Nie od dziś wiadomo, że jeśli ktoś nie ma konta na fejsbuku, to tak naprawdę nie żyje. Coraz więcej osób w różnym wieku stara się udowodnić swoje jestestwo właśnie poprzez przynależność do wirtualnej społeczności, ale co ważniejsze, aktywnie w niej uczestniczyć. Nie wystarczy bowiem ISTNIEĆ NA FEJSIE (to już jest passe, prawda?). Warto pokazywać wszem i wobec, jakie piękne dzieci wydało się na świat i ile wypiło się drinków w ostatni piątek.
Ostatnio na fejsie rozwija się moda na „bycie artystycznym”. Według Słownika Języka Polskiego sam termin „artyzm” oznacza 1. «umiejętność tworzenia rzeczy pięknych» 2. «piękno dzieła sztuki». Rozszerzając to pojęcie, można powiedzieć, że artyści poprzez dzieła, które tworzą, pokazują światu swoje dopełnienie. Co więc pragną przekazać zwykli użytkownicy fejsbuka i jakich narzędzi używają, aby osiągnąć ten cel?
#1
Po pierwsze, każdy szanujący się „artystyczny fejsbukowicz” używa pseudonimu. „Jan Nowak” nie brzmi zbyt poetycko, dlatego warto nadać sobie nowy, unikalny nick. Sprawi to, że dotychczasowy wizerunek, który tak pieczołowicie kreowaliśmy w Internecie, nabierze nowego, tajemniczego charakteru i być może zachęci wirtualnych znajomych do śledzenia naszych poczynań w sieci.
#2
Skoro już pierwszy krok mamy z głowy, dobrze jest zastanowić się nad zdjęciem profilowym. Radosna twarz z uśmiechem od ucha do ucha? Odpada, sory. Przyciemnij rolety w pokoju, połowę twarzy zasłoń włosami, zapal papierosa i zrób... CYK. Dobrze sprawdza się również zmiana kolorów na czarno-białe (wiadomo, wszystko, co czarno-białe lepiej się sprzedaje) i dla poprawy uzyskanego efektu, zblurowanie jakiegoś fragmentu. Rezultat murowany.
#3
Następnym krokiem jest udostępnianie co jakiś czas poetyckiego cytatu znanych lub mniej znanych osób. Jedyna reguła, jakiej należy się trzymać przy tego rodzaju przedsięwzięciach, to utrzymywanie smutnego, melancholijnego nastroju, zabarwionego lekko nutą goryczy spowodowanej egzystencjalnymi przemyśleniami. Publiczność kocha dramaty, a im bardziej jesteśmy zdołowani ogromem zła na świecie lub stanem tzw. „forever alone”, tym oklaski będą większe.
#4
Nie znasz się na sztuce? Picasso to dla Ciebie żółty uroczy Pokemon? Nieważne! Na fejsbuku nie trzeba znać epok historycznych, żeby się o nich wypowiadać (nie mówmy tego historykom sztuki, bardzo Was proszę). Wystarczy znaleźć w wyszukiwarce odpowiednie zdjęcie przedstawiające reprodukcję znanego lub mniej znanego dzieła i kliknąć na fejsie „opublikuj”. Dla większego efektu możesz dorzucić smutny cytat (patrz punkt 3).
#5
Czym byłoby bycie artystycznym na fejsie bez dzielenia się ze znajomymi nastrojową muzyką, prawda? Sprawa przedstawia się nieco inaczej niż w przypadku udostępniania obrazów czy cytatów, bowiem tutaj najważniejsze jest pokazanie, że słucha się muzyki niestandardowej, innej, a co najważniejsze – mało znanej. Spróbuj poszukać informacji na temat zespołów, o których świat nigdy się nie dowiedział, a które mimo to nadal tworzą tzw. muzykę alternatywną. Może odbiorcy nie polajkują jej tak aktywnie, jak smutnych cytatów, ale to i tak utwierdzi ich w przekonaniu, że jesteś uduchowiony i na pewno nie płytki.
O co w tym wszystkim chodzi? O to, aby pokazać innym, że mamy w sobie głębię, którą nasz „artystyczny ekshibicjonizm” każe nam ujawniać na portalach społecznościowych. O to, aby inni zauważyli, że jesteśmy wartościowi. Aby ludzie, z którymi przyjaźnimy się tylko wirtualnie, stawiali nam wirtualne plusy w wirtualnym świecie.