Scarlett Johansson – najlepsze i najgorsze role aktorki

żurnalista

Studentka kryminologii. Uwielbia kino, spacery i muzykę - od rocka, przez klasykę, po hip-hop, indie i blues. Zakochana w „Incepcji”, „Śniadaniu u Tiffany’ego” i superbohaterach ze stajni Marvela. Poza historią starożytną i kryminałami Agathy Christie, chętnie zgłębia poezję oraz podziwia geniusz Salvadora Dali. Fanka słodkiego cappuccino z dużą ilością pianki, z przyjemnością degustuje również Martini Bianco. Autorka bloga http://maturkazpolskiego.blogspot.com/.

 6 min. czytania
 26
 101
 5 października 2015
 2 listopada 2015 (23:15)
fot. Instagram
Jednym zdaniem: 3/3 - recenzja najlepszych i najgorszych ról Scarlett.

Ma 30 lat, polskie korzenie ze strony matki, ponad 40 ról na koncie i jest laureatką tytułu „najseksowniejszej żyjącej kobiety” według magazynu „Esquire”. Przed Wami ranking najlepszych i najgorszych ról Scarlett Johansson. Przekonajcie się, czy macie podobne zdanie!

Rozpocznijmy od ról, które zasługują na Złote maliny. W końcu nawet dobrym aktorom zdarzają się słabe role. Przed Wami trzy najsłabsze filmy Scarlett.

Zły: „Lucy” (reż. Luc Besson)

Opis filmu wydawał się całkiem niezły i miałam nadzieję na porządny thriller science-fiction. Od początku twórcy powtarzają nam, że człowiek wykorzystuje zaledwie 10 proc. możliwości swojego mózgu. Lucy (Johansson), przez zupełnie niewiarygodny przypadek, udaje się na spotkanie z panem Jangiem (idealne nazwisko dla złego Chińczyka). W brzuchu tytułowej bohaterki zostaje zaszyta pewna substancja przypominająca narkotyk, która przedostaje się do jej organizmu. Z czasem wydajność jej mózgu rośnie, a ona zyskuje nieprawdopodobne zdolności. Całość jednak nie jest ani przerażająca, ani niepokojąca, przejazdy samochodem przypominają te z komedii „Taxi” (również autorstwa reżysera), a telepatia i telekineza, cóż, zasługują na lepsze efekty specjalne. W efekcie Lucy w całym filmie głównie biega, strzela, szaleje za kierownicą i testuje swoje nowe umiejętności. Nie jest to jednak najgorszy film na liście aktorki, ponieważ znajdziemy w nim kilka scen, podczas których naprawdę można się pośmiać, choć nie wiem czy taki był zamysł autora.

Gorszy: „Scoop – Gorący temat” (reż. Woody Allen)

W tym obrazie Scarlett wciela się w rolę studentki dziennikarstwa. By zyskać sławę i pieniądze, postanawia napisać artykuł o niewyjaśnionych morderstwach i poprowadzić własne śledztwo. Dowiaduje się o nich, jak to u Allena bywa, od zmarłego dziennikarza, który powraca z zaświatów, by przekazać jej swoje domysły.

Nasza bohaterka wkrótce zakochuje się w swoim głównym podejrzanym, bogatym arystokracie, którego zagrał Hugh Jackman. Może dlatego, że jest od niej starszy o 16 lat i ich romans wydaje się tak nierzeczywisty? Cóż, momentami miałam wrażenie, że oglądam głupawą blondynkę uganiającą się za wymarzonym księciem. Woody Allen stworzył wiele dobrych filmów, ale „Scoop – Gorący temat” na pewno do nich nie należy.

Najgorszy wśród złych: „Don Jon” (reż. Joseph Gordon-Levitt)

Reżyserem filmu „Don Jon” jest Joseph Gordon-Levitt. Cenię go za aktorskie poczynania, ale ten film jest po prostu zły.

Joseph z włosami pełnymi żelu, Scarlett jako słodka idiotka. Dla niego ważne są siłownia, bryka, Bóg, rodzina, koledzy, dziewczyny i porno. Dla niej filmy romantyczne, ciuchy, wygląd i ciągłe żucie gumy. Obrońcy głosili, że „dzieło” to opowiada o problemie uzależnienia od pornografii i poszukiwaniu miłości. Ja niestety nie dostrzegłam w nim żadnych mądrości życiowych.

