500 złotych na dziecko, czyli jak politycy rządzą za nasze pieniądze

żurnalista

Zodiakalny strzelec, który zgodnie z horoskopowym opisem nie może wysiedzieć na miejscu. Obywatelka świata. Recenzentka i newsmenka filmowa, z zawodu i pasji marketingowiec. Sweet sexteen obchodzi co roku. Aby ją znaleźć nasłuchujcie chrupania popcornu w sali kinowej, bądź wypatrujcie rozwianych włosów na lokalnym ryneczku, wśród sezonowych produktów.

 4 min. czytania
 21
 1298
 3 stycznia 2016
cocoparisienne
Jednym zdaniem: Równi i równiejsi, w taki sposób funkcjonuje nasze państwo.

Nawet nie myśl o studiach. Nie inwestuj w siebie i nie ucz się żadnych dodatkowych języków. Znajdź byle jaką pracę i zacznij rodzić dzieci. A, i chodź pilnie, co niedzielę do kościoła, a 10 każdego miesiąca odwiedzaj Krakowskie Przedmieście – tylko wtedy opłaca Ci się żyć w tym państwie.

Tylko głupcy wierzą w przedwyborcze obietnice. Słuchają nawoływań na wiecach i roztaczanych wspaniałych wizji powstania kraju z ruiny. Nie interesuje ich JAK dana ustawa zostanie wprowadzona w życie. Chyba zapominają, że równowaga musi zostać w naturze zachowana. Jak komuś coś więcej dadzą, innemu zabiorą.

Na takiej zasadzie od początku opierał się pomysł PiS-u w programie Rodzina 500 plus – ich sztandarowa wyborcza obietnica. 500 złotych miesięcznie na drugie (i każde kolejne) dziecko. W przypadku, gdy dochód rodziny nie przekracza 800 złotych na miesiąc, wcześniej wspomnianą kwotę otrzymuje także na pierwsze dziecko. Kiedy posłowie objeżdżali miejscowości swoimi wypasionymi autobusami, nikt z tłumu towarzyszących im fanów nie zapytał: „skąd na to weźmiecie pieniądze?!”. A zapłacimy za to wszyscy.

Zbiórka funduszy na ten szczytny cel już się zaczęła. Podatek bankowy, który wchodzi w życie w lutym, funduje nam droższe raty kredytów, gwarantuje trudniejszy dostęp do pożyczek i likwiduje darmowe przelewy oraz wypłaty z bankomatów. Pula pieniędzy uzyskana w ten sposób zapewni PiS-owi gotówkę dla rodzin wielodzietnych. Za nieprzemyślaną ustawę zapłacą wszyscy obywatele, również Ci, którzy dzieci mieć nie chcą lub nie mogą, a może po prostu nie trafili jeszcze na ‘tę jedyną’ osobę, z którą myśleliby o wydaniu na świat potomka.

Facebook - Piękni Chłopcy Prawicy

Kolejnym przykładem jawnej dyskryminacji osób, które żyją samotnie, była propozycja PO wprowadzania podatku jednolitego. Skutkiem byłyby większe podatki dla singli. Ojciec dwójki dzieci, mając płacę na poziomie takim samym jak doktorant z doświadczeniem, otrzyma na rękę wyższą pensję. W takiej sytuacji pracodawcom opłacałoby się zatrudniać osoby z dużą rodziną, a nie tych, którzy latami kształcili się, aby zdobyć wymarzoną posadę. Po wrzawie, która wybuchła wokół propozycji PO, projekt tymczasowo zanikł. Jednak to właśnie PiS kontynuuje tę samą politykę, ukrywając ją starannie w innej formie. Przy takich zmianach wątpliwa staje się wartość lat poświęconych na zdobywanie wykształcenia czy doświadczenia zawodowego. Z pewnością warto przemyśleć, czy poświęcać na to czas w naszym kraju, bo już niedługo również dostęp do edukacji będzie utrudniony.

A to za sprawą kolejnych rewolucji, które ma zamiar wprowadzić obecny rząd. Wicepremier i minister kultury Piotr Gliński obecny system nauczania na studiach uważa za nieefektywny, a co za tym idzie - jego zdaniem powinien zostać zmieniony. Jakby im nie było dość zamykania gimnazjów, mają również chęć zlikwidować dwustopniowy tok studiów. To właściwie zamyka studentom drogę na Erasmusa – większość uczelni stosuje u siebie właśnie ten podzielony na etapy system. Ale wyjazd na studia za granicą może być już i tak utrudniony dzięki wyższemu podatkowi VAT dla szkół językowych, co w prostej linii przełoży się na wzrost cen kursów. Gdybyście jednak jeszcze mieli ochotę postudiować, to Minister Nauki Jarosław Gowin zawiesił program dla wybitnych studentów, który miał im zwracać część kosztów utrzymania lub czesnego.

Zagraniczne studia? Możesz pomarzyć.MariaGodfrida

W domu też nie warto się uczyć – rodzice niepełnosprawnych dzieci otrzymali „wspaniały” prezent pod choinkę. Minister Edukacji Anna Zalewska ogłosiła, że edukacja domowa zostanie pozbawiona około 40 procent dotacji. Rozporządzenie już weszło w życie. Domowe szkoły to nie fanaberia, to wielka szansa dla dzieci niepełnosprawnych, o czym w ferworze walki o przedwyborcze obietnice zapomnieli posłowie PiS-u.

Minister finansów Paweł Szałamacha ma sporo uwag co do ustawy 500 złotych na dziecko. Proponuje ze swojej strony określenie pułapu górnego zarobków, czyli dokładniejsze kryterium dochodowe dla rodzin otrzymujących wsparcie, poddaje w wątpliwość niejasności dotyczące sposobów obliczeń zwiększonych dochodów dla państwa. Brak jest również szczegółowych wyjaśnień, jak program wpływałby na dochód państwa oraz na sektor finansów publicznych.

Tonący brzytwy się chwyta, a w tym wypadku - naszych pieniędzy. Na nieprzemyślaną do końca ustawę trzeba skądś pozyskać brakujące fundusze – więc ściągnie się ze wszystkiego, z czego się da. A niewykształcone i zmuszone do pozostania w kraju społeczeństwo to najlepszy rodzaj wyborców. Niedługo wszyscy naprawdę staniemy się gorszym sortem.

Udostępnij na  (1298)Zobacz komentarze (21)