Jedni pielgrzymują na grób Marka Hłaski, aby zapalić znicz legendzie literackiego buntu, inni podążają na Saską Kępę, żeby usiąść w miejscu, gdzie bywała wybitna poetka, Agnieszka Osiecka. A jeszcze inni wchodzą na Facebooka Dana Bilzeriana i lajkują jego zdjęcia.
Pamiętam, że gdy byłem nastolatkiem, zetknąłem się z przepowiednią, że nastaną czasy braku godnych naśladowania autorytetów mających wpływ na życie młodych ludzi i całego społeczeństwa. Nie będzie już w naszych głowach takich postaci jak Gombrowicz, Miłosz, Mrożek czy Holoubek. Osoby te odejdą w zapomnienie – jak filmy Janusza Morgensterna lub Wojciecha Hasa. Nastąpi zapoczątkowany przez nowe technologie moment, gdy każdy będzie mógł wejść do Internetu i odnaleźć swojego inspiratora.
Od pewnego czasu obserwuję go w mediach społecznościowych. Z całą pewnością może być odbierany jako postać oddająca sedno zwrotu: „tabloidyzacja umysłów”. Nazywa się Dan Bilzerian. I jeżeli ktoś nie miał okazji na poznanie tego pana, to wystawia świadectwo z czerwonym paskiem sobie i swoim znajomym – dzięki którym często mamy okazję dowiedzieć się o tym, o czym sami byśmy się nie dowiedzieli.
34-letni Amerykanin, podobno utalentowany pokerzysta jak i biznesmen, jest modelowym przykładem etycznego zepsucia naszych czasów. Mógłby widnieć na sztandarach jako wizerunek mężczyzny, primo: sprzeniewierzającego się greckiej maksymie „być, a nie mieć”, secundo: traktującego kobiety podmiotowo, tertio: otaczającego się nimi wyłącznie w celu wykorzystania ich seksualnie.
Zdjęcia wrzucane przez Bilzeriana na Facebooka i Instagrama, które są następnie lajkowane przez setki tysięcy odbiorców, pokazują coś więcej niż życie jednego człowieka. Są przykładem jak młodzi ludzi (w większości oni są obserwatorami) postrzegają życie, co według nich jest w nim najważniejsze oraz jak wygląda zobrazowane słowo „sukces”.
Warto poświęcić chwilę, żeby wpisać w wyszukiwarkę Facebooka „Dan Bilzerian” i zobaczyć, kto ze znajomych utożsamia się z tym panem. Dla kogo z naszych przyjaciół nietolerancja, dyskryminacja i seksizm to niezauważalne wady charakteru. Ci, którzy są fanami Bilzeriana, wyrażają tym samym starą dewizę: „Jakich mamy idoli, takie mamy marzenia”.