Kipiąc agresją i zabobonem, podbijają Internet. Walczą o wycofanie szczepionek, opierają swoją medyczną wiedzę na przekazywanych z pokolenia na pokolenie guślarskich mądrościach. Łamiąc wszelkie zasady polskiej ortografii, zaszczuwają rozmówców dysponujących profesjonalną wiedzą dotyczącą wychowania i pediatrii. Matki Polki z grup samopomocy w serwisie Facebook coraz częściej budzą powszechną grozę i politowanie. Narzędziem uświadamiającym skalę problemu może być tylko satyra. Przeprowadziliśmy rozmowę z redakcją najbardziej wyspecjalizowaną w przedstawianiu ich w smutno-komicznym kontekście.
Patryk Stryjewski: Przyczyną powstania „Beki” były budzące śmiech politowania wypowiedzi znalezione na forach dla matek. Błędy ortograficzne, agresja, wiara w zabobony. Jak jednak trafiliście na te problemy?
„Beka z mamuś na forach”: Nie jesteśmy bohaterami, jesteśmy obserwatorami rzeczywistości, która nas otacza, niespełnionymi kabareciarzami, można tak to ująć. Na rok przed powstaniem Beki zainteresowały nas fora kobiece. Czytając kłótnie kobiet na forach oraz dyskusje opływające w zabobony, postanowiliśmy się przekonać, czy są to skrajne przypadki. Okazało się, że nie.
PS: Głos zabobonnych kobiet był silniejszy?
Beka: Kiedy odkryliśmy grupy dla matek, bardzo szybko zdaliśmy sobie sprawę, że chodzi o coś więcej niż wsparcie. Matczyne fora i wszelkie grupy to zderzenie setek obcych sobie ludzi z zupełnie innych środowisk. Oznaczało to jedno – niekończącą się bekę. Głosy rozsądku w matczynych grupach zawsze przegrywały z moczem jako lekiem na wszelkie dolegliwości... oraz woskiem jako środkiem na odczarowanie dziecka. Pomimo że rozumieliśmy sens istnienia takich grup, nie mogliśmy wyjść z podziwu nad poziomem agresji ich członkiń oraz nieskończonej liczby osób traktujących grupę jako „lekarza pierwszego kontaktu”.
PS: To trochę niezwykłe, że zabobon na miarę prusowskiego „do pieca na trzy zdrowaśki” wciąż funkcjonuje w dzisiejszym społeczeństwie. Czy macie jakąś teorię, dlaczego forumowe matki są tak podatne na tego typu poglądy? Czy ich naiwność wynika z młodego wieku? W końcu żyjemy w czasach, w których nie można już powiedzieć, by ktokolwiek miał za sobą jedynie trzy klasy podstawówki.
Beka: Wiara w zabobony nie dotyczy wszystkich matek, ale poniekąd rozumiemy, dlaczego to zjawisko jest wpisane w naszą kulturę. Przyczyną tych wierzeń jest starsze pokolenie rodzicielek, w tym babć, teściowych, a nawet niektórych księży. Dzieje się tak dlatego, że jest to element naszego rodzimego folkloru, niezmiennie przeplatanego z wiarą katolicką. Nie sądzimy, aby wiara w zabobony miała związek z młodym wiekiem, raczej z OSACZENIEM przez „wszystkowiedzące doświadczone matki i babki”. Nigdy nie przestaje nas opuszczać wrażenie, że „młoda matka” od pierwszych chwil jej odpowiedzialnej drogi, jest pozostawiona sama sobie. Mamy tu na myśli rolę partnera jako opiekuna rodziny, osobę mocno stąpającą po ziemi, kogoś kto powinien zapobiec takim praktykom lub podsunąć książkę o rozwoju dziecka. Czytając wpisy matek z prośbą o rytuały, odnosimy wrażenie, że jest to swoiste wołanie o pomoc spowodowane okrutnym psychicznym i fizycznym zmęczeniem, ostatnią deską ratunku w samotnej batalii o odpoczynek i spokój. Oczywiście czerwona kokardka, lanie wosku czy kąpiel w zielu ostrożenia (potocznie zwanym czarcim żebrem) nie rozwiąże o wiele bardziej złożonych problemów wspomnianych już wcześniej. Jednak dyskusja na forum sprawia, że „młoda matka” odkrywa osoby z podobnymi problemami, wierzeniami, a nawet z podobnym „zapleczem rodzinnym”. Stąd właśnie biorą się niezliczone grupy dla matek na portalu Facebook.
