Jak dotrzeć na coraz popularniejsze „holiday destination” – Gran Canarię – i jak się po niej poruszać? Oczywiście tak, aby zobaczyć możliwie najwięcej i to jak najniższym kosztem.
Samolot
Przelot z warszawskiego lotniska Okęcie do Las Palmas de Gran Canaria trwa około 5,5 godziny. W tym czasie przemierza się ponad 4,7 tys. km, lecąc m.in. nad Czechami, Francją, Hiszpanią i Oceanem Atlantyckim. Bezpośrednie połączenie oferują linie Norwegian i Ryanair. Podstawowym samolotem obsługującym tę trasę w Norwegian jest Boeing 737-800 wyposażony w pokładową sieć Wi-Fi. Ceny biletów rozpoczynają się już od 820 złotych od osoby (w obie strony). W Ryanairze można znaleźć loty od 580 zł od osoby w dwie strony. Wtedy jednak trafi nam się ciaśniejszy od Boeinga statek powietrzny – Airbus A320. W obu wypadkach warto zarezerwować bilety z odpowiednio dużym wyprzedzeniem.
Komunikacja miejska
Gran Canaria posiada rozbudowaną sieć transportu publicznego, opartą o autobusy i autokary. Bilety kupuje się u kierowcy bezpośrednio przed odjazdem. Nie ma przy tym podziału na taryfę ulgową i normalną. Ceny biletów są różne i nie zawsze zależy to od odległości do naszego celu podróży. Podstawowe stawki wahają się w okolicach 1,50 euro za trasę, którą pieszo przeszlibyśmy w 40 minut. Przejazd znacznie dłuższy kosztuje tylko 0,25 euro więcej, ale zdarzają się też sytuacje, kiedy kolejny przystanek jest tańszy od poprzedniego. Trudno wyjaśnić to zjawisko. Co ciekawe, często powrót tym samym autobusem nie jest możliwy. Transport w drugą stronę obsługuje już inna linia, w dodatku pospieszna. Przekłada się to na cenę biletu, wynoszącą o 1 euro więcej niż stawka podstawowa. Kierowcy mają też tendencję do spóźniania się i to nawet kilkanaście minut. Później jednak nadrabiają straty czasowe, gnając na złamanie karku. Także wtedy, gdy droga jest wąska, z jednej strony ograniczona masywnymi skałami, a z drugiej strony... przepaścią tuż za niską, metalową barierką. Swoją drogą, umiejętności prowadzenia dużych autobusów w takich warunkach nie można im odmówić.
Wynajęty samochód
Samochód można wynająć niemal w każdym większym hotelu na Gran Canarii. Są to pojazdy od pięcioosobowych (np. VW Polo, Renault Clio), aż po dziewięcioosobowe (np. Renault Trafic). Tutaj trzeba jednak uważać – polskie prawo jazdy nie uprawnia do prowadzenia tak dużego samochodu! Wszystkie auta są nowe (nie mają więcej niż 2 lata), a przy tym bardzo wygodne i zadbane – niemal jak prosto z salonu. Wynajem jest naprawdę opłacalny – dla mniejszych samochodów to koszt 30–35 euro, dla większych – 90 euro za dobę. Im dłuższy okres wynajmu, tym stawki dzienne są niższe. Dość wysoka jest natomiast zwrotna kaucja, która przekracza nawet 100 euro za jedno auto. Tankujemy oczywiście również na własny rachunek. Na szczęście cena litra benzyny (zależnie od rodzaju) waha się w przedziale 0,80–1,20 euro. 30 litrów wystarczyło, by przez cały dzień odwiedzić najciekawsze punkty wyspy: góry, krater Caldera de Bandama, stolicę Las Palmas de Gran Canaria czy zamieszkane przez ludzi jaskinie. Nawet z najlepszym samochodem nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie wysoka jakość kanaryjskich autostrad.
Taksówka
Taksówek na Gran Canarii jest bardzo dużo. Najpopularniejsza marka wśród nich to Mercedes, tuż za nią Toyota, a dla tych większych, sześcioosobowych – Renault. Choć samochody są w różnym wieku, wszystkie są jednakowo zadbane. Zwykle nie ma problemu z ich zamówieniem – nawet nie mając numeru telefonu do korporacji taksówkarskiej, można liczyć na pomoc policjantów czy innych mieszkańców wyspy. Czasem tylko kierowcy większych taksówek oddają przysługę kolegom i odsyłają liczne grupy pasażerów do kilku mniejszych samochodów. Pomimo tego na krótsze dystanse taksówka jest bardzo opłacalna. W taryfie dziennej stawka bazowa kursu wynosi około 2,30 euro, w nocnej – 2,90 euro. Do każdego przejazdu doliczana jest także prowizja w wysokości 0,50 euro. Koszt przejechanego kilometra to maksymalnie 0,30 euro. Przy wszystkich zajętych miejscach w samochodzie podróż z drugiego końca miasta nigdy nie była droższa niż 1,50 euro od osoby. Przy okazji upływa ona w bardzo miłej atmosferze, bo tamtejsi Hiszpanie są bardzo kontaktowymi ludźmi. Podczas jazdy niemal zawsze gwiżdżą swoje ulubione utwory albo śpiewają razem z radiem. Jeden z taksówkarzy miał nawet dziewczynę z Polski – Maję...
Można powiedzieć, że na Gran Canarii najmniej opłaca się korzystać z komunikacji miejskiej. Ma to sens tylko wtedy, gdy jedziemy w jedno, konkretne i dość daleko położone miejsce. Do zwiedzania wielu, rozrzuconych po całej wyspie lokalizacji najlepiej zainwestować w wynajem samochodu. Na krótkie dystanse pozostają taksówki.