Fortuna kołem się toczy, czyli dlaczego mamy pecha

żurnalista

Jest osobą twardo stąpającą po ziemi. Głównie milczy, ale bezustannie obserwuje za to świat wokół niej. Przyjaciele mówią, że jest złośliwa, a ona im za to z uprzejmie dziękuje. W wolnym czasie słucha muzyki wszelkiej maści, trzymając przy tym ołówek w garści. Jest fanką fantastyki i komiksów, sama też je tworzy. Uczy się wszystkiego metodą prób i błędów, bo w życiu nie ma nic zabawniejszego. A formalnie rzecz ujmując: dwie nogi, dwie ręce, głowa pośrodku, czyli – jakby nie patrzeć – człowiek.

 4 min. czytania
 0
 37
 2
 24 września 2015
rys. Angelika Kruczek
Jednym zdaniem: Istnienie pecha w naszym życiu. Siła zewnętrzna, a może ludzki wymysł.

Widzisz zakonnicę. Na pewno spotka Cię coś złego. Szybko cofnij się o trzy kroki i podskocz. Dzięki temu unikniesz nieszczęścia. Czy symbole zwiastujące niepowodzenie faktycznie mają wpływ na nasze życie?

Eric Berne stwierdził, że to, czy odnosimy sukcesy, czy porażki jest zapisane w naszym umyśle. Innymi słowy: już od wczesnego dzieciństwa, na podstawie obserwacji oraz uwag naszych rodziców, tworzymy pierwszy przepis na własne życie. Jeśli dziecko miało szczęśliwe dzieciństwo, jego dorosłe życie najprawdopodobniej również nastawione będzie na sukces. Z drugiej strony, im więcej w życiu traumatycznych przeżyć, tym większe prawdopodobieństwo stworzenia tak zwanego skryptu destrukcyjnego. Berne zauważył także, że nikt z nas nie jest świadomy wybranego przez siebie sposobu na życie. Niewiedza sprawia, że ludzie postępują w taki sposób, by ich życie przynosiło im smutek i cierpienie. Jednak, co najistotniejsze, nie są świadomi, że tak naprawdę to oni sami są ich źródłem.

Większość ludzi zamiast wziąć życie w własne ręce i przyznać się do błędów, woli zrzucić odpowiedzialność na czynniki zewnętrzne. Właśnie dlatego przesądy dotyczące pecha są wciąż aktualne. Ale zastanówmy się, co wspólnego z naszym niepowodzeniem ma czarny kot, który akurat przebiegł nam drogę? Poza tym, że znaleźliśmy się w tym samym miejscu, absolutnie nic nas nie łączy. Tak czy inaczej, będzie to doskonała wymówka za złe stopnie w szkole lub nieudany dzień w pracy.

Jaką rolę gramy w życiu?

Innym uzasadnieniem popełnianych błędów może być nasza rola w rodzinie. Wydaje się, że na pierwszy rzut oka nie ma to nic wspólnego z pechem. Jednak Ronald Laing porównał sytuację rodzinną do gry w teatrze. W ten właśnie sposób określił, że każdy z nas ma w rodzinie z góry przypisaną rolę do odegrania. Nie jest ona dobierana na podstawie osobowości czy umiejętności danej osoby, decyzja o naszej grze zapada w chwili narodzin. Członkowie rodziny niejako decydują, kim będziemy i jakie nas czeka przeznaczenie.

Co więcej, przygotowywanie do odpowiedniego „grania” trwa całe dzieciństwo. W ten sposób każda rodzina ma członków, którym wiedzie się w życiu doskonale i takich, którzy są uznawani za czarne owce, naznaczeni nieszczęściem i cierpieniem. Laing zauważył także, że dobro pojedynczego członka rodziny schodzi na dalszy plan. Żeby „przedstawienie” się udało, ważne jest prawidłowe odgrywanie ról, nawet jeśli niektórzy z „aktorów” będą z tego powodu cierpieć. Zarówno Berne, jak i Laing zgodnie stwierdzili jednak, że każdy z nas odgrywa swoją rolę, ale nie musi to zawsze oznaczać naszego nieszczęścia.