Ojców nie ma
PS: Winny Internet i powszechnie dostępna możliwość szukania pomocy u niespecjalistycznych źródeł. Ale bardziej, co chyba jest dość znamienne, wspomniany przez Was brak wsparcia. Czy partnerzy matek z forów są ich sojusznikami w wierze w zabobon, czy dużo częściej stoją z boku i stanowią postaci epizodyczne tych strasznych i śmiesznych historii?
Beka: Partnerzy zasadniczo „nie istnieją” i nie jest to spowodowane ich nagłym odejściem. Strefa macierzyństwa nie jest dla nich dostępna, to prawie jak tajemna wiedza o czarach. Mężczyźni są również bardzo często wykluczani ze związku oraz rodzicielstwa, czasem trwa to krócej, czasem dłużej. Oczywiście swoje obserwacje opieramy jedynie na tym, co czytamy na forach, ale nie nazwalibyśmy tego jakimś bardzo krzywdzącym uogólnieniem. Oznacza to, że brak wsparcia nie jest zawsze wyborem mężczyzny, on sam bardzo często przegrywa z „najukochańszą” grupą na Facebooku, tutaj problem jest o wiele bardziej złożony. Mężczyzna często sam czuje się zagubiony w nowej roli i pozostawia kobiecie wolną rękę, czasem poddaje się on dla „świętego spokoju”, ale jako „bonus tacierzyństwa” jest wzywany w chwilach krnąbrności swoich pociech. Jako przykład możemy podać strach matki podczas zabaw ojca z dzieckiem, kiedy to ojciec ciągle słyszy: „Nie podrzucaj go tak! Zrobisz mu krzywdę! Za chwilę coś się stanie!” lub sławne: „Nie, ja to zrobię! W co ty go ubrałeś? Tyle razy ci mówiłam, że to zły proszek do prania!”. Im takich zachować więcej, tym apetyt mężczyzny na mianowanie siebie specem od wychowania drastycznie spada, ale nie zapominajmy, że istnieje duża grupa mężczyzn, dla których takie rozwiązanie jest po prostu wygodne.
PS: Czy trafiliście kiedykolwiek na matkę nawróconą, taką, która pod wpływem trzeźwej dyskusji przestała uparcie trzymać się głupich pomysłów i przesądów?
Beka: Tak, niektóre matki po utworzeniu Beki doszły do głosu na forach. Wcześniej krytyka zabobonów była nie na miejscu. Kobiety zadające pytania na forach zorientowały się, że większość ludzi się z tego śmieje, a wcześniej grupa była jedynym źródłem wiedzy i panowała tam pełna tolerancja dla takich zachowań. Do grup zaczęły dołączać kobiety z elementarną wiedzą o macierzyństwie. Śmiemy twierdzić, że sytuacja znacznie się poprawiła.
Do ostatniej kropli mleka
PS: Czyli możemy powoli zacząć oddychać z ulgą. Przynajmniej w kwestii zabobonu. Ale Beka ujawnia też ile agresji i kiepskiej ortografii tli się w matkach. Zastanawiacie się czasem, skąd ta nachalność i wojowniczość w forumowym macierzyństwie? I czemu są to wypowiedzi najczęściej stanowiące straszne językowe zagadki?
Beka: Znów musimy poruszyć znaczenie przynależności do społeczności Facebooka oraz innych mniej lub bardziej ekshibicjonistycznych portali. Z naszych obserwacji wynika, że niektóre osoby żyją tą społecznością. Facebook to możliwość wglądu nie tylko w życie znajomych, ale również bardziej lub mniej znanych celebrytów. Tak zaczyna się presja, swoisty udział w konkursie na lepsze życie, a co za tym idzie – zazdrość oraz nieodparta chęć krytykowania wszystkich, którzy coś w życiu osiągnęli – czasem przez przypadek, czasem nakładem ogromnej pracy (dotyczy to również osób myślących w inny sposób – ci zdecydowanie mają najgorzej).
