Od dzidziusia do dziadziusia, czyli mężczyźni, z którymi randkowałam

adept

Jest pasjonatką mody i szeroko pojętej kultury. Studiuje filologię polską i kształci swój warsztat pisarski. W wolnych chwilach biega po centrach handlowych lub siedzi w pierwszym rzędzie w teatrze. Wieczna romantyczka, która wieczory kocha spędzać z lampką wina i dobrą książką. Na co dzień jest mega pozytywnie nakręconą osobą, która lubi poznawać świat, szokować i zachwycać. Zawsze nosi przy sobie rewolwer zdobiący jej żebra, maksymę dzięki której poznaje siebie, a w najbliższym czasie ma w planach nową dziarę - odbicie swoich ust na szyi. W przyszłości albo przeczytacie jej książkę albo będziecie uważać ją za nową Annę Wintour.

 7 min. czytania
 11
 74
 12 grudnia 2015
Fot. materiały prasowe
Jednym zdaniem: Vicki w świecie męskich porażek.

Spotykanie facetów jest jak gra na loterii. Nie wiesz, na co trafisz i czy na pewno spodoba Ci się wygrana. Moje wygrane, nie dość, że po czasie okazują się po prostu dużym błędem, mieszczą się w przedziale wiekowym 4–37 lat. Niemożliwe? A jednak! Mam na imię Vicki i mam 19 lat, a faceci w moim życiu to chyba jakiś żart.

Wypadało by podzielić moich adoratorów na trzy grupy. Zacznijmy od najmłodszych, mających od 4 do 18 lat. To tzw. „beztroscy”. Druga kategoria wiekowa to najciekawsza grupa. Niby w moim wieku, więc powinno być miło. Nie jest. Chłopaczki z planety – „nie wiem, nie umiem, nie potrafię, później, może jutro, chodź do łóżka – teraz” to najgorsze, co może się przydarzyć młodej dziewczynie. To właśnie drużyna od 19 do 28 roku życia. No i moi emeryci i renciści. Podrywacze, którzy sądzą, że są wiecznie młodzi – 29–37 lat!

4–18 lat

Mali chłopcy, którzy albo łamią serce, albo po prostu są nie do wytrzymania.

Nigdy nie wierz pierotom

Kajetan to czteroletni przystojniak z mojego osiedla. Brunet o brązowych oczach, który jest diabłem w ciele aniołka. Rodzice, znajomi, sąsiedzi, widząc go, myślą: „Śliczny, taki uroczy chłopiec i wszędzie biega z tymi pierotami”. No właśnie te pieroty.

Poznałam go rok temu, kiedy na mojej wycieraczce znalazł się pierwszy cukierek. Na początku nie wiedziałam, skąd się tam wziął. Podniosłam mimo wszystko i zjadłam. Następnego pierota ujrzałam tydzień później. To wydało mi się już podejrzane. Jednak po jakimś czasie zapomniałam o nim.

Pewnego dnia wyszłam do sklepu po sok. To był pamiętny poniedziałek – wtedy poznałam Kajtka. Skąd wiedziałam, że to mój cukierkowy adorator? Miał przy sobie garść cuksów. Podszedł do mnie, powiedział „cześć, masz ładne buty i włosy” i uśmiechnął się. Szybko pobiegł w przeciwną stronę. Polubiłam go od razu! Eh... ta złudna miłość...

Przyszła zima, Kajtka widywałam coraz rzadziej. Co jakiś czas pojawiały się pieroty i uśmiech na jego dziecięcej twarzy. Spotkałam jego mamę i dowiedziałam się, że moje trampki i długie brązowe włosy są nieodłącznym tematem rozmów w domu. Kajtek jest w nich zakochany.

„Są jeszcze dobrzy mężczyźni na tym świecie, którzy nie ranią” – pomyślałam. Przeliczyłam się.