Według Alice Miller, osoby, którym zdarza się odtwarzać destruktywny scenariusz, najprawdopodobniej miały traumatyczne dzieciństwo. Podkreśla tym samym, że okres dzieciństwa nie zawsze jest beztroski. Czasem dzieci doznają krzywd ze strony dorosłych, zupełnie nie rozumiejąc ich przyczyny. W pewnym sensie sprawia to, że w naszym umyśle zapisuje się nastawienie na smutek i cierpienie. Dlatego będąc dorosłymi ludźmi, prowadzimy swoje życie w taki sposób, żeby odtwarzać zapisaną w psychice krzywdę. W zależności od sytuacji możemy stawiać siebie jako poszkodowanego lub sprawiającego ból innym.

Wykorzystuj okazje!

„Jeśli cokolwiek może się nie udać, na pewno się nie uda” – mówi jedno z praw Murphy’ego. Richard Wiseman w swojej książce „Kod Szczęścia” pokazuje, że szczęście i pech zależą od nas samych. Według niego pechowcy to ludzie, którzy nie potrafią wykorzystać okazji. Pokazał to za pomocą prostego eksperymentu. Zebrał grupę ludzi. Każdemu z nich wręczył gazetę i kazał policzyć znajdujące się w niej fotografie. Część grupy siedziała i przewracała stronę za stroną, zliczając obrazki. Inna grupa ukończyła to zadanie po kilkunastu sekundach, ponieważ zauważyli oni na drugiej stronie gazety napis: „Nie musisz już liczyć. W tej gazecie są 43 zdjęcia”. Czyli najnormalniej w świecie skorzystali z okazji i z powodzeniem wykonali zadanie. Wiseman stwierdził także, że wszystko sprowadza się tak naprawdę do naszego sposobu myślenia i zachowania. Szczęściu trzeba pomagać, inaczej nic z tego nie będzie.

Kiedy tak się nad tym zastanowić, trudno stworzyć definicję pecha i jednoznacznie wskazać czynniki, które go wywołują. Dla każdego będzie to coś zupełnie innego. Jeden będzie narzekał na złą karmę, próbując wmówić sobie, że jego poprzednie wcielenie ma wpływ na obecne (co nie do końca jest prawdą). Karma tyczy się także naszego obecnego życia i zbieramy ją od chwili swych narodzin.

Są też przesądy o zbitym lustrze czy pechowej trzynastce. Przesąd o lustrze wziął się najprawdopodobniej z tego, że kiedyś przedmiot ten był trudno dostępną, a co za tym idzie drogą rzeczą. Taka strata sama w sobie była już bolesna dla właściciela. Dodatkowo, według wierzeń rozbite lustro zwiastuje siedem lat nieszczęścia. Magiczna trzynastka jest znana w większości krajów europejskich. Religie uznają ją za liczbę niedoskonałą, co potęguje strach. Jednak, jakby nie patrzeć, to liczba jak każda inna i nie ma na nas wyjątkowego wpływu.

Jest jeszcze mnóstwo rzeczy zapowiadających pecha lub niepowodzenia. Obraz, parasol czy rozsypana sól – to nieliczne z przedmiotów codziennego użytku, na które spokojnie możemy zrzucić winę za zły przebieg zdarzeń w naszym życiu. Prawda jest taka, że będzie to działać tylko wtedy, gdy w to uwierzymy. Ci, którzy szukają wymówek w celu usprawiedliwienia swoich błędów, tak naprawdę nie chcą się do nich przyznać. Boją się wziąć odpowiedzialność za własne życie, co powoduje próby przeinaczenia prawdy. Każdy jest kowalem własnego losu, więc nie ma co winić sfer niebieskich za życiowe gromy z nieba.

Autorka tekstu jest również autorką głównego rysunku

Udostępnij na  (37)Skomentuj