Pradawne porzekadło pierwszych Rzymian brzmi: kobiety lubią ploty, a najlepiej gada się o facetach. Dlatego dzisiaj, przy niedzieli postanowiłyśmy wziąć na warsztat płeć mniej urodziwą, a konkretnie aktorów. Zobaczcie, co wyszło z naszej pełnej ekspresji rozmowy.
Typy Angeliki:
Angelika: Russell Crowe w „Dla niej wszystko” – nieprawdopodobnie męski i wzruszająco emocjonalny ze spojrzeniem kota ze Shreka.
Aga: Zabij, ale nie widziałam tego filmu :(. Uwielbiam go za to w „Gladiatorze” i „Pięknym umyśle”. No i chciałam przypomnieć: trzy nominacje do Oscara za rolę pierwszoplanową rok po roku (o, taki walor edukacyjny naszego tekstu).
Angelika: „Gladiator” to jeden z tych filmów, przy których płaczę, bez względu na to, który raz go oglądam. A ja nie mam zwyczaju ronić łez na filmach :P.
Angelika: Ryan Gosling w „Kocha, lubi, szanuje” i w „Pamiętniku” – ohhhhhhhhhhhhhhhh.
Aga: Dla mnie Ryan w „Idach marcowych” zawsze nr 1. – zwłaszcza w tych okularach, tym białym podkoszulku... Dobra, w pewnym momencie okazał się tchórzliwym ch*jem, ale cóż, każdy popełnia błędy. W „Kocha, lubi, szanuje” uwielbiam go za ten fragment:
Boże, tam jest mowa o „Dirty Dancing”, zupełnie o tym zapomniałam! Ten film mnie prześladuje! W „Pamiętniku” to taki zwykły chłopak był.
Angelika: I właśnie ta zwyczajność jest cudowna.
Angelika: Wes Bentley w „We are your friends” – niepokorny, nie boi się wyrażać swoich opinii, despotyczny, jednym słowem: cham – ale jakże uroczy.
Aga: Ignorantka. Znów nie widziałam. Ale on grał Ricky’ego w „American Beauty” (kocham ten film)! W jego ojca wcielał się tam Chris Cooper.
Angelika: Jakub Gierszał we „Wszystko co kocham”.
Aga: No, to przynajmniej widziałam. Możesz go sobie wziąć. Mnie nie rusza.
Angelika: Brad Pitt w „Troi” – drań, który tak bardzo kipi seksem. W dodatku ten jego głos...
Aga: Ignorantka po raz kolejny – nie widziałam. Ale u mnie Brad Pitt też jest, tyle że młodziutki – z „Joe Black”.
Angelika: Will Smith w „Pogoni za szczęściem” – uosobienie męskiej delikatności. Wzruszył mnie do łez na tym filmie. Gra świetnie, wygląda świetnie i ten głos.
Aga: No nie, zupełnie nie.
Angelika: Mark Ruffalo w „Zacznijmy od nowa” – alkus, łajdak okazuje się emocjonalnym facetem, który nie radzi sobie z życiem uczuciowym. Aż chce się go przytulić.
Aga: Nic mnie nie rusza.
Angelika: Michiel Huisman w „Wiek Adaline” – o Boże, o Boże, o Boże. Tak wygląda Jezus.
Aga: Znów ignorantka – nie widziałam filmu. Widziałam za to zdjęcia i jestem na tak.
Angelika: Nicolas Cage w „Mieście aniołów” i „Family man”.
Aga: Mina zbitego psa mnie nie urzeka.
Angelika: Ben Affleck w „Armagedonie” – nie przepadam za tym aktorem, ale tam mnie rozłożył totalnie. Podobnie jak kawałek „I don’t want to miss a thing”.
Aga: Mnie podoba się tylko piosenka. Ben nie zamyka ust. I ostatnio zostawił cudną żonę dla niani swoich dzieci – nie, nie i jeszcze raz nie. A mógł brać przykład ze swojego przyjaciela – Matta Damona, porządnego męża i ojca!
Angelika: Adrien Brody w „O północy w Paryżu” w roli Salvadora Dali i w moim ukochanym filmie „Grand Budapest Hotel”.
Aga: Jest Twój :).
Angelika: Hugh Jackman w „Prestiżu”.
Aga: Tak, tu bym stanęła w szranki. A pamiętasz, jak się rzucił do pomocy Jennifer Lawrence na Oscarach?
Angelika: Prawdziwy gentlemen :).
Angelika: Jack Nicholson – za swój nieprawdopodobnie szelmowski uśmiech. On na 78 lat (sic!). Uwielbiam go z roli w „Lepiej być nie może”. Był tak rozczulający, kiedy grał na pianinie dla słodkiego psiaka. Verdell to najcudowniejszy psokot jakiego widziałam :).
Aga: Jack ma tylko dwie miny: z uśmiechem i bez uśmiechu :).
Angelika: David Duchovny, ale z zastrzeżeniem, że za Chiny nie potrafię uzasadnić swojego wyboru. Może to przez moją słabość do „Californication”?
Aga: Ej no, to już szybciej za „Z archiwum X”. Ale z Nicholasem Cagem w jednej szkole mimiki byli :) – to pewne.
Angelika: Odnoszę wrażenie, że nie ma filmu, który odzwierciedla mojego idealnego faceta. Smuteczek... .Jako mała dziewczynka napatrzyłam się na Mela Gibsona, który jest, podobno, w typie mojej mamy.
Typy Agi:
Aga: Matthew Goode w „Oświadczynach po irlandzku” – za fantastyczny głos i boski akcent – ZAWSZE!!!
Angelika: Aga, on wygląda jak chłopczyk. Wiesz, że pedofilia jest karalna? :).
