Jakie świąteczne filmy oglądają widzowie na całym świecie?

żurnalista

Miłośnik muzycznych festiwali, folk metalu, ale muzyki filmowej i nieco spokojnejszej. Student Łódzkiej Szkoły Filmowej i przyszły kierownik produkcji (i oby producent!). Pasjonat nowinek telewizyjnych oraz filmowych, a do tego fan polskiego kina i animacji. Prywatnie fan internetowych wpisów Magdy Gessler i imprezowy wodzirej. Redaktor tvnfakty.pl, a teraz również Today.pl. Łodzianin z energią i ciekawymi pomysłami.

 4 min. czytania
 0
 67
 25 grudnia 2015
Fot. fanpop.com
Jednym zdaniem: Filmowe tradycje na świecie.

Od kilkunastu lat przyjęło się w Polsce, że święta bez „Kevina” to nie to samo. Tym samym Polsat co roku emituje „Kevina samego w domu” oraz „Kevina samego w Nowym Jorku” nawet kilkukrotnie. Co kraj to obyczaj, dlatego prezentujemy filmowe propozycje, bez których nie mogą obejść się mieszkańcy innych krajów.

Tradycja zza oceanu

Amerykanie mają swój klasyk, który powinien znać każdy fan kina – „To wspaniałe życie” z 1946 roku w reżyserii Franka Capry, znanego chociażby z „Ich noce” i wielu innych komedii. Film przedstawia historię George’a Bailey’a, który ze względów finansowych postanawia popełnić samobójstwo tuż przed Bożym Narodzeniem. W ostatniej chwili pojawia się anioł stróż przedstawiający mu najpiękniejsze aspekty życia. Blisko 70-letnia produkcja, a nadal wzrusza. Można tylko pozazdrościć Amerykanom, że „To wspaniałe życie” jest ich filmową świąteczną tradycją.

Rozśpiewana zakonnica

Zupełnie inną ma Dania. Co roku w święta telewizja wyświetla tam musical „Dźwięki muzyki” z 1965 roku. Obraz nagradzany był swego czasu wieloma nagrodami. Spośród dziesięciu nominacji do Oscara zdobył pięć statuetek, w tym za najlepszy film. Historia uczącej się na zakonnicę kobiety i barona, między którymi rodzi się uczucie co roku wzrusza miliony widzów w Dani. W Polsce produkcja nie jest zbyt znana, o czym świadczy jedna z sytuacji w „X Factorze”. W odcinku musicalowym Czesław Mozil (wychowujący się w Danii) zaproponował, aby jego podopieczna zaśpiewała utwór właśnie z „Dźwięków muzyki”. Na propozycji jednak się skończyło.

Polka w radzieckiej klasyce

Na swoją filmową ucztę co roku czekają także kraje postradzieckie, w których dominuje ta sama produkcja. W Rosji i na Białorusi tradycją stała się emisja „Szczęśliwego Nowego Roku” z 1975 roku. Ta ponadtrzygodzinna komedia romantyczna rozgrywa się na kilka dni przed Sylwestrem. Podczas wieczoru kawalerskiego jednego z bohaterów dwoje przyjaciół traci świadomość. Jeden z nich miał lecieć do Leningradu, by spędzić ostatni dzień roku ze swoją ukochaną. Żaden nie pamięta, kto powinien się tam pojawić i w jakim celu. Mimo że produkcja liczy sobie już czterdzieści lat, warto się z nią zapoznać chociażby ze względu na udział Barbary Brylskiej, polskiej aktorki, która w „Szczęśliwego Nowego Roku” odgrywa jedną z głównych ról. W 2007 roku powstała kontynuacja radzieckiego hitu „Ironia losu. Kontynuacja”.

Tradycyjna baśń na święta

Również nieco starsze kino preferują widzowie w Norwegii. Tam od lat można oglądać „Trzy orzeszki dla Kopciuszka”, baśniową historię z 1973 roku wyprodukowaną przez NRD i Czechosłowację. Do dziś obraz pozostaje jedną z bardziej znanych wersji opowieści o Kopciuszku.

Wojna i święta francuską klasyką

Swoją świąteczną produkcję posiadają także Francuzi. Jest to dużo młodsze dzieło niż te emitowane w Danii czy Rosji. „Boże Narodzenie” z 2005 roku to obraz I wojny światowej, podczas której brytyjscy, francuscy i niemieccy żołnierzy postanawiają zawiesić broń na czas świat Bożego Narodzenia. Wszystko odbywa się bez zgody głównodowodzących. Możemy tylko żałować, że film nie jest emitowany w naszej telewizji.

Christmas Is All Around

W Wielkiej Brytanii święta nie byłyby takie same bez „To właśnie miłość”. Od 2003 roku dziesięć przedstawionych w filmie miłosnych perypetii śledzą miliony widzów. I nie ma się czemu dziwić, bo ta komedia bawi i wzrusza jak mało która. Do tego brytyjska śmietanka aktorska: Colin Firth, Hugh Grant, Alan Rickman czy Emma Thompson. W przeciwieństwie do wcześniej wymienianych tytułów, „To właśnie miłość” polskie stacje telewizyjne nadają niemal co roku.

Popularność brytyjskiej produkcji zainspirowała i naszych twórców. W 2011 roku w kinach mogliśmy oglądać „Listy do M.”, a obecnie „Listy do M. 2”, które pobiły rekordy frekwencyjne. Może za kilka lat to właśnie te polskie produkcje staną się świąteczną tradycją wypierającą „Kevina”?

Udostępnij na  (67)Skomentuj