media spotykają się z dużym oporem środowiska artystycznego. Można się więc spodziewać, że Gliński będzie ważnym graczem nowego rządu.
Fakt, że Gowin i Gliński otrzymali teki wicepremierów jest też istotny z innej perspektywy. Pokazuje bowiem priorytety Prawa i Sprawiedliwości. Nie ma wątpliwości, że w tych dziedzinach nowy rząd będzie bardzo aktywny. W tym kontekście zaskakuje nominacja na ministra edukacji narodowej dla mało znanej Anny Zalewskiej. Jej nazwisko nie pojawiało się w ogóle na liście potencjalnych kandydatów.
Oni będą pod presją
W medialnej burzy wiele nazwisk przeszło bez echa, ale nie ulega wątpliwości, że kilku przyszłych ministrów siada na gorące krzesła. Nowym ministrem zdrowia będzie Konstanty Radziwiłł. W latach 2001-2010 pełnił funkcję Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej w Naczelnej Izbie Lekarskiej. W politykę tak naprawdę zaangażował się w tym roku. W wyborach parlamentarnych dostał się do Senatu, w pokonanym polu pozostawiając Romana Giertycha. W sondażach zaufania szefowie resortu zdrowia oceniani są z reguły bardzo nisko. Jeżeli Radziwiłłowi nie uda się osiągnąć spektakularnych sukcesów, to nawet jego bogate doświadczenie nie pomoże mu w zmianie tego trendu. Świadczy o tym przykład Zbigniewa Religi.
Ciężki los czeka też Andrzeja Adamczyka, który pokieruje ministerstwem infrastruktury i budownictwa. Zwłaszcza, że PiS w tej dziedzinie obiecywało wiele. Poza tym jest to z zasady bardzo trudny resort, poddany stałej presji. Jednak Adamczyk ma o tyle łatwiejszy start, że nie zastanie w nowej pracy palących problemów i min zostawionych przez ustępujący rząd.
Walka z bezrobociem, obniżenie wieku emerytalnego, 500 zł na dziecko – to były głośne hasła z kampanii wyborczej. Wielu głosowało na PiS właśnie ze względu na nie. Teraz nie da się ich zamieść pod dywan. Z tymi postulatami zmagać będzie się ministerstwo pracy i polityki społecznej. Resortem pokieruje Elżbieta Rafalska. Doświadczona i pracowita polityk, która uchodzi za świetnego mediatora. Była też wiceministrem pracy w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Jednak nie ulega wątpliwości, że teraz czeka ją nie tylko praca na tyłach, ale także na pierwszej linii frontu. Nie wiadomo, jak sobie poradzi z tym ciężarem.
W rządzie są też trzy osoby, które wracają do ministerstw po latach. Resortem rolnictwa pokieruje Krzysztof Jurgiel, resortem środowiska Jan Szyszko, a reaktywowanym resortem gospodarki morskiej i żeglugi Marek Gróbarczyk. Wszyscy pełnili już te funkcje w czasie poprzednich rządów PiS. Ich też nie czeka jednak łatwe życie. Wyzwanie zwłaszcza przed Szyszko, ponieważ partia Kaczyńskiego od dawna kwestionuje porozumienie klimatyczne.
Naczelnik państwa - Jarosław Kaczyński
Stwierdzenie „rząd Beaty Szydło” jest dużym nadużyciem. Bo tak naprawdę sama zainteresowana nie miała wielkiego wpływu na kształt nowej Rady Ministrów. Kiedy Szydło stała w kolejce po pasztet, w gabinecie na Nowogrodzkiej skład rządu ustalał prezes Jarosław Kaczyński. PiS próbował obracać kota ogonem, mówiąc, że to nie jest rząd autorski, lecz drużynowy. Wedle oficjalnych wypowiedzi, Beata Szydło miała decydujący głos w doborze współpracowników, jednak nikt nie ma wątpliwości, że to zwykły polityczny PR. Główny architekt rządu Jarosław Kaczyński pozostał poza nim. Tym samym rodzi się niebezpieczny precedens, kiedy tak naprawdę prezydent i premier podlegają szefowi partii. W rezultacie władza trafia w ręce człowieka, który nie będzie pełnił żadnej funkcji państwowej, przez co nie podlega żadnej odpowiedzialności konstytucyjnej i parlamentarnej. Takiej sytuacji w historii III RP jeszcze nie mieliśmy. Była za to przed wojną, kiedy był premier i prezydent, ale całą władzę dzierżył Józef Piłsudski.