Aga: Zobacz fotosy z filmu!
Aga: Antoni Pawlicki w „Big Love” – chcę namiary na trenera, z którym się przygotowywał do tej roli.
Angelika: Ma fajne ciało i tyle... No dobra, jeszcze głos, ale film był tak bardzo do bani, że nawet jego klata nie zmieni mojej opinii. Sorry Winnetou!
Aga: Josh Hartnett w „Pearl Harbor”, „40 dni i 40 nocy” i „Apartamencie” – jakiś mały guilty pleasure musi być. Młody człowiek był, głupi, miał naście lat, a Josh był tam taki słodki...
Angelika: O nie, nie, nie! Kolejny chłopczyk!
Aga: Matt Damon w „Buntowniku z wyboru” – w czasie pierwszego oglądania oszalałam na punkcie Willa Huntinga.
Angelika: A bierz go sobie! Matt nigdy mnie nie ruszał.
Aga: Matthew Fox w „Zagubionych” – jako doktor Jack Shephard był dla mnie 10 lat temu ideałem. Byłam nim zachwycona, oczarowana i broniłam Jacka w sporach z moją siostrą, która uwielbiała Sawyera, zresztą, miałam plakat „Zagubionych” na drzwiach i w ogóle byłam wielką fanką – „Lost” to był serial na miarę dzisiejszej „Gry o tron” – mam nadzieję, że w tym momencie nie bluźnię.
Angelika: Aga, na Boga. On wygląda jak Pat z „Pata i kota”!
Aga: Jesse McCartney w „Keithie” – to było odkrycie: wokalista dla małolat, w takiej roli? Taki ironiczny, sarkastyczny, władczy, zdecydowany, zły, bardzo zły? (mroczny czas w moim życiu – lubiłam wtedy złych chłopców).
Angelika: Aga, czy to ten słitaśny blondynek rodem z boysbandu? Ten od „Beautiful Soul”? Powiedz, że nie :P.
Aga: Co to jest „Beautiful Soul”. Już słucham. O Boże, włączyłam, tak, to on. Tragedia. Ale w „Keithie” to zupełnie inny ktoś. Zupełnie! Obejrzyj, to pogadamy :).
Aga: Michał Żebrowski w „Pręgach” – po fali filmów patriotycznych miałam Żebrowskiego serdecznie dość, w „Pręgach” odkryłam go na nowo (tak, to też czas westchnień w kierunku popranych facetów), w ogóle uwielbiam ten film (ostatnia scena – chyba ostatnia, na pewno taka z lustrem: genialna w swej prostocie). Bardzo lubię książkę Kuczoka, na podstawie której został nakręcony i w ogóle jaram się :).
Angelika: Michał to jeden z nielicznych polskich aktorów, który poza tym, że gra bardzo wporzo, jeszcze coś w sobie ma. No i oczywiście plus za cudowny głos.
Aga: Edward Norton – po prostu ma w sobie coś tak rozczulającego, a przy tym jednak męskiego. Uwielbiam jego głos, cały jest kochany (to jest prawdziwy Edward godny kobiecej uwagi, a nie jakiś tam ze „Zmierzchu”).
Aga: Joseph Gordon-Levitt w „500 dni miłości” i „Pół na pół” – absolutnie rozczulający, kochany, no i te dołeczki (nie żebym się jarała dołeczkami, ale u niego są super). A tak już na marginesie: ma wspaniałą, NORMALNĄ żonę i pięknie mówi o kobietach.
Angelika: A ja się jaram dołeczkami, mam to po babci. A Joseph rozwalił mnie w „Don Jonie”, niby durny film, ale jednak!
Aga: Hugh Grant w „Cztery wesela i pogrzeb”, „Notting Hill” i „To właśnie miłość” – wiem, wiem, że seksoholik, że ta grzywka na serduszko, te krzywe zęby, te okulary i ogólna życiowa nieporadność, ale to jedne z moich ulubionych filmów w kategorii „lżejsze kino”, a nie byłoby ich bez Hugh.
Angelika: To amant, erotoman i zupełnie nie wiem, co w nim widzę, ale lubię go oglądać na ekranie. U boku Drew Barrymore był prześmieszny. No nie i teraz po głowie kołacze mi się: „All I wanna do is find a way back into love”.
Aga: Mateusz Janicki w „Singielce” – nie wiedziałam, że ta chwila kiedyś nadejdzie, ale nadeszła: podoba mi się blondyn z brodą, i to lekko rudą. Czy gusta zmieniają się tak jak kubki smakowe: co 7 lat? A może to już po prostu starość? Poważnie: Mateusz to jedno, ale jego outfity... Kto mu je wymyśla? Chcę, żeby przyszedł do mnie i ogarnął moją garderobę!
Angelika: Po Twoim opisie, wrzucając go do wyszukiwarki drżałam z przerażenia o Twój gust. I teraz, kiedy go zobaczyłam, drżę nadal, w dodatku odrobinę bardziej.
Aga: Filip Bobek – po prostu. Trochę za bardzo idealny. Ale przecież to rozważania, rzekłabym, koneserskie. Bo ten urok amanta z międzywojnia.... To uśmiechanie się jedną połową twarzy bardziej... No i moja koleżanka, która mijała się z nim na ulicy (zazdro, zazdro!), powiedziała, że na żywo jeszcze przystojniejszy. Wierzę jej. No i niegłupi też, bo czytałam z nim parę wywiadów.
Angelika: Największy plus za głos! Z tym amantem z międzywojnia też się zgodzę. Bujałam się w nim jak grał w „Brzyduli”, a ja byłam jeszcze niewinną licealistką. Reprezentantem uroku tego typu jest Stefan Pawłowski, który jest nieco mniej idealny.