Redaktor naczelny „Wprost” postanowił uraczyć czytelników portalu Wirtualna Polska poradnikiem pisania felietonów lewicowych. Nazbyt zajęty zgryźliwością mógł jednak zapomnieć, że teksty te należą do dużo szerszej rodziny „radykalnej publicystyki”, a wypunktowane przez niego zasady można formułować dużo prościej i ogólniej.
Pierwsza zasada radykalnego felietonisty
Jeśli już uparłeś się, by Twój tekst był merytoryczny, musisz zakłamać przynajmniej jeden fakt. Może to wynikać z niedopatrzenia, ignorancji albo zwykłej niedbałości w sprawdzaniu informacji źródłowych. To bez znaczenia. I tak możesz w końcu zignorować później tych, którzy wytkną Twój błąd. Posiadanie konstruktywnej krytyki w głębokim poważaniu wynika z kolei z...
Zasady drugiej.
Brzmi ona: bądź arogancki. Nie kreuj się na wyrocznie, nie musisz, w końcu nią jesteś! Doskonale tę zasadę realizuje pani Terlikowska w swoim liście do bezdzietnego leminga opublikowanym w portalu Fronda:
„Ale Ty, bezdzietny lemingu, wiesz swoje. Być może codziennie nas (wielodzietne rodziny - przyp. autora) mijasz i patrzysz na nas z pogardą. „Jakież to bezmyślne, tak dzieci płodzić. Przecież jest antykoncepcja. Jak można się nie zabezpieczać” – myślisz sobie.” Jeśli ten cytat nie jest przykładem arogancji, to znaczy, że pani Terlikowska doskonale radzi sobie z czytaniem w cudzych myślach.
Zasadę trzecią uważam za najważniejszą
Załóż klapki na oczy. Przestań analizować, myśleć, oceniać. Wybierz sobie dowolną populistyczną ideologię i spijaj każde słowo z ust jej guru. Bezrefleksyjnie. Wolny rynek? Jasne, co z tego, że nie przeczytałeś ani jednej publikacji ekonomicznej. Wrogość wobec in vitro? Łykasz jak młody pelikan cegłę, mimo, że sam cieszysz się czwórką własnych dzieci i nigdy nie stanąłeś wobec problemu bezdzietności. Aborcja na życzenie? Pewnie! Po co przejmować się tym, że jedyny rodzic, z jakim się zetknąłeś, to Twoja własna matka? Nie czytaj niczego na powyższe tematy! Złap za ogony kilka chwytliwych haseł, dorób do tego mądrze brzmiące tezy oparte na „chłopskim rozumowaniu” i hasaj po medialnych łąkach, dziennikarski ogierze!
Czwarta zasada
Wzbogać swój styl o zestaw zbędnych manieryzmów. Twoi fani je pokochają! Ironizuj raz na akapit albo cenzuruj gwiazdkami słowo „demokracja”. W felietonach JKM, umieszczanych na łamach „Angory”, wyglądało to bardzo estetycznie: d********a.
Zasada numer pięć
Używaj możliwie dużej liczby tanich chwytów retorycznych. Wyobraź sobie, że nie jesteś publicystą, tylko telemarketerem wciskającym ludziom tanią kablówkę. Masz to? Jedziemy: „każdy przyzna przecież rację”, „nikt nie zaprzeczy, że”, „musimy się wszyscy zgodzić”. Za Herbertem: Marek Tuliusz przewracał się w grobie.
Niemniej ważna od powyższych zasada szósta
Przynajmniej raz na tekst wywyższaj się nad kogoś lub po prostu go upokorz. Daleko nie szukając przykładu, cytat z wspomnianego poradnika, autorstwa redaktora Wróblewskiego:
Pani Szczuka, osoba nader kulturalna, zadzwoniła i powiedziała, że może nie powinna tak mnie besztać, na co odpowiedziałem, że nie była to moja pierwsza rozmowa z lewicowym autorytetem i niczego innego po niej bym się nie spodziewał.
Siedem
Bądź męczennikiem. Niech czytelnik za wszelką cenę odczuje, jak bardzo cierpisz, musząc wyjaśniać kwestie, które są dla Ciebie podstawowe. Poświęcasz swój cenny czas, który mógłbyś przeznaczyć na dużo wartościowsze działania (na przykład naukę pisania dobrej publicystyki), tylko po to, by wtłoczyć tym wszystkim Polaczkom do głów kwestie elementarne! Oni muszą rozumieć, jak ciężkim krzyżem jest to całe uświadamianie ciemnych mas.
Ósemka
Graj emocjami. Dobry dziennikarz gra faktami, tak, by te wywołały emocje. Po co jednak się przemęczać, skoro pierwszy element można przeskoczyć? Wzbudzaj święty gniew, irytuj opozycjonistów, napędzaj stany lękowe! Do tego wystarczy lekkie pióro i tytuł domorosłego specjalisty w dziedzinie technik manipulacyjnych. Drwij, używaj przymiotników, wyolbrzymiaj. Realny opis sytuacji już nigdy nie będzie Ci potrzebny!
Dziewiąta zasada
Ucz się od najlepszych. Przecież Ty jesteś najlepszy! W swojej dziedzinie, a mowa o geniuszach propagandy. Niezły był, na ten przykład Goebbels. Nie cofajmy się jednak, aż tak daleko w przeszłość. W końcu PRL-owski „reakcyjny karzeł” był hasłem równocześnie ukazującym małość AK- owskiego wroga, jak i bandycki charakter jego pragnień związanych z kapitalizmem. Dziś też możesz stosować podobną żonglerkę: „przerażający uchodźcy”, „nieporadny grubas”, „wściekły człowieczek”, „bezdzietny leming”.
Ostatnia zasada
Krzycz tekstem. Gdy ktoś go czyta, niech ma wrażenie, że gdyby Cię słuchał, to prawdopodobnie darłbyś się na niego. Ludzie na krzyk reagują lękiem. Człowiek wystraszony łatwiej przełknie dowolną bzdurę. A w końcu jako radykał niewiele poza bzdurami masz do zaoferowania, prawda?
Łatwo zauważyć, że oba poradniki, ten i autorstwa pana redaktora Wróblewskiego wyrosły z podobnych przemyśleń. Nie warto jednak dzielić i tak już poróżnionego narodu. W końcu nasza polityka ideowa to jeden kij o dwóch, często równie tępych końcach. Pozostaje mieć nadzieję, że ktoś nie wykorzysta tych regułek do niecnych celów, a może zabłąkana owieczka o umyśle niezatrutym jeszcze myślą skrajną natrafi na niego i w porę uchroni się przed ekstremistyczną publicystyką. W to, że nawróci on kogoś zadeklarowanego już politycznie, nie należy wierzyć.