Gwoździem do trumny jest fakt, że Joseph Gordon-Levitt napisał tę rolę specjalnie dla Scarlett Johansson. Nigdy więcej!

Skoro już wylałam jad, przejdźmy do słodyczy! W końcu Scarlett za nic nie otrzymała czterech nominacji do Złotych Globów.

Dobry: rola Natashy Romanoff (Czarnej Wdowy) w filmach „Iron Man 2”, „Avengers”, „Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz” i „Avengers: Czas Ultrona”.

Pierwotnie rolę tę miała zagrać Emily Blunt, ale zrezygnowała przez udział w filmie „Podróże Guliwera”. Scarlett Johansson tak bardzo chciała zagrać Czarną Wdowę, że przefarbowała włosy zanim jeszcze dostała rolę. Następnie przeszła sześciotygodniowy trening i stała się Natashą rodem z komiksu.

Jestem fanką rosyjskiej agentki od pierwszego filmu, w jakim się w nią wcieliła. Natasha należy do drużyny Avengers, ale nie trafiła do niej przez nadprzyrodzone moce. Wszystkie jej umiejętności są wynikiem ciężkiej pracy, szkoleń i talentu. Stała się maszyną do zabijania, która poszukuje miłości, rozpaczliwie podrywając każdego superbohatera z grupy po kolei. Przed nami premiera kolejnych części przygód Avengersów. Jedno jest pewne – dobro zwycięży!

Lepszy: „Ona” (reż. Spike Jonze)

„Ona” to opowieść o samotnym pisarzu, żyjącym w wielkiej metropolii. Theodore kupuje system operacyjny, który ma zaspokoić wszystkie jego potrzeby. Choć może Was zszokować ten wybór, moim zdaniem właśnie w filmie „Ona” Scarlett pokazuje wachlarz swoich umiejętności.

Aktorka gra w tym filmie tytułową rolę, jest głosem Samanthy. Tak, głosem, nie zobaczymy jej na ekranie ani przez sekundę. Okazuje się, że brzmi tak uroczo, pięknie i wzruszająco, że nie ma co się dziwić głównemu bohaterowi, że zakochał się w sztucznej inteligencji. Wielkim atutem filmu jest rola Joaquina Phoenix’a, który jest moim zdaniem jednym z najlepszych i najbardziej niedocenianych aktorów swojego pokolenia. Można powiedzieć, że „Ona” to spektakl jednego aktora, któremu towarzyszy głos głęboko zapadający w pamięć.

Myślę, że „Ona” to najlepszy współczesny film o miłości, a zarazem samotności, dodatkowo okraszony piękną muzyką. Chwyta za serce, zachęca do refleksji i powracania do Theodore’a i Samanthy. Scenariusz został nagrodzony Oscarem. Zakaz oglądania z lektorem!

Najlepszy wśród dobrych: „Wszystko gra” (reż. Woody Allen)

Ten film to była trampolina do sukcesu aktorki. Choć nazwisko reżysera na to wskazuje, wcale nie mamy do czynienia z komedią. Allen stworzył thriller psychologiczny z prawdziwego zdarzenia. To mistrzowsko zrealizowana historia o przypadku, szczęściu i mocy pieniędzy.

„Match point” to opowieść o Chrisie Wiltonie (Jonathan Rhys-Meyers), który po rezygnacji z kariery tenisisty zostaje instruktorem w klubie dla bogaczy. Wkrótce żeni się z córką przemysłowego potentata i wdaje się w romans z seksowną Nolą (Johansson). Chris i Nola nie należą do świata elity, ale oboje do tego aspirują. Nie boją się przy tym przekraczać granic moralnych. Zaletą obrazu są częste odwołania do genialnej powieści Fiodora Dostojewskiego – „Zbrodni i kary”. Film jest świetnie zrealizowany technicznie, a każda scena jest w nim dopracowana i przemyślana.

Nola nie jest bohaterką jednowymiarową, można się z nią utożsamić, zrozumieć jej motywacje. Johansson stworzyła wyrazistą, barwną, zmysłową postać z krwi i kości, unikając banalnego grania. Mam nadzieję, że częściej w swojej karierze będzie stawiać na tak inteligentne kino.

Którą rolę Scarlett Johansson uważacie za najlepszą, a która jest Waszym zdaniem najgorsza? Czekam na opinie w komentarzach!

Udostępnij na  (101)Zobacz komentarze (26)