PS: Czyli do agresji popychają je kompleksy?
Beka: Brak satysfakcji ze swojej sytuacji życiowej skłania niektóre matki do twardej „implementacji” swoich życiowych mądrości i rad, a to bardzo często kończy się ostrą wymianą zdań. To właśnie wtedy padają najbardziej wyrafinowane epitety, a takie dyskusje wzbudzają największe zainteresowanie. Nasza wrodzona chęć do porównywania siebie ze znajomymi czasami przeradza się w agresję. Portale takie jak Facebook to swoiste konfesjonały, miejsca, gdzie załatwia się rodzinne porachunki lub wyładowuje frustrację. Bardzo często dochodzi do sytuacji, że osoba dokonująca wpisu na Facebooku, robi to pod wpływem silnych emocji. Dotyczy to też sporej części matek, a wpisy i kłótnie są zazwyczaj statusami publicznymi, okraszonymi przekleństwami najwyższego sortu. Oczywiście część znajomych stara się pomóc w rozwiązaniu problemu, ale dla reszty jest to jednak dobra rozrywka. Takie posty przesiąknięte agresją często trafiają do nas. Pomimo tego publiczne rozwiązywanie problemów jest coraz bardziej nagminne.
PS: Jaki jest w końcu w tym wszystkim udział beznadziejnej pisowni?
Beka: Nie znamy przyczyn kiepskiej ortografii, ale wydawać się może, że to już epidemia. Trudne do rozszyfrowania wpisy nie są pojedynczymi przypadkami, a średnio na dwadzieścia komentujących post matek, co najmniej dwie lub trzy mają z ortografią poważny problem. Wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy ze skali tego zjawiska. Zauważyliśmy również, że ludzie stają się coraz bardziej leniwi i nie czytają. Na przykładzie kilku stron, jakie prowadzimy, możemy stwierdzić, że najpopularniejsze posty to obrazki z krótkim opisem. Oczywiście, płeć nie jest tu regułą i problem kiepskiej ortografii w równym stopniu dotyczy również mężczyzn.
PS: Rany. Czy nie obawiacie się czasem o los przyszłych pokoleń? Czy możemy prognozować na temat tego, jakie wychowanie przekazane zostanie dzieciom internetowych matek? W końcu czym skorupka za młodu nasiąknie...
Beka: Nie lubimy się obawiać o rzeczy, na które nie mamy wpływu. Jedyną rzeczą, która w znacznym stopniu może się zmienić, to udany start w życie nowego pokolenia. My mieliśmy ułatwione zadanie: zaczynaliśmy je bez folderu kompromitujących nas zdjęć czy wpisów w sieci dodanych przez naszych rodziców. Jeżeli dziś prosimy obcych ludzi o internetową diagnozę chorób dziecięcych, to jutro będziemy dyskutować intymną sferę dojrzewania naszego potomstwa. Dzieci kiedyś o to zapytają, trudno nam przewidzieć konsekwencje.
PS: Czas pokaże. Czy jest coś, co chcielibyście powiedzieć polskim matkom?
Beka: Drogie matki! Beka to satyra o macierzyństwie i nie wolno jej brać całkiem poważnie. Słowo klucz to dystans do siebie i do nas. Nie wrzucamy wszystkich matek do jednego wora, czasem warto się pośmiać z samego siebie (nam to pomaga). Pomyślcie: Czy nie śmiałybyście się z poczynań teściowych, gdyby takie grupy istniały? Albo z fanpage'y o przerażonych ojcach? Albo z grup, gdzie skupiałyby się nowe, nieszczęśliwe partnerki Waszych byłych facetów? Czy byłybyście w stanie opanować swój cięty język? Śmiemy wątpić. Facebook to nie tylko fora i grupy dla matek, zachęcamy więc do odwiedzenia innych fanpage’y, aby zrozumieć, że internet śmieje się z wszystkiego i wszystkich. Należy jedynie nieco poszerzyć horyzonty i wziąć udział w innych dyskusjach. Świat może okazać się o wiele zabawniejszy, niż Wam się wydaje. Warto czasami „wewnętrzną matkę” pozostawić za bramą internetu i być sobą.
PS: Dziękuję serdecznie za rozmowę i powodzenia!