Idąc w styczniu do szkoły, spotkałam Kajetana. Miał przy sobie garść bajecznych. Podeszłam i mówię „Cześć Kajtek, mogę jednego?”. Odpowiedział szybko: „Nie, już masz brzydkie buty i jesteś brzydka”. Zaraz później pobiegł do swojej nowej wybranki, 5-letniej Tosi. Tym samym – złamał mi serce.

Nie ulegaj skuterom

Kiedy poznałam Igora, miałam 16 lat. On zaledwie trzynaście. Pojechałam wtedy do rodziny na wieś i strasznie cieszyłam się na nadchodzące wakacje. Pamiętam ten dzień. Słoneczny, ciepły, zakłócony przez dźwięk skutera. Podjechał pod nasz dom swoim starym gratem. Chłopaka też nie mogę nazwać najprzystojniejszym na ziemi. Podobno zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia. „Idealna budowa ciała, piękne oczy, uśmiech” – to właśnie jego słowa.

Ja – niewzruszona, nie mogłam mieć za chłopaka niewyględnego dzieciaka, choć bardzo pochlebiały mi jego słowa. Wakacje się skończyły, jego wzdychanie do mnie też. Za rok przyjechałam do cioci i spotkałam tego samego chłopaka. Jak to powiedział: „Bogatszy o doświadczenia stwierdzam, że byłaś zwykłą, zresztą, już nieistniejącą dla mnie przygodą”.

Fajnie, że zamieniłam z nim trzy słowa w ciągu trzech tygodni pobytu u cioci. Para roku.

Elokwentny bałwan

17-letni Tomek to ciekawy przypadek. Bo tak naprawdę nic złego i poważnego nie zrobił, a jednak okazał się bałwanem. Poznałam go jakiś czas temu. Przystojny, miły, trochę nie z tej planety. Bardzo życzliwy, elegancki – chłopak w moim stylu. Wydawało mi się dziwne, że tak młody chłopak, poznany przypadkowo, może być człowiekiem z konserwatywnymi zasadami. Jednak szybko przekonałam się, co to za typ faceta. Już przy pierwszym spotkaniu zauważyłam, że liczy się tylko i wyłącznie jego zdanie. Nikt inny nie może mieć racji. Podczas rozmów telefonicznych myślałam, że zwariuje. Doprowadzał mnie do takiego szału, że po skończonej rozmowie musiałam napić się melisy albo kieliszek wódki, bo chłopak nie miał umiaru, a ja cała się trzęsłam ze złości. Kłócił się na potęgę o każde, nawet najmniejsze słówko.

Skończyłam to szybko. Przestałam odbierać. Od paru miesięcy mam go zapisanego w telefonie jako „elokwentnego bałwana”.

19–28 lat

Uwielbiam tę grupę wiekową. Chodzący przykład kretynów tego świata. Ich po prostu nie da się w moim życiu zliczyć. Czasami zastanawiam się, czy to jest jakaś kpina ze mnie, dobry żart Boga, czy może po prostu jakiś paskudny sen. Niestety – to rzeczywistość. Wybrałam dwa przypadki. Miałam ochotę ich zabić!

Wiecznie zabiegany

Poznałam go przez Facebooka. Wydawał się super chłopakiem i wreszcie – był w odpowiednim wieku. W końcu 23 lata, praca i studia, realizacja marzeń i pasja – to przepis na sukces. Pomyślałam: no wartościowy chłopak z ambicjami. EXTRA.

Spotkałam się z nim raz, drugi, trzeci i byłam oczarowana. Miły, przystojny, kochany, nie miałam na niego ani jednego złego słowa. Po spotkaniu stwierdziliśmy , że musimy zobaczyć się raz jeszcze i kontynuować tę znajomość. Nie mogliśmy się spotkać przez trzy miesiące. A to wypadało coś jemu, a to mnie. To on nie mógł, to ja. Później postanowiłam, że się dostosuję.

