Wielki powrót zapomnianych mistrzów. Ginące profesje

żurnalista

Jest osobą twardo stąpającą po ziemi. Głównie milczy, ale bezustannie obserwuje za to świat wokół niej. Przyjaciele mówią, że jest złośliwa, a ona im za to z uprzejmie dziękuje. W wolnym czasie słucha muzyki wszelkiej maści, trzymając przy tym ołówek w garści. Jest fanką fantastyki i komiksów, sama też je tworzy. Uczy się wszystkiego metodą prób i błędów, bo w życiu nie ma nic zabawniejszego. A formalnie rzecz ujmując: dwie nogi, dwie ręce, głowa pośrodku, czyli – jakby nie patrzeć – człowiek.

 5 min. czytania
 0
 12
 20 stycznia 2016
fot. Pixabay
Jednym zdaniem: Zawody, które wyparła nowoczesna technologia.

Człowiek posiada niezwykłe umiejętności, dzięki którym jest w stanie podjąć się każdego wyzwania. Niektórzy opanowali tylko cechy potrzebne do wykonywania danego zawodu. Osiągali tytuł mistrza w swoim fachu i przyuczali młodych czeladników. To ukierunkowanie sprawiło, że ich ręczna praca stała na najwyższym poziomie. Niestety coraz więcej zawodów zostało zapomnianych, gdyż wyparł je rozwój technologiczny.

Zecer, spinkarz czy rakarz to trzy zawody z licznej grupy profesji ginących. Choć we wcześniejszych latach ich istnienie było oczywiste, z czasem popadły w niełaskę. Tylko nielicznym udało się przetrwać, choć z roku na rok jest ich coraz mniej.

Cenne bo rzadkie – czyli rękodzieło

Dawniej nawet najmniejszy przedmiot wykonywany był ręcznie. Spinki, garnki, kafle czy łyżki – każdą z tych rzeczy robiła inna osoba. Przedmioty, które wytwarzali rzemieślnicy, były starannie zrobione, lecz wymagało to ogromnego nakładu czasu. Prawdopodobnie to jeden z powodów upadku niektórych profesji.

Kiedy społeczeństwo zaczęło się gwałtownie rozwijać, nie było miejsca na rzemieślniczą robotę. Zapotrzebowanie na różnego typu przedmioty zaczęło wzrastać, a wraz z nim powoli zmniejszały się standardy dotyczące ich jakości. By zwiększyć nakład i przy okazji zmniejszyć koszty, wprowadzono maszyny pozwalające tę samą rzecz wyprodukować w znacznie krótszym czasie. Masowe wytwarzanie przedmiotów codziennego użytku powoli wypierało skrupulatnych mistrzów. Jednak wzrost liczby produktów wiązał się z utratą przez nie unikatowości. Wszystkie wyglądały tak samo, wykonane były z identycznych materiałów w dokładnie określony sposób, tym samym w pewnym stopniu pozbawiono je ich niepowtarzalnego wyrazu.

Obecnie wciąż są ludzie zajmujący się niszowymi zawodami. Ich prace są cenione ze względu na dokładność wykonania, profesjonalizm i piękno, lecz nie każdy może sobie pozwolić na taki zakup. W dobie technologicznych nowinek rzecz stworzona od podstaw ludzkimi rękami jest wyjątkowo cenna, a przez to także kosztowna.

Zapomniane zawody

Zecer – wysoko wykwalifikowany pracownik drukarni. Wykonywał skład ręczny lub maszynowy na potrzeby druku wypukłego (typograficznego). Do jego obowiązków należało składanie czcionek i innych form drukarskich lub przygotowanie form do późniejszego wykorzystania. Mianem zecera określano również osoby, które pracowały na gotowych pojedynczych czcionkach, były operatorami odlewarki monotypowej i linotypowej (składarka tworząca całe wiersze tekstu).

Co najciekawsze, w tym zawodzie najczęściej pracowały osoby głuchonieme, ponieważ potrafiły doskonale skupić się na wykonywanej czynności. Najczęstszą chorobą, na którą cierpieli zecerzy, była ołowica (stop drukarski wykonany był z ołowiu). Posiadali oni jednak niezwykłe umiejętności, jak czytanie tekstu do góry nogami czy w odbiciu lustrzanym.

Spinkarz – człowiek ten zajmował się wyrobem broszek, sprzączek zapięć i spinek góralskich. Szczególnie ważne były te ostatnie (od nich pochodzi nazwa zawodu), które stanowiły nieodłączną częścią ludowego stroju. Dzięki temu spinkarz nie narzekał na brak pracy. Sposób wykonania oraz surowce użyte do produkcji różniły się w zależności od wykonywanej rzeczy.

Intarsja – osoba, który się tym zajmuje, tworzy obrazy, szczególnie na drewnianych meblach, poprzez wykładanie na ich powierzchni innych rodzajów drewna. Profesja ta rozwinęła się w baroku i renesansie. Swój rozkwit w Polsce miała w Toruniu około 1730 roku. Wówczas była to najpopularniejsza technika zdobnictwa stolarki artystycznej. W ten sposób powstawały rożne wzory na szafach, skrzynkach, kasetkach czy drzwiach. Motyw dekorowania wnętrz drewnianymi zdobieniami wpisał się na stałe w kulturę mieszkańców Torunia. Z tego powodu z czasem powstało takie meble zaczęto określać mianem toruńskich.

