Czy słyszeliście kiedykolwiek o jodze śmiechu? To ćwiczenia gimnastyczno–relaksacyjne połączone ze śmiechem. Ten rodzaj jogi staje się coraz bardziej znany w Polsce i na świecie. Postanowiliśmy dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego ciekawego zjawiska. Rozmawiamy z Piotrem Bielskim instruktorem jogi śmiechu oraz założycielem Fundacji Jogini Śmiechu.
Ilona Feliksiak: Opowiedz co to w ogóle jest joga śmiechu i na czym ona polega?
Piotr Bielski: Joga śmiechu jest metodą zarówno redukcji stresu jak i ścieżką rozwoju. Jest wielopoziomową praktyką, która może przyczynić się do poprawy zdrowia i wzmocnienia w nas postawy optymistycznej. Stworzyłem teorię kilku poziomów jogi śmiechu: pierwszy – pozytywne oddziaływania na zdrowie, zwiększenie odporności organizmu, redukcja stresu i poprawa nastroju; drugi – otwartość społeczna, śmiech doskonale zbliża ludzi, pokonuje lęki przed nieznanym; trzeci – rozwój osobisty. Joga śmiechu wyzwala nas ze schematów, z ostatnich badań przeprowadzonych na Uniwersytecie w Paryżu wynika, że śmiech u małych dzieci ułatwia uczenie się, podobnie jest również u dorosłych. Na sesji jogi śmiechu, używamy śmiechu jako narzędzia pomagającego ludziom otworzyć się i odstresować. Śmiech łączymy z ćwiczeniami relaksacyjnymi, dzięki czemu każdy może „złapać” lepszy kontakt ze swoimi uczuciami. Śmiech oczyszcza nas z niepotrzebnego bagażu stresu, blokad, zahamowań, daje więcej wolności i pozwala zrozumieć siebie. Joga śmiechu to przemyślany system ćwiczeń gimnastyczno-relaksacyjnych połączonych ze śmiechem. Zapoczątkował ją 20 lat temu w Indiach lekarz dr Madan Kataria, jest już obecna w 70 krajach, a ja rozwijam tę metodę w Polsce. Staram się prowadzić jogę śmiechu tak, aby maksymalna liczba uczestników doświadczała świetnej zabawy, przy okazji wynosząc korzyści dla zdrowia i psychiki.
IF: Jesteś pierwszym w Polsce joginem śmiechu?
PB: Jestem po prostu pierwszą osobą z naszego kraju, która wybrała się do Indii do dr Madana Katarii, gdzie zostałem wyszkolony i uzyskałem międzynarodową licencję pozwalającą szkolić mi innych instruktorów. Stworzyłem organizację – Fundacja Jogini Śmiechu, która szkoli fachowców z tzw. know how radości, czyli różnych metod służących temu, abyśmy doświadczali więcej optymizmu, w których oczywiście pierwsze skrzypce gra joga śmiechu. Obecnie coraz bardziej rozwija się psychologia pozytywna, która głosi, że optymizmu można się nauczyć. Po za tym dziś zdolność do doświadczania radości i optymizmu jest tak samo pożądaną kompetencją społeczną jak np. odporność na stres czy asertywność. Z ostatnich badań nad szczęściem wynika, że to ile doświadczamy szczęścia i radości zależy od naszych reakcji. Wcale nie jest tak, że ludzie którzy uważają się za szczęśliwych zawsze mieli w życiu łatwo. Sam jestem najlepszym tego przykładem. Rok przed tym, gdy zainteresowałem się jogą śmiechu, straciłem ojca, który odszedł na nowotwór. Doświadczyłem bólu i smutku po utracie bliskiej mi osoby, a mimo to postanowiłem wybrać radość, pogodę ducha i wzmacniać ją w sobie, a nawet dzielić się nią z innymi. Mówię o tym, aby pokazać, że każdy w swoim życiu ma słabsze momenty, ale to nie znaczy, że mamy dać przytłoczyć się cierpieniu.
IF: Joga śmiechu polega na śmiechu bezwarunkowym, czyli śmianiu się bez powodu?
PB: Tak, ponieważ joga to forma gimnastyki i tak samo jest ze śmiechem: też podchodzimy do niego na zasadzie gimnastyki. Skoro nauka jednoznacznie wskazuje na to, że śmiech jest zdrowy to skorzystajmy z niego. Dorosły człowiek przeciętnie śmieje się 10 razy dziennie, a małe dzieci 300-400 razy w ciągu dnia. Po prostu dorośli ludzie tracą naturalną zdolność do rozluźniania napięć, wchodzą w różne schematy czy uwarunkowania kulturowe, a to wcale nie jest dobre. Mamy dużo przysłów i powiedzeń, które budują takie schematyczne myślenie np. nie porywaj się z motyką na słońce – czemu nie, dlaczego nie można być ambitnym, odważnym? Historie wielu ludzi, którzy coś osiągnęli w życiu pokazują, że właśnie jest odwrotnie niż głosi przysłowie, że warto wyrwać się z tego szeregu i zaryzykować. Kolejne przysłowie: śmieje się jak głupi do sera – ale dlaczego nie można śmiać się bez powodu, przecież tyle mamy wokół smutku, lęku, gniewu? Każdy ma wybór, może śmiać się tylko gdy spotka znajomych, gdy ktoś powie coś śmiesznego, a może po prostu skorzystać i śmiać się więcej na zasadzie gimnastyki. Według medycyny najwięcej korzyści zdrowotnych doświadczamy, gdy śmiejemy się co najmniej 15 minut, na zajęciach jogi śmiechu zawsze to robimy, a poza zajęciami jest to trudne do zrealizowania. Nawet jeśli słyszymy wyśmienite kawały zazwyczaj nie śmiejemy się dłużej niż minutę, a joga śmiechu to ułatwia za pomocą ćwiczeń oraz obecności innych ludzi dzięki czemu łatwiej jest zarazić się śmiechem.
