Generał Kiszczak, główny architekt stanu wojennego, nie zdążył jeszcze dobrze zamknąć oczu, a w Internecie pojawiły się głosy sprzeciwiające się pochowaniu go na warszawskich Powązkach.
W nekropolii tej powinni spoczywać ludzie zasłużeni dla naszej Ojczyzny piszą twórcy wydarzenia na Facebooku „Nie! dla pochówku Kiszczaka na Powązkach”.
Młodzi, polscy internauci mają niepokojącą tendencję do nieumiejętności odróżnienia samego cmentarza od znajdującej się w nim Alei Zasłużonych. W nekropolii powązkowskiej leżą nie tylko polscy bohaterowie i elity, ale również osoby zupełnie prywatne, o różnych poglądach politycznych i biografii zupełnie nijakiej. Zrównywanie Powązek z Wawelem i innymi, faktycznie symbolicznymi miejscami pochówku jest kompletnym pudłem, dopisywaniem nieistniejącej legendy do miejsca, owszem, zabytkowego, na którym pochowano wybitnych zmarłych, ale absolutnie nieprzeznaczonego nigdy w historii do grzebania tam jedynie osób o przeszłości kryształowej czy naznaczonej krwią wylewaną w służbie ojczyźnie.
Uczestnicy wydarzenia odmawiają również Kiszczakowi pochówku z wojskowymi honorami. Pomijając to, że decyzja na temat przydzielenia asysty honorowej podlega tylko i wyłącznie dowódcy właściwego garnizonu, to według załącznika do decyzji Ministra Obrony Narodowej wystarczy być byłym żołnierzem zawodowym, by móc ubiegać się i zostać obdarzonym takimi honorami. Warto więc zadać sobie pytanie, czy w świetle prawa polskiego taka możliwość jest przywilejem czy prawem każdej osoby, która kiedykolwiek znajdowała się w szeregach rodzimego wojska lub armii.
Pełna ignorancja członków wydarzenia dla tych faktów wynika z ich młodego wieku. Rzadko są to osoby, które na własne oczy widziały stan wojenny lub choćby zmiany ustrojowe przełomu lat 80. i 90.
Czy my, gówniarze, powinniśmy rozliczać Kiszczaka? Przeszłość kontra przyszłość
Zawracanie sobie głowy śmiercią 90-letniego dziadka, jak wielkim draniem za życia by nie był, to marnotrawienie sił. Nikt z najgłośniejszych, internetowych krzykaczy nie był naocznym świadkiem wydarzeń historycznych, na temat których wygłasza żarliwe przemowy. Czesław Kiszczak sądzony był wielokrotnie. Z różnymi skutkami. Ostatnim razem najzwyczajniej w świecie uniewinniono go od stawianych zarzutów. Można nie zgadzać się z decyzją sądu, lecz nie ma się na nią żadnego wpływu, będąc anonimowym Kowalskim, który oprócz picia piwa i organizowania mało popularnych pikiet, na pełen etat udziela nikogo nieinteresujących internetowych wykładów na temat swojej wizji historii Rzeczypospolitej.
Rozliczanie wymierających, komunistycznych zbrodniarzy nie jest i nie powinno znajdować się w rękach ludzi, którzy przyszli na świat dekadę po tych wydarzeniach historycznych. Podsycanie emocji młodego pokolenia na temat śmierci kolejnych, odchodzących w ślad za komunistyczną epoką dygnitarzy jest niezdrowe i odciąga uwagę tych ludzi od rzeczy, na które mają faktyczny wpływ i którym w dużo wartościowszy sposób mogliby poświęcić swój wysiłek.
Polska nie posprząta się sama. Energia młodych pokoleń jest potrzebna, by zupełnie wyplenić z naszych granic efekty wieloletniej, bolszewickiej niewoli. Przejmowanie się tym, kto i gdzie spocznie po śmierci oraz walka z 90-letnimi dziadkami ani nie rozwiążą problemów najbardziej w naszym kraju palących, ani nie przyniosą nikomu mołojeckiej sławy. Młodzież reagująca na manipulacje starszych pokoleń, z politycznymi, cynicznymi wyjadaczami na czele, pozwala na mydlenie sobie oczu w okresie parlamentarnych zmian, czyli wtedy, gdy społeczeństwo powinno być najbardziej czujne. Pozwala też na to, by ich energia była trwoniona na konflikty, które nie tylko nie mają żadnego realnego znaczenia, ale nawet to symboliczne jest zupełnie źle interpretowane i dopisywane na siłę do głupich, bezowocnych sporów.