Stelmach (kołodziej) – zawód który polegał na wytwarzaniu drewnianych sań, wozów oraz części do nich.

Rymarz – zajmuje się wytwarzaniem akcesoriów jeździeckich, skórzanych pasów siodeł oraz uprzęży. Wszystkie wyroby są wykonywane ręcznie, a następnie wykańczane metalowymi wstawkami. Są też tacy, którzy przy produkcji swoich wyrobów używają maszyn do szycia. Jednak sposób wytwarzania zależy od samego rymarza. Zawód ten był popularny przed czasami rewolucji przemysłowej. Wówczas gdy głównym środkiem transportu były konie, wyroby rymarskie miały ogromne znaczenie. Dziś zapotrzebowanie na nie jest znacznie mniejsze.

Iglarz – człowiek wyspecjalizowany w wytarzaniu igieł i metalowych szpilek. Drut najczęściej otrzymywał od druciarza lub odcinał wąskie paski z blachy, by następnie je przekuć i odpowiednio oszlifować.

Nożownik - wykańczał rękojeści i oprawiał klingi. Często nożownicy ozdabiali swoje wyroby licznymi złotymi ornamentami, dzięki czemu byli też wprawnymi złotnikami. Do wykonania swojej pracy nożownik potrzebował wielu narzędzi, ponieważ używał różnych materiałów, w zależności od zamówienia. Mogło być to drewno, kość czy róg.

Medalier – osoba zajmująca się wyrobem medali i orderów. Ten zawód łączy rzemiosło oraz sztukę. Profesja ta zaczęła się rozwijać wraz z rozpowszechnieniem się monet. Medale wytwarzane były tylko na specjalną okazję w celu uhonorowania kogoś lub uczczenia pamięci osoby czy zdarzenia.

Rusznikarz – do jego obowiązków należało wyprodukowanie oraz naprawa broni palnej. W Polsce pojawili się w około XV wieku.

Powroźnik – czyli ktoś, kto wytwarza liny. Praca polegała na skręcaniu ze sobą kilku sznurów, pasów skórzanych lub włókien. Był to cieniony zawód ze względu na ogromne zapotrzebowanie na jego wyroby. Wykonywanie tej profesji to swego rodzaju przywilej, zgoda na jego uprawianie była uzależniona od władz miejskich.

Czy aby na pewno znikają?

Choć lista zawodów zapomnianych lub mających w najbliższych czasach zniknąć jest dość długa, okazuje się, że nie oznacza to końca dawnych profesji. Niektóre ewoluują i dostosowują się do nowych warunków. Dzieje się tak w przypadku zdunów (zajmowali się oni budową i naprawą pieców). Zostali oni zapomniani, gdy wprowadzono ogrzewanie centralne. Jednak obecnie zawód ten powoli wraca do łask, ponieważ coraz więcej ludzi chce posiadać w domu kominek jako alternatywne źródło ogrzewania. Zdunowie skorzystali z tego trendu i poszerzając własną wiedzę, byli w stanie wrócić na rynek pracy. Innym przykładem może być np. mechanik, który najprawdopodobniej przekształci się w mechatronika, dostosowując się do coraz bardziej zaawansowanej technologi instalowanej w samochodach.

Rozwój internetu również pozwala na uratowanie bądź przywrócenie zapomnianego zawodu. Jedyne, co ulega zmianie, to cel, w jakim te profesje wracają do łask. Najczęstszym powodem jest zapewnienie nowych atrakcji turystycznych - nic tak nie fascynuje człowieka jak dawna kultura i tradycja lokalnej społeczności. Ten ścisły związek próbują wykorzystać Ochotnicze Hufce Pracy. Ich zamiarem jest wprowadzenie projektu dla osób w wieku 18–25 lat, które będą mogły zdobyć odpowiednie kwalifikacje zawodowe. Dzięki zajęciom praktycznym, szkoleniom oraz po zdaniu odpowiedniego egzaminu końcowego – otrzymają zgodę na pracę w wybranym przez siebie fachu.

Ludzie coraz częściej cenią sobie solidną, ręczną robotę – nawet jeśli wiąże się to z wyższą ceną. Ręcznie wykonany przedmiot jest unikatowy i niepowtarzalny, dzięki czemu posiada własną duszę. Dla tych, którzy chcą spotkać się z rzemieślnikiem z krwi i kości, jest dobra wiadomość. Na przykład w Warszawie jest kilka miejsc, w których wciąż pracują przedstawiciele zapomnianych zawodów. Na Chmielnej swój warsztat ma rękawicznik, Hoża to miejsce, gdzie możemy znaleźć kaletniczkę, a na Grochowskiej czapniczkę. Zapewne w inne miastach rzemieślnicy także mają swoje zakłady, więc warto poszukać tych niezwykłych osób.

Udostępnij na  (12)Skomentuj