IF: Ty i osoby uczestniczące w jodze śmiechu spotykacie się np. w parkach, na skwerze na Krakowskim Przedmieściu i w różnych miejscach publicznych, ciekawi mnie jak reagują ludzie, gdy widzą grupkę śmiejących się bez przerwy osób? Zdarzają się krytycy?
PB: Na początku, jak każda nowość w naszym kraju joga śmiechu spotykała się ze sceptycyzmem, ale teraz cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Wyszkoliłem już ponad 200 instruktorów, w 16 województwach, prowadzę zajęcia w całej Polsce np. w szkołach, korporacjach, dla osób chorych na raka, czy na depresję, więc o jodze śmiechu słychać coraz więcej. W tej chwili z jogą śmiechu jest podobnie jak było z nordic walking. Na początku niektórzy śmiali się z tego, że ktoś chodzi z kijami po osiedlu, a teraz jest to powszechnie uznawany trend społeczny. Tak samo jest z jogą śmiechu, gdy zaczynaliśmy niektórzy podchodzili do tego co robimy sceptycznie, teraz jak ktoś zacznie się z nas nabijać to sam zrobi z siebie pośmiewisko, bo to już uznana na świecie i w Polsce metoda, z której korzystają nawet poważne zarządy wielkich korporacji.
IF: Zastanawiam się czy jogin śmiechu ma czasem gorsze dni, takie bez śmiechu? Jak to jest?
PB: Nie zawsze tak jest, że śmieję się w każdej sytuacji. Oczywiście mam w sobie dużą chęć do śmiania się i gotowość do radości, ale nauczyłem się też łagodności w podejściu do życia. Co nie znaczy, że nie doświadczam takich uczuć jak złość czy gniew, wtedy staram się po prostu zrozumieć te emocje, przyjrzeć się im, zrozumieć je, w ostateczności choć to rzadkość wyrzucić je z siebie, gdzieś za lasem i wsią, aby nie płoszyć zwierząt i ludzi. Zasadniczo pozwalam sobie na doświadczenie i przeżycie różnych emocji by pójść dalej by znów otworzyć się na radość i śmiech.
IF: No dobrze, to czy w takim razie według Ciebie śmiać można się wszędzie? Czy jednak istnieją jakieś miejsca gdzie tego robić nie można?
PB: Często boimy się śmiać, śpiewać albo tańczyć w miejscach publicznych, że ktoś coś o mnie pomyśli, że jestem jakiś dziwny, bo śmieję się albo śpiewam. Nie bójmy się! Oczywiście należy zachować pewien umiar i szacunek dla innych ale to nie znaczy, że mamy np. nie śmiać się w miejscach publicznych. Albo gdy idziemy przez miasto przecież możemy iść i nucić sobie coś pod nosem, śpiew na ulicach nie powinien być zarezerwowany jedynie dla kibiców. Kiedyś próbowałem w różnych miejscach puszczać bańki mydlane, np. na lotnisku, gdzie stoją palacze papierosów i część ludzi się uśmiechała. Po prostu często pozwalam sobie na więcej luzu, radości, śmiechu i nie przejmuję się tym, co ktoś o mnie pomyśli.
IF: Ciekawi mnie czy jest coś co Cię najbardziej śmieszy?
PB: (śmiech) Dużo jest rzeczy które mnie śmieszą. Czyjś uśmiech, sam fakt, że ktoś opowiada dowcip, gdy oglądam występy kabaretów, wtedy już śmieję się z tego, że oni tak się męczą by wywołać śmiech, ale dużo też się śmieję, gdy czytam książki i prasę. Do śmiechu potrafią mnie bardzo łatwo doprowadzić też małe dzieci, wystarczy, że na mnie spojrzą i włącza się we mnie tryb radości.
IF: Słyszałam, że Twoja Fundacja Jogini Śmiechu chce pobić w Polsce rekord Guinnessa w największej liczbie ludzi śmiejących się w jednym miejscu?
PB: Tak, to nasze marzenie. Trochę szalone, jak każde które może zmienić świat, ale jest ono realne. Gdyby zebrać wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek brali udział w jodze śmiechu lub cokolwiek o niej słyszeli – myślę, że uzbierałoby się co najmniej 50 tys. osób, czyli prawie cały Stadion Narodowy. Chcę, aby to był wielki sygnał wysłany w kosmos, że Polska to radosny kraj. Cała impreza będzie nosiła nazwę Igrzyska Radości, której głównym punktem będzie właśnie bicie rekordu Guinnessa w największej liczbie ludzi śmiejących się w jednym miejscu.
IF: Czy wiadomo już kiedy odbędzie się bicie tego rekordu?
PB: W 2017 roku, ponieważ jest to duże przedsięwzięcie, które trzeba dobrze zorganizować.
IF: Piszesz też książkę o jodze śmiechu...
PB: Tak, na przełomie tego i następnego roku zostanie wydana moja książka, która nosi tytuł „Joga śmiechu. Droga do radości”. Prezentuję w niej główne założenia jogi śmiechu oraz moją historię i zmiany jakich doznałem w życiu właśnie dzięki śmiechowi. Mam nadzieję, że dzięki temu wywołam dyskusję o tej metodzie rozwoju i spowoduję, że jeszcze więcej ludzi się o niej dowie.
IF: Zatem życzę powodzenia w przygotowaniach do bicia rekordu Guinnessa i z niecierpliwością czekam na Twoją książkę.