Świat idzie naprzód, a my mamy coraz więcej powodów, by trwonić czas. Co robili nasi dziadkowie w erze pozbawionej mediów społecznościowych? Jak spędzali wieczory bez dostępu do szerokopasmowego Wi-Fi? Pewnie poświęcali czas na te wszystkie czynności, na które dziś nieustannie nam go brakuje.
Kto nie złapał się nigdy na bezsensownym scrollowaniu tablicy Facebooka, niech podniesie rękę. Brawo dla Was, możecie być z siebie dumni. Przeanalizujcie jednak swój tydzień, czy aby na pewno nie postępujecie podobnie przy innych czynnościach. Przeglądacie sklepy online w poszukiwaniu rzeczy, które może kupicie, kiedy będzie Was na nie stać. Bezczynnie patrzycie się w ekran telewizora. Można pójść w drugą stronę – znajdować zamienniki dla koniecznych czynności, odkładając tym samym te istotniejsze na bliżej nieokreślone później. Zamiast uczyć się do kolokwium, nagle czujemy potrzebę porządków – no tak, w końcu w ładzie lepiej będzie nam się myślało. Albo ładnie poukładamy notatki, najlepiej kolorowymi zakładkami, tak by wszystko było prościej nam znaleźć. A czas mija...
Każdego z nas dopada zmęczenie, przeciążenie od atakujących zewsząd komunikatów i świecących monitorów. Jeśli nie dotyczą Cię zaburzenia koncentracji, nie jesteś chorobliwym perfekcjonistą i nie masz problemów behawioralnych, nie tłumacz sobie, że to prokrastynacja – epidemia współczesnych czasów – zaatakowała Twój umysł i nikczemnie przestawiła na tryb życia zombie. Kiedy odkładanie rzeczy na później uniemożliwia Ci normalne funkcjonowanie, zgłoś się do poradni psychologicznej. Prokrastynacja to realny lęk przed wykonywaniem ważnych zadań, a nie uleganie chwilowym zachciankom czy celowe unikanie obowiązków. Destrukcyjne nawyki i słabą organizację pracy można zmienić, wystarczy tylko chcieć.
W piękną nazwę „prokrastynacja” zamknęliśmy ludzkie lenistwo i brak poczucia odpowiedzialności. To dwie bolączki współczesnego świata i przyczyna narzekań wielu pracodawców na niemożność znalezienia dobrego pracownika. Ludzie wychowani w świecie, w którym większość dóbr mają na wyciągnięcie ręki, żyjący jak najdłużej na garnuszku rodziców, nie mają wewnętrznej potrzeby starania się. Mówcie, co chcecie, ale w czasach, kiedy na półkach brakowało towarów, człowiek wiedział, że musi coś zrobić, żeby zapewnić sobie i swojej rodzinie byt. Kiedy wzrasta poziom życia, obniża się poziom ludzkiej efektywności.
Doskonałym przykładem na to są kraje, w których młodzieży płaci się za to, by chcieli iść na studia (prócz całkowitej bezpłatności nauki, studenci są wspierani finansowo). Im mamy więcej, tym paradoksalnie mniej nam się chce. Obecny dostatek uznajemy za rzecz niezmienną i gwarantowaną nam przez samo przyjście na świat.
Pogląd ten weryfikuje czas. Jeśli nie masz szczęścia i nie urodziłeś się w rodzinie potentatów naftowych, szybko możesz zderzyć się z twardą rzeczywistością. Zyskują ci, którzy nie marnują czasu, nie stosują wymówek i mimo pokus prą do przodu. Uczestniczą w konferencjach, stażach (nawet jeśli nie są to lukratywne propozycje) i podnoszą swoje umiejętności na własną rękę (chociażby dzięki licznym filmikom szkoleniowym na YouTubie). Skoro kandydatów na stanowiska pracy nie brakuje – to trzeba się wyróżnić, a jeżeli większość pracowników po czasie się nie sprawdza – jest szansa, że Twoja rezygnacja z codziennej dawki śmiesznych memów i inwestycja w samego siebie zwróci się szybciej niż myślisz.