Spotkaliśmy się i było bajecznie! Pocałował mnie, kupił róże, wino, spędziliśmy genialny wieczór. Następnego dnia – nie odezwał się. Po tygodniu przeprosił i umówił się ze mną – nie przyszedł. Następnym razem zrobił to samo. Po prostu wystawił mnie do wiatru albo pięć minut przed umówionym spotkaniem pisał: „Nie będzie mnie”. Po kilku takich razach (jestem dość wytrzymałą osobą) – wybuchłam. Napisałam mu, co sądzę na temat szanowania mnie i mojego czasu. Nie odpisał.

Jak sądzę, po prostu było mu głupio. Jego sprawa. Mnie i mój czas trzeba szanować.

Facet o imieniu cisza

Poznałam go na w szkole. Miły, fajny chłopak. Nie najgorszy, ale i nie najlepszy z wyglądu. Oczywiście zapatrzony w siebie, czego dowiedziałam się po czasie. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, z czasem poszliśmy na randkę, pocałował mnie. Stwierdziliśmy, że chcemy dalej się poznawać. Dziesięć dni po naszym pocałunku on zamilkł na wieki. Mijamy się bez słowa. Z tego, co wiem, podrywa inne.

Dojrzały 22-letni chłopak, który nie umie sobie wyjaśnić pewnych spraw i zamknąć jakiegoś etapu, tylko zgrywa niemowę. Gratuluję.

Mogłabym tak długo. Był też facet, który z dnia na dzień, tuż przed naszą rocznicą wyjechał za granicę albo 27-letni fan ostrego seksu, który myślał, że złapał naiwną. Zdarzał się też taki, który nie wie, czego chce i musi się nad tym zastanowić (myśli już 17. tydzień). Był też 24-latek, który stwierdził, że jestem dla niego za cudowna, więc nie może ze mną dłużej być. Ewenementy na skalę światową.

29–37 lat

Emeryci i renciści – tak ich żartobliwie nazywam. Jak to możliwe, że w ogóle umieszczają mnie w swoim przedziale wiekowym i biorą za potencjalną dziewczynę? Chcą iść ze mną do kina, na premierę do teatru, inni szpanują kasą i pozycją w firmie. Nie wiem, czy powinnam się bać tych starszych panów, czy zacząć się śmiać, gdy następnym razem takowego spotkam i skradnę mu... (serce to chyba za dużo powiedziane).

Natrętny

37-letni prawnik zakochał się we mnie (podobno) od pierwszego wejrzenia. Niestety, poznałam go w pracy. Ze względu na to, że musiałam mu podać swój służbowy numer, miał do mnie kontakt. Już następnego poranka dostawałam oferty matrymonialne – 500 razy dziennie. Do tego milion komplementów i możliwości spotkania. Ten psychopata nie dawał mi spokoju przez 2 miesiące. W końcu zmieniłam służbowy numer.

Uśmiechnięty, wiecznie młody

Przełożony z mojej pierwszej pracy. Agent roku. Podrywał mnie przez Snapchata i SMS-y. Robił to bez żadnego skrępowania, co z tego, że byłam młodsza o 16 lat. W sobotnie wieczory proponował wino, w poniedziałkowe popołudnia kawę. Wieczorami wracał do domu. Do dwójki dzieci i żony.

Mój mały smutny damsko-męski świat

To nie jest tak, że każdy facet to debil. Uważam raczej, że wokół mnie są właśnie pajace z całego świata. Co jeden – to gorszy. Jedni bardzo młodzi, udający starszych. Inni w moim wieku, a zachowują się jak przedszkolaki. Ostatni mogliby być moim ojcami, ale ich wigor nie pozwala im przegapić okazji.

Po długich badaniach i analizach jest jedna rada, jak unikać rozczarowań, nerwów czy zranienia.

Nie ufać za szybko.

Udostępnij na  (74)Zobacz komentarze (11)