Gbur to, zgodnie z definicją encyklopedii, człowiek opryskliwy i nieobyty towarzysko. Wśród synonimów znajdziemy określenia takie jak: arogant, impertynent, prymityw czy po prostu cham. Z jednej strony ludziom o usposobieniu gbura żyje się łatwiej – mają wszystko i wszystkich gdzieś (czy może być coś piękniejszego?) – z drugiej jednak strony może pojawiać się dyskomfort, związany z brakiem znajomych, nie mówiąc już o przyjaźniach. No więc... jesteś gburem czy nie?
Pierwszą oznaką gbura jest brak umiejętności słuchania. Jeżeli prowadzisz monolog, narzucasz przy tym rozmówcy swoje zdanie, nie znosisz sprzeciwu i nie czekasz na kontrargumenty – pomyśl o zakupie żarówki.
Przyswajane od przedszkola magiczne słowa „dziękuję”, „przepraszam” i „proszę” należą do Twojego prywatnego słownika wyrazów obcych – czas kupić żarówkę.
Jeżeli Twoim zdaniem idealną odpowiedzią na każde pytanie, jest „NIE”, a przy tym często reagujesz na pytania innych agresją i niecenzuralnymi zwrotami – wkręć żarówkę.
Zdarza się, że stawiasz siebie w centrum wszechświata. Uważasz się za erudytę, którego prości, szarzy ludzie nie są w stanie zrozumieć, bo są zwyczajnie za głupi. Kiedy idziesz do sklepu, wiesz, że nie zasługujesz na to, by stać w kolejce do kasy. Robisz więc wszystko, by wykiwać półgłówków i dokonać zakupu zanim szara masa zdąży się zorientować. Wystarczy tylko rzucić szybkie „ja się spieszę” i osiągasz swój cel. Żarówka zaczyna świecić.
Nie uznajesz norm, reguł i zasad. Robisz po prostu to, na co masz ochotę w danym momencie. Jednak, żeby nie było tak strasznie, masz pracę. Nawet bardzo dobrą, ale są przecież jakieś granice spędzania w niej czasu. Wychodzisz, kiedy masz chęć znaleźć się już w domu, by przekonać się, że żarówka działa bez zarzutu.
Ludzie od Ciebie stronią. Nie uśmiechają się na Twój widok, nie pytają Cię o zdanie. Twoje relacje z nimi są zimne i konkretne. Żadne tam ciepłe kluchy. I dobrze. Dzięki temu możesz w spokoju oddać się ulubionej lekturze, w której – jak zwykle – wypisują bzdury, a poza tym ta żarówka... jakoś za bardzo rozżarzona...