Bohaterowie filmów fantasy znani są widowni na całym świecie. Choć spora w tym zasługa grafików komputerowych, swoje umiejętności i talent dołożyli też aktorzy. Kto tak naprawdę kryje się za Gollumem z „Władcy Pierścieni” i „Hobbita” czy Ceasarem z „Genezy Planety Małp”?
Z roku na rok technika filmowa odkrywa dla widzów nowe możliwości. Od kilkunastu lat twórcy coraz częściej stosują motion capture, a ostatnio i performance capture. Technika ta polega na przechwytywaniu ruchu aktora i zapisywaniu go na komputer, dzięki czemu animowane postacie nabierają ludzkich gestów. Zaawansowana wersja motion capture (performance) potrafi zarejestrować nie tylko ruchy, ale i mimikę twarzy osoby wcielającej się w daną postać.
My Precious
Andy Serkis z całą pewnością ma skłonności do grania nieludzkich bohaterów. Wszystko zaczęło się w 2001 roku, kiedy Brytyjczyk pojawił się we „Władcy Pierścieni”. Jako Gollum w świecie stworzonym przez Petera Jacksona znalazł się znów w 2011 roku, wcielając się w tę samą postać w produkcji „Hobbit: Niezwykła podróż”. Zanim Serkis powrócił do filmowego Śródziemia, w 2005 roku ponownie dał popis jako aktor kina cyfrowego – był King Kongiem u boku Naomi Watts. Opłaciło się – kilka lat później Brytyjczyk rozpoczął pracę w nowej serii „Planeta Małp”, gdzie pojawia się jako Caesar, przywódca inteligentnych małp. Za dwa lata w kinach swoją premierę będzie mieć trzecia część cyklu. Cyfrowe kreacje aktorskie Serkisa były wielokrotnie nagradzane (Satelity, Saturny czy Critics Choice) a aktor stał się ikoną tego nurtu.
Pan dał Zgredkowi skarpetę, teraz Zgredek jest wolny
Spore doświadczenie w technice motion capture ma także Toby Jones, który w trzech częściach cyklu „Harry Potter” wcielał się w domowego skrzata Zgredka. Podobnie jak Serkiz, również Jones otrzymał za swoją rolę nominację do nagrody Critics Choice. Choć wśród aktorów w filmach cyfrowych oboje nie mieli sobie równych, lepsza okazała się kreacja Golluma.
Sherlock Smaug
W świecie hobbitów i elfów oprócz Serkiza talentem zachwycił także Benedict Cumberbatch, wcielając się w smoka Smauga w serii „Hobbit”. Jak opowiadał sam zainteresowany podczas rozmowy z dziennikarzami w Berlinie:
– Sherlock ma w serialu rys socjopatyczny, Smaug to smok-psychopata. Ja jednak bohaterów pozytywnych gram równie często jak negatywnych i robię to z taką samą chęcią i przyjemnością
Animowane rewolucje
Metoda motion capture nie jest zarezerwowana tylko dla filmów fabularnych. Dużą popularnością technika cieszy się w produkcjach animowanych. Jednym z czołowych przykładów jej zastosowania jest „Ekspres polarny”. Tom Hanks dzięki cyfrowej technice pomógł w stworzeniu aż pięciu bohaterów animacji. Dzieło z 2004 roku było pierwszym, w którym motion capture zastosowano na tak szeroką skalę.
Równie dobrze technikę tę zastosowali twórcy „Opowieści wigilijnej” z 2009 roku. Praca grafików i całej ekipy była na tyle dobra, że patrząc na Scrooge’a trudno nie dostrzec w nim Jima Carrey’a.
Zielony Mściciel
W cyfrowym świecie odnalazł się także Mark Ruffalo jako Hulk w „Avengers”. Motion capture pozwoliło aktorowi odgrywać zarówno ludzką wersję swojej postaci, jak i znanego wszystkim zielonego potwora. Tym samym Ruffalo jako pierwszy mógł pojawić się w obu wcieleniach Bruce’a Bannera.
W świecie Pandory
Mówiąc o motion capture, nie można pominąć najbardziej dochodowego filmu w dziejach kina. „Avatar” wykorzystał wspomnianą technikę do stworzenia rasy Na’vi, pokazując przy tym szereg nowych technologii. To tutaj dodano między innymi system podglądu postaci w czasie rzeczywistym.
Filmowo-cyfrowa rzeczywistość bez wątpienia zawładnęła kinem. Oprócz wyżej wspomnianych przykładów można by przecież wymienić „Beowulf”, „Piratów z Karaibów” czy „Tron: Dziedzictwo”, w których technika motion capture pozwoliła na stworzenie filmowych kreacji bohaterów.