Prawo – studia dla elity? Obalamy największe mity

żurnalista

Na co dzień spokojny i ułożony student prawa, a z pasji dziennikarz. Jako autor pisał o siatkówce, później zaś o sprawach kryminalnych (w „Gazecie Wyborczej”). W końcu zajął się zagadnieniami prawnymi – na potrzeby portalu „Polimaty”, kilku kancelarii prawnych i czasopism branżowych. Założyciel wydawnictwa audiobooków edukacyjnych. W wolnym czasie czyta książki – kryminały i reportaże (Jo Nesbø, Harlan Coben, Katarzyna Bonda, Artur Górski), słucha muzyki (Depeche Mode, U2), a także spędza dużo czasu z przyjaciółmi. Często można na niego trafić w łódzkich pubach typu multi-tap, bo uwielbia dobre, rzemieślnicze piwo.

 4 min. czytania
 2
 176
 22 października 2015
Pixabay.com
Jednym zdaniem: Studia prawnicze cieszą się opinią zarezerwowanych dla wąskiego grona osób. Nie jest to w całości prawdą, a my obalimy te mity.

Powszechnie uważa się, że studiowanie prawa jest bardzo trudne, nudne, a na dodatek drogie. Każda plotka ma w sobie ziarnko prawdy. Okazuje się jednak, że studia prawnicze nie są tak straszne, jak je malują.

1. Kierunek tylko dla kujonów

Jeśli słyszysz, że ktoś wybiera się na prawo, zapewne myślisz o nim: kujon. Nie da się ukryć – ten, kto uczy się słabo, raczej nie może liczyć na pozytywne wyniki rekrutacji. Na szczęście nie jest aż tak źle – szansę mają także ci, którzy nie pochwalą się świadectwem z samymi piątkami i wszystkimi maturami zdanymi na 100 proc. Warto skupić się na nauce przedmiotów typowo humanistycznych: języka polskiego, historii, wiedzy o społeczeństwie czy języka angielskiego. Wiele zależy też od wymagań uczelni wyższej, bo każda z nich oczekuje od kandydatów czegoś innego. Dla przykładu Uniwersytet Warszawski (UW) patrzy nawet na wyniki podstawowej matury z matematyki. W rzeczywistości jej znajomość przyda się tylko na zajęciach z logiki prawniczej i ewentualnie przy podstawach ekonomii. W roku akademickim 2014/2015 minimalny próg kwalifikujący na studia prawnicze w UW wyniósł 74,51 pkt. Dla dostania się na finanse i rachunkowość wystarczyło uzyskać 62,23 pkt, na historię 60,19 pkt, a na politologię tylko 39,15 pkt.

Jeżeli pierwsza próba rozpoczęcia studiów prawniczych się nie powiedzie – rzadko istnieje szansa zakwalifikowania się na ten kierunek w II turze naboru. Wszystkie miejsca zazwyczaj są już zajęte. Zawsze można jednak poprawić maturę i spróbować raz jeszcze, co wówczas wielu się udaje.

2. Pięć lat bez życia

Podobno student prawa nie ma czasu na nic, włącznie z jedzeniem. O wyjściu na miasto ze znajomymi może tylko pomarzyć. Jego jedyną rozrywką jest czytanie kodeksów, bo na lekturę innych książek brakuje mu godzin w dobie. To prawda, ale tylko w trakcie zimowej i letniej sesji egzaminacyjnej. Choć zaliczeń jest zwykle tylko kilka, ilość materiałów do przyswojenia i wymagania wykładowców biją na głowę większość kierunków. Dla przykładu jeden z podstawowych podręczników do prawa międzynarodowego publicznego liczy sobie około 1000 stron, a kodeks cywilny ma jedyne 1088 artykułów. Dlatego dobrze byłoby uczyć się regularnie, ale w praktyce, kiedy studenci innych specjalności męczą się z tworzeniem prezentacji i referatów, młodzi prawnicy wcale się nie przemęczają. Tym bardziej, że obecność na wykładach nie jest obowiązkowa, a wiedzę można uzupełnić skryptami i podręcznikami. Większość z nich co roku znajdzie nawet w swoim planie zajęć jakiś dzień wolny na odpoczynek czy podjęcie pracy.

