„Dyskoteki, chłopaki i ogólnie takie takie...”

żurnalista

Studentka kryminologii. Uwielbia kino, spacery i muzykę - od rocka, przez klasykę, po hip-hop, indie i blues. Zakochana w „Incepcji”, „Śniadaniu u Tiffany’ego” i superbohaterach ze stajni Marvela. Poza historią starożytną i kryminałami Agathy Christie, chętnie zgłębia poezję oraz podziwia geniusz Salvadora Dali. Fanka słodkiego cappuccino z dużą ilością pianki, z przyjemnością degustuje również Martini Bianco. Autorka bloga http://maturkazpolskiego.blogspot.com/.

 2 min. czytania
 10
 7
 16 listopada 2015
fot. Maki i Chłopaki Facebook
Jednym zdaniem: Wywiad z basistą rockowego zespołu Maki i Chłopaki, który niedawno wydał drugi album.

Pochodzą z mazowieckich Mrozów i grają zimnego rocka. Podczas poszukiwań muzycznej drogi stworzyli krążek „Tańcz”, choć nie jest to album dyskotekowy. Ich teksty opowiadają o dziewczynach, związkach, weekendach i melanżach.

Adrianna Sowińska: Minęło już trochę czasu od premiery Waszego krążka „Tańcz”. Jak się masz?

Maciek Sadoch, basista zespołu: Ciągle tańczę i w weekendy się nie mieszczę. Od czasu do czasu gramy koncerty, więc wypatrujcie nas u siebie.

AS: Czym „Tańcz” różni się od debiutanckiego albumu?

MS: W warstwie muzycznej przede wszystkim zrezygnowaliśmy z surowego brzmienia i zastąpiliśmy je bardziej dopracowaną produkcją. Z kolei teksty są bardziej uniwersalne, nie mają tylu lokalnych odniesień, ile można było spotkać na „Dniach Mrozów”.

AS: Od czasu debiutu z trzyosobowego zespołu, staliście się kwintetem. Dlaczego zdecydowaliście się poszerzyć skład?

MS: Podobnie jak w przypadku samej płyty – chcieliśmy zmienić surowe brzmienie na bardziej rozbudowane. Druga gitara oraz dodatkowy wokal dają większe możliwości. Poza tym wszyscy dobrze się znamy i lepiej imprezuje się w pięciu niż w trzech. A najlepiej w czterech z jednym kierowcą.

AS: Kim jest Maki z nazwy Waszej kapeli?

MS: To pseudonim naszego pierwszego gitarzysty i współzałożyciela naszego zespołu. Poza tym to frontman legendarnego, nieistniejącego już kolektywu Jaskółeczki. W ten sposób chcieliśmy upamiętnić jego imię.

AS: Przy pierwszym krążku nie zwracaliście dużej uwagi na refreny. Co się zmieniło?

MS: Myślę, że na „Tańcz” refreny są bardzo istotne. O ile brak refrenów był pewnego rodzaju znakiem rozpoznawczym pierwszej płyty to na drugiej pojawiły się naturalnie. Pewnie zaczęliśmy słuchać za dużo muzyki innych zespołów.

AS: Denerwują Cię porównania do muzyki Happysadu?

MS: Happysad to nasi dobrzy znajomi, zagraliśmy z nimi kilka wspólnych koncertów. Myślę jednak, że te porównania są trochę na wyrost i wątpię żeby płynęły z ust fanów Happysadu.

AS: Najbliższe plany zawodowe?

MS: Przed nami jeszcze kilka koncertów, dużo odpoczynku, a potem zaczniemy tworzyć materiał na nową płytę. Mamy już kilka pomysłów i mogę zdradzić, że nasza muzyka zmierza w kierunku rasowego, bardzo gitarowego bluesa.

Udostępnij na  (7)Zobacz komentarze (10)