3. Nudniej się nie da?

Osoby, które muszą wykazać się kreatywnością na swoich kierunkach studiów – np. dziennikarstwie, aktorstwie, informatyce – uważają prawo za nudne. Po części tak jest, bo ciągłe słuchanie cytowanych przepisów ustaw i ich zapamiętywanie nie należy do fascynujących zajęć. Z drugiej strony nie brakuje też rzeczy ciekawych, niedostępnych dla innych. Wstęp na prawdziwe rozprawy sądowe, uczestnictwo w sekcji zwłok, poznanie ekspertów z różnych dziedzin, polityków z pierwszych stron gazet – to tylko niektóre z nich. Poza tym późniejsza praca w zawodzie wcale nie musi być nudna. Nie każdy prawnik zajmuje się potem wyłącznie rozwodami albo spadkami. Są tacy, którzy prezentują podejście kreatywne i zamiast prowadzenia kancelarii, wybierają pisanie o prawie jako dziennikarze czy prowadzą vlogowe poradniki.

Jak wiele dziedzin prawa, tak wiele alternatyw – szczególnie, gdy żyjemy w dobie Internetu. Nie każdy prawnik musi robić to samo. Potwierdzeniem jest Rafał Chmielewski - absolwent prawa, który założył agencję marketingową, zajmującą się promocją i reklamą kancelarii adwokackich.

4. Bez rodziny wpadniesz na miny

Klany prawnicze, podobnie jak lekarskie, istnieją na całym świecie od lat. Każde kolejne pokolenie idzie w ślady dziadków czy rodziców i bez wątpienia ma dzięki temu lepszy start. Czasem okazuje się, że to nie wystarcza albo sukces można osiągnąć inaczej. Pośród setek absolwentów co roku zdarzają się jednostki wybitnie uzdolnione, mające solidną wiedzę teoretyczną i odpowiednie podstawy praktyczne. Tak jest również z tymi, którzy łączą dobre wyniki w nauce z niszową, a dodatkowo innowacyjną specjalizacją – jak wspomniane już dziennikarstwo prawne.

W obu przypadkach, nawet jeśli ci młodzi prawnicy nie mają w rodzinie żadnego prawnika, często wbrew pozorom mogą osiągnąć sukces. Doskonałym przykładem na to jest Anna Maria Wesołowska - łódzka sędzia, która pochodzi ze zwyczajnej rodziny bez powiązań w świecie prawniczym. Dawniej chciała zostać aktorką, co poniekąd jej się udało - dzięki programowi stacji TVN „Sędzia Anna Maria Wesołowska”. Zanim to jednak nastąpiło, przez ćwierć wieku orzekała w sprawach karnych (np. łódzkiej „ośmiornicy” czy gangu „Popeliny”), a nawet współtworzyła ustawę o świadku koronnym.

5. Pieniądze nie szczęście, lecz zawód dają

Studia prawnicze mają opinię drogich, zarezerwowanych tylko dla ludzi majętnych. Takie wrażenie odniesie chyba każdy, kto pozna opłaty za studiowanie prawa w różnych systemach. Studia wieczorowe to suma wahająca się pomiędzy 5000 a 5500 złotych, natomiast zaoczne: od 4500 do 4900 złotych za rok nauki. Absolwenci decydujący się na aplikację również powinni dobrze przygotować swoje portfele. Przyszli adwokaci za rok szkoleniowy 2015 musieli zapłacić aż 5337,50 złotych. Na szczęście opłaty można rozłożyć na raty. Nieco inaczej wyglądają studia dzienne. W większości przypadków podręczniki uda się wypożyczyć za darmo bądź odkupić taniej od starszych roczników razem ze skryptami wykładowymi. Najwięcej problemu sprawiają materiały do tych gałęzi prawa, w których przepisy często ulegają zmianom. Wtedy trzeba liczyć się z koniecznością zaopatrzenia w podręczniki czy kodeksy prosto z księgarni.

Wciąż mowa tutaj jednak o wydatkach rzędu kilkuset, a nie kilku tysięcy złotych w skali roku.

Udostępnij na  (176)Zobacz komentarze (2)